Dwa wilki zastrzelone. Cicha wojna myśliwych, a chodzi o pieniądze
W obu ostatnich przypadkach zastrzelenia wilków tropy śledztw prowadzą do myśliwych. Według policji i przyrodników motywem zabicia zwierząt jest cicha wojna z chronionym gatunkiem. Chodzi o duże pieniądze za zwierzynę, którą zjadają te drapieżniki.
- Ogrom włożonej przez wielu ludzi pracy, miesiące badań, obserwacji na nic. Ktoś go zabija, odcina mu łeb, zakopuje jego obrożę głęboko pod ziemię. Brak mi słów. Tylko krzyczeć się chce - komentuje sprawę zabicia wilka Miko Izabela Całuś. To lekarka weterynarii, która w ubiegłym roku uratowała tego wilka od śmierci po zderzeniu z samochodem.
Po rehabilitacji wilk powrócił do sił. Przeszedł kilkaset kilometrów, by osiedlić się w woj. opolskim. Tam został zastrzelony. Sprawca zdjął mu obrożę z nadajnikiem GPS i zakopał. Drugie podobne dochodzenie dotyczy wilka o imieniu Kosy. Był największym samcem widywanym w Roztoczańskim Parku Narodowym. Zginął kilka dni temu na pograniczu parku narodowego, a strzał padł z myśliwskiej ambony.
Kto zabija wilki? Głównymi podejrzanymi myśliwi
Zabito wilki w świetnej kondycji, będące ozdobą wilczych stad. Przyrodnicy i policja nie zamierzają odpuścić tych śledztw. Podejrzenia padły na myśliwych z dwóch kół łowieckich: "Słonka" w Zwierzyńcu oraz "Brzezina" w Opolu.
- Nad tą sprawą pracujemy bardzo intensywnie. Sprawdziliśmy, kto polował w miejscu, gdzie zabito wilka. Jesteśmy już bardzo blisko wykrycia sprawcy. Nie mogę ujawnić więcej szczegółów - mówi WP asp. sztab. Dawid Gierczyk z komendy w Kluczborku (ci policjanci tropią zabójców wilka Miko).
Z kolei na polu gdzie zginął wilk Kosy, w poniedziałek odbyła się wizja lokalna. Poszukiwano kuli, która uśmierciła zwierzę. Jeśli zostanie odnaleziona, a strzał padł z zarejestrowanej broni, odnalezienie sprawcy będzie łatwe.
- Jeśli to zrobił nasz myśliwy, na pewno poniesie surowe konsekwencje. Strzelanie do wilków to kłusownictwo - mówi WP Andrzej Wojtyło, prezes koła łowieckiego "Słonka". Na jego terenach znaleziono wilka Kosego. Prezes dodaje, że osobiście sprawdził książkę wpisów na polowanie. W dniu, kiedy strzelano do wilka, żaden myśliwy oficjalnie nie polował w tym miejscu.
Myśliwi po cichu strzelają do wilków
Śledczy i przyrodnicy przypuszczają, że wilki zabito w wyniku cichej wojny, jaką rozpoczęli myśliwi. Chodzi o pieniądze. Na terenach, gdzie wprowadzają się wilki, koła łowieckie notują straty finansowe.
Wilcza rodzina potrafi upolować 2-3 sztuki saren lub jeleni w tygodniu (dane z badań Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży). W ten sposób wilki konkurują z myśliwymi, którzy polując na tę samą zwierzynę, zapewniają sobie przychody ze sprzedaży tusz zwierząt. Trzeba dodać, że upolowana przez myśliwego zwierzyna trafia do skupu. Za jedną sarnę koło łowieckie otrzymuje od 200 do 290 zł (ok. 15 zł za kg). Jeleń osiągający wagę ponad 100 kg oznacza od 900 do 1800 zł żywej gotówki dla koła.
- Zwierzyna, zwłaszcza jelenie, potrafią migrować przed wilkami do innych obwodów łowieckich. W efekcie koło, które zakładało w budżecie przychody ze sprzedaży 100 jeleni, nagle nie ma tych pieniędzy. Nie ma na co polować - tłumaczy jeden z łowczych okręgowych Polskiego Związku Łowieckiego.
- Z tych środków koła łowieckie płacą odszkodowania rolnikom za szkody w uprawach np. zjedzoną kukurydzę i zboże na polach. Jeśli myśliwym brakuje pieniędzy, to muszą dołożyć z własnej kieszeni - dodaje. Szacuje, że straty za które obwiniane są wilki, mogą w przypadku wielu kół łowieckich sięgać nawet 20-30 tys. zł rocznie.
Stąd wielka niechęć myśliwych do wilków, które w ostatnich latach zaczęły pojawiać się już w całej Polsce. Wilki są pod ochroną, ale jaki to problem ustrzelić drapieżnika na samotnym polowaniu w księżycową noc. Po pierwszych doniesieniach o zabiciu wilków, na forach myśliwskich pojawiały się komentarze pochwalające kłusownictwo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl