PolskaDyrekcja nie odpowiada za gwałty w domu dziecka

Dyrekcja nie odpowiada za gwałty w domu dziecka

Prokuratura Rejonowa w Myszkowie (Śląskie) przygotowała projekt umorzenia jednego z wątków śledztwa w sprawie ubiegłorocznych gwałtów, które trzej wychowankowie domu dziecka w Kłobucku popełniali na młodszych kolegach. Śledczy nie dopatrzyli się karalnych zaniedbań ze strony dyrekcji i personelu placówki.

Do prokuratury okręgowej trafił projekt umorzenia wątku dotyczącego ewentualnych zaniedbań w domu dziecka. Badano m.in. kwestie wcześniejszych oznak agresji seksualnej u jednego z wychowanków, a także niewystarczającej liczby pracowników - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, Romuald Basiński.

W głównym, zakończonym już wątku sprawy, w kwietniu tego roku prokuratura oskarżyła 18-latka z placówki w Kłobucku o wielokrotne gwałty na dzieciach w wieku od 6 do 13 lat. Jego sprawa toczy się przed sądem w Częstochowie. Dwaj młodsi prześladowcy - podczas popełniania przestępstw 14- i 15-letni - odpowiadają przed sądem rodzinnym.

Decyzja Prokuratury Rejonowej w Myszkowie o umorzeniu śledztwa nie jest jeszcze prawomocna - musi jeszcze zostać zaaprobowana przez Prokuraturę Okręgową w Częstochowie, która dochodzenie objęła nadzorem służbowym. Wcześniej już raz częstochowscy śledczy uchylili decyzję prokuratury rejonowej o zaniechaniu podjęcia śledztwa w tej sprawie - motywowaną przez nią brakiem materiału dowodowego.

Po interwencji jednostki nadrzędnej, myszkowscy śledczy przez kilka ostatnich miesięcy wyjaśniali jednak kwestię ewentualnych nieprawidłowości w kłobuckiej placówce. Dowiedzieli się m.in., że jeden z prześladowców młodszych dzieci już w 2004 r. przejawiał cechy agresji seksualnej. Ustalili, że wkrótce po ich wykryciu chłopak został objęty specjalistycznym leczeniem.

Choć to leczenie po czasie okazało się niewystarczające, personel placówki zrobił wówczas, co należało. Podobnie sprawa wygląda z brakiem etatów dla wychowawców i opiekunów wykazanym przez urzędników wojewody śląskiego po wykryciu gwałtów. Prokuratorzy ustalili, że nie był to efekt zaniechania dyrekcji - wyjaśnił Basiński.

Kontrola urzędników wojewody i śledztwo prokuratury wykazały, że od września do października ubiegłego roku - w czasie gdy w placówce dochodziło do gwałtów - nocną opiekę nad dziećmi sprawowali tylko opiekunowie, wbrew przepisom nie było natomiast wychowawców.

Dochodzenie potwierdziło zeznania dyrektorki placówki, która twierdziła, że w ubiegłym roku wielokrotnie wnioskowała do swego organu prowadzącego - starostwa powiatowego w Kłobucku - o dodatkowych pracowników. Dwaj nowi wychowawcy pojawili się w domu dziecka w kwietniu, kolejni dwaj w listopadzie.

Problem molestowania i gwałtów w kłobuckim domu dziecka wykryła 23 października zeszłego roku pracująca tam wychowawczyni, gdy jeden z chłopców powiedział jej, że został zgwałcony przez 15- letniego wychowanka placówki. Wychowawczyni powiadomiła wtedy policję.

Podczas rozmów wychowawców z dziećmi okazało się, że zarówno gwałtów, jak i ofiar było znacznie więcej. Ofiarami zgwałceń i innych form molestowania seksualnego, które miały miejsce od września 2006 r., padło łącznie kilkunastu chłopców. Ich prześladowcami zajęła się prokuratura.

Główny sprawca gwałtów - 18-latek - pozostaje w areszcie od października ubiegłego roku. Najpierw przyznawał się do zarzucanych mu czynów, potem jednak zaprzeczył im. Jego proces jest niejawny. Poszczególne popełnione przez niego przestępstwa zagrożone są karą do 12 lat więzienia, kara łączna może wynieść do 15 lat pozbawienia wolności.

Sprawę dwóch młodszych sprawców aktów agresji seksualnej w kłobuckim domu dziecka prowadzi - po wyeliminowaniu podczas śledztwa możliwości popełniania przez nich gwałtów zbiorowych - sąd rodzinny, również w trybie niejawnym. Najcięższa kara, jaka może zostać wobec nich zastosowana, to umieszczenie w domu poprawczym.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)