Dywersja na torach. Tusk: ładunek wybuchł pod pociągiem towarowym
Eksplozja ładunku wybuchowego nastąpiła 15 listopada o godz. 20.58 podczas przejazdu pociągu towarowego Warszawa Puławy - poinformował w Sejmie premier Donald Tusk. Dodał, że nieskuteczna okazała się wcześniej próba wykolejenia pociągu za pomocą obejmy stalowej.
Premier Donald Tusk przedstawił podczas swojego wystąpienia w Sejmie najnowsze ustalenia dotyczące aktów dywersji na torach, do których doszło w weekend. Przypomnijmy, że doszło do nich na trasie Warszawa - Lublin: w okolicach Puław i stacji PKP Mika.
Akt dywersji na torach. W Sejmie ostro o działaniach rządu Tuska
- Akty dywersji przebiegały w odstępach czasowych. Pierwszy polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała prawdopodobnie doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie to miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem - przekazał posłom premier.
Dodał, że próba ta "okazała się na szczęście zupełnie nieskuteczna".
Maszynista nawet nie zauważył
Do drugiego zdarzenia doszło 15 listopada o godz. 20.58. Zarejestrowała je kamera monitoringu.
- Ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny długości 300 metrów. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono także pewną ilość materiału wybuchowego, który nie zdetonował - powiedział szef rządu.
Podał, że ładunek ten eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa - Puławy, "nie doprowadzając do jego wykolejenia, a jedynie do niewielkiego uszkodzenia podłogi wagonu".
- Maszynista nawet nie odnotował tego zdarzenia, przejeżdżając przez to miejsce - zaznaczył premier Tusk.