"Dwa samochody dostaliśmy od bezdomnego". Oto, co powinien zrobić z o.Rydzykiem Urząd Skarbowy
- Nigdy nie tłumaczcie się tak przed urzędem skarbowym. Chyba że jesteście samobójcami podatkowymi - mówi ekspert podatkowy, który na prośbę WP przyjrzał się niewiarygodnej sprawie samochodów podarowanych ojcu Tadeuszowi Rydzykowi przez bezdomnego.
23.01.2018 | aktual.: 24.01.2018 11:49
Czy znajdzie się odważny inspektor podatkowy? Najłagodniejsze, co po tej wypowiedzi powinno spotkać ojca Tadeusza Rydzyka, to kontrola podatkowa kierowanych przez niego fundacji. - Jeśli auto było darowizną na rzecz fundacji Lux Veritatis czy Nasza Przyszłość, to mogą one być zobowiązane do zapłaty 19-procentowego podatku dochodowego - komentuje ekspert podatkowy renomowanej kancelarii. Prosi jednak o niepodawanie nazwiska.
Przyjechał bezdomny i dał dwa samochody
Afera zaczęła się od słów ojca Tadeusza Rydzyka na antenie TV Trwam, gdzie przedstawiał on swojego rozmówcę: - Kawałeczek z akademika jechaliśmy Maybachem i mogliśmy porozmawiać. I co, długi był ten Maybach, ze 20 metrów? - spytał studenta. Ten odparł: - Nie.
W kontekstu wynikało, że o. Rydzyk robił sobie żarty z "Gazety Wyborczej". Wspomniał jednak o swoim nowym samochodzie: - Akurat ten samochód dostaliśmy od bezdomnego. Tak, przyjechał bezdomny i dał nam dwa samochody. Pan Stanisław z Warszawy, niestety zmarł - powiedział Rydzyk, wywołując zdziwienie gości w studiu.
Teoretycznie ojciec Rydzyk nie ma żadnego majątku. Jako zakonnik, który złożył śluby ubóstwa, może mieć jedynie rzeczy osobiste. W praktyce, założona przez niego fundacja Lux Veritatis ma majątek wyceniany na 188 mln zł, w tym także garaż z flotą pojazdów. Dar dwóch samochodów rodzi konsekwencje podatkowe. Jeśli chodziło o słynnego Maybacha, to nawet używana limuzyna tej klasy kosztuje ok. 500 tys. zł. Wówczas kwota podatku do zapłaty mogłaby przekraczać 100 tys. złotych. Ostatnio Rydzyk wożony jest jednak limuzyną Audi A6. Wyceniana jest na nie więcej niż 300 tys. zł.
Ekspert podatkowy widzi problem tak: - Podatku można uniknąć, ale... bezdomny pan Stanisław musiałby zadeklarować, iż jego dar przeznaczony jest dla fundacji na działalność statutową. Dokładniej, od podatku zwolniona jest działalność naukowa, oświatowa, w tym również polegająca na kształceniu studentów, kulturalna, w zakresie kultury fizycznej i sportu, ochrony środowiska, wspierania lokalnych społeczności i kultu religijnego - wylicza.
Twarde dowody albo podatek
Na tym nie koniec. - Historia ojca Tadeusza jest niesamowita. Urząd Skarbowy zazwyczaj nie bierze na wiarę tak nieprawdopodobnych tłumaczeń. Żąda dowodów, na piśmie i ze wszystkimi danymi darczyńcy. Znam podatników, którzy latami procesowali się w sądzie, udowadniając legalność darowizny od rodziców - podkreśla ekspert i przywołuje głośne sprawy.
Głośno było o wyroku i wielkim podatku dla małżeństwa, do którego doczepił się Urząd Skarbowy. Urzędnicy stwierdzili, że para kupiła nieruchomość, na którą według oficjalnych dochodów nie było jej stać. Na nic zdały się tłumaczenia i zeznania świadków, że para dysponowała kwotą 300 tys. dolarów podarowaną przez jednego z rodziców. Sąd stwierdził, że na podatnikach ciążył obowiązek przedłożenia "wiarygodnych dowodów pokrycia wydatku w majątku". W sprawie naliczono 75 procent podatku od tzw. nieujawnionych źródeł dochodów.
Fiskus znalazł czas na badanie historii prostytutki, która po 9 latach pracy w zawodzie postanowiła ujawnić swoje oszczędności. Aby uniknąć 75-procentowego podatku, musiała przedstawić całe swoje seksualne dossier: zestawienia przelewów na konto kwot wpłaconych od klientów. Pokazała ogłoszenia na seks portalach, reklamy seks usług, na których występuje z zamazaną twarzą, i oryginały fotografii z sesji zdjęciowych. Ujawniła pseudonim, cennik usług, godziny pracy, a nawet recenzje klientów zamieszczone pod ogłoszeniami internetowymi.
Rozmówca WP tłumaczy, że w przypadku "zwykłego śmiertelnika" Urząd Skarbowy najpewniej uznałby, że pochodzenie majątku nie jest należycie udokumentowane i przystąpiłby do wymierzenia podatku od dochodów nieujawnionych. Podatnik może powoływać się na niezadeklarowaną darowiznę, ale wtedy musiałby chociaż wskazać osobę darczyńcy (imię, nazwisko, adres, itp.). Nie jak to określił Rydzyk: "bezdomny, pan Stanisław z Warszawy, który zmarł".