Dzieci posła SLD i Skarbu Państwa
Poseł SLD ma wpływy w KGHM - jego synowie
mają tam posady. Szymon Zbrzyzny ma 25 lat, ciepłą posadę w KGHM i
wysokie stypendium od koncernu. Jego brat został członkiem rady
nadzorczej w spółce zależnej. Ryszard Zbrzyzny jest
przewodniczącym Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu
Miedziowego, największego w spółce KGHM - podaje "Życie Warszawy".
15.06.2005 | aktual.: 15.06.2005 06:19
Jego wpływy w koncernie są tak duże, że nie prostował, kiedy na posiedzeniu sejmowej Komisji Skarbu poseł Gabriel Janowski publicznie tytułował go "prezydentem KGHM". Nic więc dziwnego, że 25-letni syn Zbrzyznego, Szymon, nie miał we wrześniu ubiegłego roku problemów ze zdobyciem posady w spółce. Aktualnie zatrudniony jest na stanowisku specjalisty w departamencie nowych przedsięwzięć gospodarczych. Co więcej, jesienią koncern dofinansował jego studia kwotą 3200 zł - pisze dziennik.
Potrzebujemy takich fachowców. Pan Szymon Zbrzyzny ukończył studia z drugą lokatą. Jest jedną z kilkuset osób, jakie otrzymały podobne stypendium - tłumaczy Dariusz Wyborski, rzecznik KGHM. Drugi syn posła - Wiesław Zbrzyzny - mimo młodego wieku (28 lat) został właśnie członkiem rady nadzorczej spółki zależnej KGHM o nazwie Energetyka Spółka Specjalnego Przeznaczenia - informuje "Życie Warszawy".
A gdzie oni mają pracować? W Zagłębiu Miedziowym nie ma innych miejsc pracy niż w KGHM i jej spółkach zależnych. Czy magister górnictwa ma iść do pracy w aptece? Ja im nie pomagałem zdobywać posad. Kiedy Wiesław trzy lata temu został zatrudniony w Energetyce (spółka zależna KGHM), to zaczynał jako palacz. Do rady nadzorczej też go nie wpychałem - zapewnia gazetę Ryszard Zbrzyzny.
Jak się okazuje, zasada pierwszeństwa w zatrudnianiu dzieci pracowników jest realizowana bez względu na opcję polityczną. Wyborski ujawnia, że obecnie w Zakładach Górniczych Lubin pracuje pasierb Bogdana Nucińskiego, przewodniczącego miejscowej Komisji Zakładowej Solidarności. W ZG Lubin pracuje on od lutego 2003 roku. Został zatrudniony w czasie zarządu prof. Stanisława Speczika - czytamy w "Życiu Warszawy". (PAP)