Dyrekcja muzeum Auschwitz: przestrzegaliśmy procedur
Krakowska Prokuratura Okręgowa zarzuciła muzeum Auschwitz-Birkenau, że kradzież napisu "Arbeit macht frei" wykazała, iż placówka nie była należycie chroniona. Muzeum odpiera zarzuty i uważa, że wszelkie procedury - uzgodnione z policją - były przestrzegane. Co więcej, policjanci nie zgłaszali do nich poważniejszych zastrzeżeń.
23.12.2009 | aktual.: 23.12.2009 11:22
Prokurator okręgowy Artur Wrona powiedział podczas konferencji prasowej, że "nie ulega wątpliwości, iż teren obozu nie był należycie chroniony". Zapowiedział wszczęcie postępowania w sprawie niedopełnienia obowiązków przez dyrekcję muzeum. Prokurator uzasadniał, że sprawcy dostali się na teren obozu bez trudu i niezauważeni. Przyjechali ok. 18.00, po raz pierwszy usiłowali dokonać kradzieży około godziny 21. Nikt z ochrony placówki ich nie zauważył. Sprawcy wrócili tuż po północy i ukradli napis, co ochrona zauważyła dopiero po godzinie 5 rano.
"Trudno chronić tak wielki teren"
Rzecznik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Jarosław Mensfelt w oświadczeniu przypomniał, że placówka to prawie 200 hektarów powierzchni, ponad 150 budynków i ponad 300 ruin, kilometry ogrodzeń, wieże wartownicze, a także archiwa i zbiory. - Teren jest udostępniany dla ponad miliona zwiedzających, którzy co roku odwiedzają muzeum. Zabezpieczenie tak rozległego i skomplikowanego terenu jest rzeczą niezwykle trudną - powiedział.
Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotr M.A. Cywiński już w poniedziałek mówił, że niektóre procedury i priorytety bezpieczeństwa w placówce, w obliczu kradzieży historycznej tablicy z napisem "Arbeit macht frei", zostaną ponownie przemyślane. Muzeum w najbliższym czasie zaproponuje też zmiany w niektórych zapisach planu ochrony. Stanowczo podkreślił zarazem, że w ostatnich latach placówka rozwinęła metody monitoringu i zabezpieczeń elektronicznych przede wszystkim w budynkach, gdzie przechowywane są poesesmańskie archiwa i przedmioty poobozowe. - Monitoring wideo był rozbudowywany na razie głównie w przestrzeni byłego obozu Auschwitz II-Birkenau. Jego wielkość - ponad 170 hektarów - jest specyficznym wyzwaniem dla ochrony - dodał.
Zarówno Cywiński, jak i Mensfelt podkreślali też, że program jest realizowany tylko i wyłącznie w oparciu o niewysoki budżet placówki.
Rzecznik muzeum Jarosław Mensfelt przypomniał, że w ostatnich latach w placówce skupiano się na rozwoju systemów zabezpieczeń wewnątrz budynków muzeum Auschwitz. Tam przechowywane są dziesiątki tysięcy archiwalnych dokumentów obozowych i poobozowych, a także dziesiątki tysięcy obiektów historycznych: muzealia, czy też dzieła sztuki. - Po uzyskaniu niezbędnych zezwoleń służb konserwatorskich położone zostały dwa lata temu pierwsze odcinki przewodów światłowodowych, które mają na celu zintegrowanie systemu bezpieczeństwa - dodał Mensfelt.
Rzecznik przypomniał zarazem, że w muzeum wdrożony jest elektroniczny system kontroli pracy wartowników w terenie. Ich praca jest elektronicznie rejestrowana i dokumentowana całą dobę. - Na tej podstawie możemy stwierdzić, że w nocy z 17 na 18 grudnia obchód był realizowany zgodnie z planem ochrony, który był uzgodniony z policją - powiedział.
- W analizie przebiegu służby nocnej z 17 na 18 grudnia odnotowano ślady na śniegu w okolicach bramy "Arbeit macht frei" o godzinie 22.12. Dowódca zmiany wykonał obchód sprawdzający. Nie stwierdził obecności żadnych postronnych osób na terenie - powiedział Mensfelt.
Historia zaginięcia tablicy
Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" znad obozowej bramy została skradziona w piątek nad ranem. Oburzenie z powodu kradzieży wyrazili m.in. byli więźniowie, prezydent, premier i środowiska żydowskie. Napis został odnaleziony późnym wieczorem w niedzielę we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli ją na trzy kawałki.
Policjanci zatrzymali także pięciu mężczyzn podejrzewanych o kradzież. Dwóch zatrzymano w Gdyni, trzech kolejnych w miejscu ich zamieszkania pod Toruniem. Mają od 20 do 39 lat. Usłyszeli już zarzuty kradzieży dobra o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz jego uszkodzenia, za co grozi do 10 lat więzienia. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krakowie.