"Dyskwalifikacja grozi sportowcom za demonstracje"
Sportu nie należy mieszać do polityki. Każdy sportowiec jest osobą wolną i może demonstrować, ale poza obiektami sportowymi. Jeśli to się zdarzy w czasie zawodów, grozi za to dyskwalifikacja. I nie zawaham się, choćby to był nie wiadomo jaki kandydat do jakiekolwiek medalu, żeby poniósł konsekwencje - mówił w "Kontrwywiadzie" RMF FM Piotr Nurowski. Prezes PKOL zapewnił jednak, że w Polskim Komitecie Olimpijskim nie będzie żadnych lojalek dla sportowców wyjeżdżających na olimpiadę do Pekinu.
20.03.2008 | aktual.: 20.03.2008 11:25
RMF FM: Panie prezesie, kiedy pan słyszy o tym, co dzieje się w Tybecie – o strzelaniu do tłumu, o rannych i zabitych, o czołgach na ulicach, myśli pan sobie” Chiny to świetny kraj, by organizować tam igrzyska olimpijskie”?
Piotr Nurowski: Tak sobie nie myślę. Niepokoi mnie to, momentami przeraża. Z drugiej jednak strony za sto trzydzieści kilka dni, 8 sierpnia inauguracja kolejnych igrzysk olimpijskich.
Igrzysk, które powinny być świętem braterstwa i pokoju. A Chiny to jest dzisiaj kraj terroru i prześladowań.
- To martwi, to na pewno boli, to nawet przeraża. Nie powiem może czegoś odkrywczego i nowego, ale my jako wolontariusze, działacze ruchu sportowego, olimpijskiego ciągle podkreślamy, że polityka jak najdalej od sportu, że sportu nie należy wykorzystywać do polityki.
Oczywiście nie należy wykorzystywać, ale czy można w kraju, gdzie dzieją się takie rzeczy, o którym Dalajlama mówi, że tam dochodzi do kulturowego ludobójstwa, czy w takim kraju mogą się odbywać igrzyska, w czasie których sportowcy będą wesoło sobie pląsali i rywalizowali ze sobą?
- Dobrze, że pan zacytował Dalajlamę. Dwukrotnie - ostatni raz w ubiegły czwartek potępiając to, co się dzieje w jego kraju, oficjalnie oświadczył że nie można karać narodu chińskiego, igrzyska olimpijskie powinny się tam odbyć.
- Tak. Wyrwało mi się takie sformułowanie. Rzeczywiście w 2001 roku, kiedy gremium w postaci członków Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego decydowało o tym, to ja sobie jakoś nie przypominam – a pamięć mam w miarę jeszcze dobrą – tych protestów, tych głosów sprzeciwu. A czy Chiny Anno Domini 2001 były inne niż dzisiaj?