PolskaDyrektor do nauczycielki: czyżbyś nie zażywała dziś seksu?

Dyrektor do nauczycielki: czyżbyś nie zażywała dziś seksu?

"Czemu jesteś taka smutna, czyżbyś dzisiaj nie zażywała seksu"? - kiedy jedna z nauczycielek Zespołu Państwowych Szkół Plastycznych im. T. Makowskiego w Łodzi usłyszała te słowa z ust dyrektora, oniemiała.

Dyrektor do nauczycielki: czyżbyś nie zażywała dziś seksu?
Źródło zdjęć: © Polska Dziennik Łódzki

07.07.2010 | aktual.: 08.07.2010 11:03

Kolejna zaczerwieniła się jak burak, gdy dyrektor stwierdził: "Idziesz już na lekcję? To jest mój ulubiony przedmiot, wiesz pochwy te sprawy...". Grono pedagogiczne powiedziało dość.

Marcin Walicki został dyrektorem szkoły 3 lata temu. Wydawało się, że nawiązał dobry kontakt z młodzieżą. Ciało pedagogiczne miało mieszane odczucia odnośnie do sposobu bycia przełożonego. Zwłaszcza że - jak twierdzą - jego żarty i zaczepki stawały się coraz bardziej śmiałe. Wreszcie 7 obecnych i byłych nauczycieli szkoły postanowiło stawić czoło zachowaniu dyrektora. - Próbowaliśmy szukać pomocy u wizytatora, ale nic to nie dało. Zgłaszaliśmy problem wizytatorce z ministerstwa kultury, ale usłyszeliśmy, że takie żarty służą rozładowaniu atmosfery - mówią rozżaleni nauczyciele.

Eleonora Kujawa-Stebel, wizytator przyznaje: - Kiedy dostaliśmy sygnał, że w szkole źle się dzieje, przeprowadziłam ankietę wśród uczniów i nauczycieli. Wyszło z niej, że tylko kilka osób skarży się na relacje z dyrektorem. Dyrektor to młody człowiek z wielkim poczuciem humoru. Zdarza się, że palnie coś bez zastanowienia - mówi.

Nauczyciele uznali, że miarka się przebrała, gdy dyrektor zaczął niewłaściwie odnosić się także wobec uczniów.

- Tuż przed egzaminem usłyszałam jak dyrektor mówi do maturzysty: "Jak nie zdasz matury, to ci coś urwę i twoja dziewczyna nie będzie chciała się z Tobą spotykać". To niedopuszczalne - podkreśla jedna z nauczycielek. Dlatego po naradzie z kolegami zdecydowali się zawiadomić resort kultury. "Dyrektor wprowadza w szkole bardzo napiętą atmosferę, co uniemożliwia spokojną pracę (...). Jest to przejaw nierównego traktowania pracowników. Dyrektor bardzo często używa w stosunku do swoich pracowników szczególnie nieprzyzwoitych i seksistowskich żartów" - czytamy w piśmie do ministerstwa kultury.

Nauczyciele podkreślają, że w szkole czują się zastraszeni i zaszczuci. Boją się sprzeciwić dyrektorowi. Twierdzą, że podsłuchuje pod drzwiami, jak prowadzą lekcje. - Mamy nadzieję, że sposób postępowania dyrektora zostanie przeanalizowany - mówi Sebastian Zaborowski, jeden z nauczycieli podpisanych pod petycją do ministerstwa.

Co na to wszystko dyrektor Marcin Walicki? Nie zaprzecza, że lubi dowcipkować w pracy. Prosi, by dokładnie zacytować jego słowa: - Moje żarty nie miały nikogo urazić. Wielokrotnie wspólnie z nauczycielami żartujemy w celu rozluźnienia atmosfery. Nie jestem zwolennikiem sztywnej atmosfery, gdyż nie służy to dobrym relacjom i poprawnej współpracy.

Pytany o niestosowną odzywkę wobec maturzysty, odpowiada: - Staram się mobilizować uczniów, ale nie w sposób przytaczany przez moich szanownych kolegów.

Edmund Wittbrodt, b. minister edukacji, nie ma wątpliwości, że zachowanie dyrektora Walickiego narusza przyjęte normy. - W szkole nie ma miejsca na takie uwagi. Jeśli pan dyrektor naprawdę w taki sposób odzywa się do nauczycieli i uczniów, nie powinien pełnić tej funkcji - powiedział.

- Ta sprawa kwalifikuje się do sądu pracy. Nauczyciele mogą wystąpić o zadośćuczynienie. Jeśli potrzebują pomocy prawnej, zapraszam - mówi Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowej Inspekcji Pracy w Łodzi. A Witold Matuszyński z Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego podkreśla, że jeśli pracownik uważa żarty szefa za niestosowne, powinien zwrócić mu na to uwagę. Jeśli to nie pomoże, żarty trzeba nagrać, by mieć dowód w sądzie. W takim zachowaniu można dopatrywać się bowiem elementów molestowania - mówi Matuszyński.

Resort kultury zapewnił nas, że zajmie się sprawą.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (221)