Dwaj serbscy zbrodniarze wojenni będą odbywać kary w Polsce? Sąd odroczył sprawę jednego z nich
Warszawski sąd odroczył sprawę przejęcia przez Polskę serbskiego zbrodniarza wojennego gen. Vladimira Lazarevicia, bo chce od Trybunału w Hadze szczegółowych informacji o stanie jego zdrowia. Wnosił o to polski adwokat Lazarevicia - co poparł polski prokurator. Międzynarodowy Trybunał Karny dla b. Jugosławii w styczniu zwrócił się do Polski, by przyjęła do odbycia kary dwóch skazanych Serbów.
Na początku 2014 r. 59-letni Sreten Lukić (b. szef serbskiej policji w Kosowie) został prawomocnie skazany na 20 lat więzienia, a 65-letni Lazarević (b. dowódca wojsk serbskich w Kosowie) na 14 lat. Uznano ich za winnych deportacji i morderstw oraz innych zbrodni przeciw ludzkości wobec albańskiej ludności Kosowa w latach 1998-1999.
Konflikt w Kosowie
W 1998 r. Serbia zintensyfikowała działania wojska i policji w tej zbuntowanej swej prowincji, gdzie większość stanowią Albańczycy. W styczniu 1999 r. doszło do masakry kilkudziesięciu Albańczyków. Według Belgradu byli to partyzanci, według kosowskiej UCK - cywile. W marcu 1999 r. zaczęły się naloty NATO na Jugosławię. Podczas konfliktu śmierć poniosło 13 tys. ludzi, w większości Albańczyków. W 2008 r. Kosowo ogłosiło niepodległość od Serbii.
W 2005 r. Lukić i Lazarević oddali się w ręce w Trybunału w Hadze. Wiązano to z faktem, że władze Serbii były pod silną presją wspólnoty międzynarodowej z powodu braku współpracy z Trybunałem, a UE zażądała postępu, który pozwoliłby Serbii rozpocząć negocjacje z UE o zawarciu układu stowarzyszeniowego. Paradoksem było, że Lukić - jako wiceszef serbskiego MSW - nadzorował akcję aresztowania byłego prezydenta Slobodana Miloszevicia i odsyłania go do Hagi w 2001 r.
Polski sąd bada "dopuszczalność prawną"
Nie wiadomo, dlaczego Trybunał wybrał Polskę - na przyjmowanie skazanych przez Trybunał zgodziło się w sumie 17 państw.
We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie zajął się "dopuszczalnością prawną" przekazania Serbów. Jeśli sąd prawomocnie uznałby to za niedopuszczalne, byłaby to decyzja ostateczna; jeśli by się zgodził, ostateczna decyzja należałaby do ministra sprawiedliwości. Serbowie (nie zostali doprowadzeni do sądu; nie ujawniono, gdzie dziś przebywają) będą mogli odwoływać od wydanych decyzji. Przejęcie kogoś do odbycia kary jest możliwe nawet bez zgody danej osoby.
Polski pełnomocnik Serbów mec. Mikołaj Pietrzak ujawnił sądowi, że Lazarević podczas spotkania z nim powiedział o "ważnych problemach zdrowotnych", które nie są odzwierciedlone w dokumentacji przekazanej sądowi przez Trybunał. - On przyjmuje 28 leków dziennie na różne schorzenia; jest po sześciu różnych operacjach - dodał.
Według adwokata w takiej sytuacji przekazanie oznaczałoby naruszenie podstawowych praw Lazarevicia. Mec. Pietrzak miał też wątpliwości, czy polski system więzienny zapewniłby mu właściwą opiekę, zwłaszcza podczas jego transportu do Polski. Dlatego adwokat wniósł by sąd odroczył sprawę Lazarevica i wystąpił do Trybunału o pełną dokumentację medyczną, a potem - o powołanie biegłych lekarzy. - Dopiero wtedy byłoby możliwe zbadanie, czy można go przekazać Polsce - podkreślił.
Przedstawicielka polskiej prokuratury przychyliła się do wniosku Pietrzaka.
Sędzia Katarzyna Capałowska postanowiła zwrócić się do Trybunału o pełną dokumentację medyczną tego skazanego oraz o informację, czy "obecna sytuacja zdrowotna pozwala na transportowanie go i ewentualnie pod jakimi warunkami". Po uzyskaniu tego sąd podejmie decyję co do powołania biegłych. Sprawę odroczono do 14 stycznia 2015 r.
Sprawę Lukicia sąd zbada po godz. 12. Mec. Pietrzak ujawnił, że poprze wniosek o przekazanie go Polsce do odbycia kary.
W oddzielnym postępowaniu - gdyby doszło do przekazania - sąd musiałby dostosować wyrok Lukicia do polskiego prawa (nie zna ono kary 20 lat więzienia) - mogłoby to być 15 lat. Nie oznaczałoby to dla niego wolności, bo Trybunał nie byłby związany karą dostosowaną przez polski sąd i po jej ukończeniu podjąłby on własną decyzję co do dalszych losów Serba.
Inny zbrodniach w polskim więzieniu
Karę 35 lat więzienia za masakrę w 1995 r. w muzułmańskiej enklawie w bośniackiej Srebrenicy od marca br. odbywa już w Polsce inny serbski zbrodniarz, gen. Radislav Krstić. Warszawski sąd zgodził się na to w 2012 r. "Przejęcie skazanego nie narusza bezpieczeństwa i porządku prawnego w Polsce ani nie stwarza ryzyka dla polskich obywateli" - tak sędzia Igor Tuleya uzasadniał tę decyzję. Karę Krsticia z Hagi polski sąd dostosował do istniejącego w Polsce wymiaru 25 lat więzienia.
Wykonywanie kary takich osób kontroluje Międzynarodowy Czerwony Krzyż. Przy sprawie Krsticia podawano, że jego utrzymanie to koszt. ok. 24 tys. zł rocznie. Przebywa on w jednoosobowej celi, monitorowanej przez całą dobę, w Piotrkowie Trybunalskim.
Podstawą prawną przejmowania przez Polskę skazanych przez Trybunał w Hadze jest zawarta w 2008 r. umowa Polski z ONZ o wykonywaniu wyroków Trybunału. W sejmowej debacie nad umową przedstawiciel rządu Igor Dzialuk z MS zapewniał, że możliwe jest przekazanie Polsce maksymalnie pięciu więźniów. Na pytanie, czy nie pogorszy to relacji Polski z państwami b. Jugosławii, odparł, że "wszystkie kraje z terenu byłej Jugosławii aktywnie współpracują z Międzynarodowym Trybunałem Karnym dla b. Jugosławii, także Serbia".
Sprawa Krsticia była pierwszym takim przypadkiem. Według mediów Trybunał prosił Polskę o przyjęcie skazanego, bo żaden kraj nie był w stanie zapewnić mu bezpieczeństwa. Jest on pierwszym zbrodniarzem wojennym odsiadującym wyrok w polskim więzieniu od prawie 30 lat. Ostatnim był hitlerowski zbrodniarz Erich Koch, gauleiter Prus Wschodnich, skazany na karę śmierci, której nie wykonano - zmarł w więzieniu w Barczewie w 1986 r.