Dym w rejonie Bazyliki Narodzenia
(AFP)
Kłęby białego dymu unosiły się w
poniedziałek rano w rejonie obleganej od 13 dni przez wojska
izraelskie Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem.
15.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Świadkowie, cytowani przez agencję Reuters, twierdzą, że na placu przed świątynią słychać było także odgłosy wybuchu granatów. Dym prawdopodobnie jest wynikiem wybuchu granatów oszałamiających, zastosowanych przez Izraelczyków.
W poniedziałek nad ranem palestyńskie źródła podały, że oddziały izraelskie ostrzelały Bazylikę, armia izraelska natychmiast jednak zaprzeczyła, by doszło do jakiejkolwiek strzelaniny.
Izrael zapowiadał, że nie naruszy świętego miejsca wszystkich chrześcijan, gdzie od 2 kwietnia ukrywa się ponad dwustu Palestyńczyków.
Dowództwo armii przyznało natomiast, że w kilku innych punktach miasta doszło do wymiany ognia z Palestyńczykami. W poniedziałek w dwu odrębnych incydentach zginęło w Betlejem dwu Palestyńczyków.
Izraelczycy twierdzą też, że w mieście odkryto i zniszczono laboratorium palestyńskie, w którym produkowane były materiały wybuchowe. Na miejscu przeprowadzono wybuch kontrolowany - eksplozję słychać było niemal w całym mieście.
Negocjacje, prowadzone w sprawie losu osób, pozostających w świątyni, do tej pory nie przyniosły rezultatu. Palestyńczycy odrzucili propozycję premiera Izraela Ariela Szarona, który zaoferował korzystającym ze schronienia w świątyni wybór: proces przed izraelskim sądem bądź wyjazd zagranicę bez prawa powrotu.
Palestyńczycy, którzy ukrywają się w obleganej przez izraelskich żołnierzy bazylice, zaapelowali w sobotę o pomoc do papieża Jana Pawła II, sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana i sekretarza stanu USA Colina Powella.
O pomoc proszą też franciszkanie, wskazując na nieludzkie warunki sanitarne i wyrażając obawę, że izraelskie siły specjalne mogą spróbować opanować część klasztoru.(iza)