Dwie osoby zginęły w pożarze, troje dzieci osieroconych
Olsztyńska prokuratura okręgowa umorzyła śledztwo w sprawie pożaru domu handlowego "Stokrotka" w Giżycku, w którym przed trzema laty zginęły dwie osoby, a siedem podtruło się czadem. W ocenie śledczych brak dowodów, że doszło do przestępstwa. Podczas śledztwa wykryto liczne uchybienia w projekcie i wykonaniu systemu ostrzegania przeciwpożarowego.
Badając dokumentację prokuratura odkryła również, że w 2004 r. budynek - przez kilka pierwszych miesięcy funkcjonowania tam domu handlowego - wbrew przepisom nie miał instalacji przeciwpożarowej.
Do tragicznego pożaru dwukondygnacyjnego domu handlowego doszło w marcu 2008 r. w Giżycku. Ogień wybuchł w mieszczącym się w piwnicy sklepie AGD, na skutek zwarcia instalacji elektrycznej. W wyniku zatrucia tlenkiem węgla zmarły dwie młode ekspedientki - Aleksandra W. i Dorota J. Jedna z kobiet osierociła troje dzieci. Siedem innych osób hospitalizowano z objawami podtrucia czadem. Straty wywołane pożarem sięgały 14,9 mln zł.
Śledztwo w tej sprawie trwało ponad 3 lata. Zdaniem śledczych głównie dlatego, że czekano na dwie ekspertyzy biegłych z zakresu pożarnictwa, których wynik był decydujący dla oceny zdarzenia.
Jak poinformował w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Mieczysław Orzechowski, śledztwo umorzono wobec braku podstaw do stwierdzenia przestępstwa. Badano wątki dotyczące przyczyny pożaru oraz nieprawidłowości w ochronie przeciwpożarowej budynku i przebiegu akcji ratowniczej. Podczas trwania śledztwa nikomu nie przedstawiono zarzutów.
Ustalono, że zwarcie instalacji elektrycznej spowodowała zawilgocona zamrażarka, stojąca w sklepie AGD w piwnicy budynku. Prokuratorzy - opierając się na opinii biegłych - uznali jednak, że brak jest dowodów na nieumyślne spowodowanie pożaru poprzez niewłaściwą eksploatację urządzenia.
Prokuratura nie stwierdziła również rażących uchybień w przebiegu akcji gaśniczej i ratowniczej. Nie potwierdzono tezy, że w działaniach uczestniczyło zbyt mało strażaków i brakowało im aparatów tlenowych oraz sprzętu gaśniczego.
Śledczy badali, czy do śmierci obu kobiet mogło przyczynić się niedopełnienie obowiązków przez ratowników. Przeszukiwanie płonących i zadymionych pomieszczeń piwnicy trwało ponad godzinę. W tym czasie sprzedawczynie dwukrotnie dzwoniły do strażaków po pomoc. Informowały jednak, że są w sklepie odzieżowym, w którym drzwi są otwarte. Tymczasem znaleziono je w pomieszczeniu za zasłoniętą roletą przeciwwłamaniową. Zmarły wkrótce po przewiezieniu do szpitala.
Podczas śledztwa wykryto liczne uchybienia w projekcie i wykonaniu systemu ostrzegania przeciwpożarowego. W dniu tragedii tzw. ręczne ostrzegacze pożarowe były reperowane, a alarm kilkakrotnie włączał się bez powodu. Wbrew przepisom klapa przeciwdymna ani drzwi ewakuacyjne nie były podłączone do centrali systemu. Według biegłych nieprawidłowości nie miały jednak decydującego wpływu na przebieg pożaru i akcji ewakuacyjnej. Ogień został zauważony bardzo szybko przez jednego ze świadków, który zaalarmował strażaków.
Badając dokumentację prokuratura odkryła również, że w 2004 r. budynek - przez kilka pierwszych miesięcy funkcjonowania tam domu handlowego - wbrew przepisom nie miał instalacji przeciwpożarowej. Mimo tego ówczesny komendant straży pożarnej w Giżycku wydał warunkowo pozytywną opinię, umożliwiającą otwarcie obiektu. Jednak z powodu przedawnienia tego czynu prokuratura nie przedstawiła mu zarzutu przekroczenia uprawnień.