Dymisja dyrektora odwożonego przez zaginionych policjantów
Wicepremier, szef MSWiA Ludwik Dorn przyjął dymisję dyrektora Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego (DBP) w ministerstwie Tomasza Serafina, którego odwozili do domu zaginieni w nocy z piątku na sobotę policjanci z warszawskiego komisariatu kolejowego. Jak poinformował rzecznik resortu Tomasz Skłodowski, Serafin
złożył dymisję w poniedziałek.
04.12.2006 | aktual.: 04.12.2006 18:10
Już trzecią dobę trwają poszukiwania sierż. Tomasza Twardo i st. post. Justyny Zawadki z warszawskiego komisariatu kolejowego. W akcji w całym kraju bierze udział ok. 2 tys. policjantów.
Minister wyznaczył też 30 tys. zł nagrody dla osoby lub osób, które przekazując policji informacje dotyczące zaginionych policjantów w znaczący sposób przyczynią się do ich odnalezienia.
W tej sprawie odwołany ze stanowiska został już komendant komisariatu kolejowego - według ustaleń postępowania prowadzonego na polecenie szefa policji to właśnie on kazał funkcjonariuszom odwieźć urzędnika do domu. Materiały z postępowania w poniedziałek rano trafiły do prokuratury.
Wewnętrzne postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadziło też Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. Wynika z niego - jak poinformował Skłodowski - że to Serafin zwrócił się z prośbą do komendanta, by odwieziono go do domu. Prośba ta nie miała charakteru polecenia służbowego i nie miała bezpośredniego związku z wykonywanymi obowiązkami - dodał.
W poszukiwania zaginionych policjantów zaangażowani są funkcjonariusze z prewencji, CBŚ, ale także analitycy kryminalni. W tej sprawie policja przesłuchała już ok. 100 osób, m.in. bliskich dwojga zaginionych policjantów, znajomych i funkcjonariuszy z komisariatu kolejowego. Dwukrotnie był też przesłuchiwany dyrektor DBP. Na bieżąco sprawdzane są też wszystkie informacje m.in. od mieszkańców Mazowsza.
W KSP działa też specjalny sztab nadzorujący akcję poszukiwawczą. Rozpatrywane są różne wątki: począwszy od tego, że funkcjonariusze sami opuścili służbę - po działanie grup przestępczych. Policja bada też, czy nie ma związków pomiędzy zaginięciem policjantów, a napadem rabunkowym na stację paliw w Nowych Osinach (k. Mińska Mazowieckiego). Doszło do niego także w sobotnią noc ok. godz. 3. Właściciela pobiło dwóch mężczyzn, ukradli kasetkę z 6 tys. złotych i uciekli hondą civic.
Sami policjanci przesłuchali w związku z zaginięciem swoich kolegów już ok. 100 osób, m.in. bliskich dwojga zaginionych policjantów, znajomych i funkcjonariuszy z komisariatu kolejowego. Dwukrotnie był też przesłuchiwany dyrektor DBP - Tomasz Serafin, którego feralnej nocy odwozili do domu. Na bieżąco sprawdzane są też wszystkie informacje m.in. od mieszkańców Mazowsza.
W poszukiwaniach zaginionych policjantów biorą udział funkcjonariusze z prewencji, CBŚ, ale także analitycy kryminalni. W akcję zaangażowany jest również śmigłowiec z kamerami termowizyjnymi. Sprawdzane są m.in. hotele i stacje benzynowe, przeszukiwane lasy i jeziora. Dotychczas nie było żadnego sygnału, by funkcjonariusze trafili do jakiegoś szpitala.
Po raz ostatni samochód zaginionych - nieoznakowany zielony polonez, o numerze rejestracyjnym WJ 09398 - zarejestrowały kamery monitoringu stacji paliw Statoil w miejscowości Gręzów pod Siedlcami ok. godz. 3 w nocy. Policjanci dotąd nie skontaktowali się ani z przełożonymi, ani ze swoimi bliskimi.
Jak poinformował rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski, cały czas milczy też telefon komórkowy, który miał przy sobie sierż. Twardo. Policjanci nie mieli radiostacji, jedynie st. post. Zawadka miała policyjną broń.