Dwa lata więzienia w zawieszeniu dla Kiszczaka
Sąd Okręgowy w Warszawie skazał byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka na cztery lata więzienia, ale na mocy amnestii złagodził karę do dwóch lat i zawiesił jej wykonanie. Kiszczak odpowiadał w procesie w sprawie przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników z kopalni "Wujek" po ogłoszeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. Sąd uznał go za winnego; wyrok nie jest prawomocny.
Według aktu oskarżenia Kiszczak jako szef MSW "sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r., pierwszego dnia stanu wojennego, tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować strajkujące zakłady. Zdaniem prokuratury bez żadnej podstawy prawnej Kiszczak przekazywał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swoje uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni przez te oddziały.
Według prokuratury było to podstawą działań milicjantów, którzy 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelali w kopalni "Manifest Lipcowy" (gdzie ranili 25 górników) i w "Wujku" (tam zabili dziewięciu). Kiszczak, podobnie jak milicjanci oskarżeni w Katowicach, twierdził, że strzelano indywidualnie, w obronie własnej przed atakującymi robotnikami.
Prokurator żądał
10 grudnia prokurator zażądał uznania Kiszczaka za winnego popełnienia zarzuconego mu czynu. Popierali go oskarżyciele posiłkowi - rodziny poszkodowanych w zajściach, a także przedstawiciele NSZZ "Solidarność". Obrońca i sam Kiszczak chcieli uniewinnienia.
Po wyroku oskarżony nie chciał go komentować. Powiedział tylko, że takiego wyroku się nie spodziewał, i że nie czuje się winny. Spytany, czy będzie składał apelację, Kiszczak odparł, że jeszcze nie wie. To samo powiedział jego obrońca, mecenas Grzegorz Majewski. Ocena prawna szyfrogramu Kiszczaka okazała się kluczowa dla procesu i uznania winy oskarżonego.
"Szyfrogram stanowił dla służb podległych ministrowi pierwszą regulację, był obowiązującą regułą i musiał być przestrzegany" - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Sobkowicz. Wyjaśnił, że szyfrogram ten trafił do komend milicji szybciej niż sam dekret o stanie wojennym, w którym także regulowane były zasady użycia broni - był więc jego wyprzedzeniem i to w dodatku z elementami decyzji własnej Kiszczaka, bo wprowadził on do niego nową kategorię - dopuszczalności strzelania m.in. w wypadkach "zagrożenia życia", podczas gdy projekt szyfrogramu mówił tylko o "zagrożeniu".
Musieli zakładać niebezpieczeństwo
Sąd dodał, że twórcy stanu wojennego, mając wiedzę o nastrojach społecznych i doświadczenia z przeszłości, musieli zakładać niebezpieczeństwo konfrontacji, a po wprowadzeniu stanu wojennego, który wiązał się z ograniczeniem swobód obywatelskich, Kiszczak był świadom, że może to dodatkowo zaognić sytuację.
W ten sposób sąd wyjaśnił, dlaczego uznał Kiszczaka za winnego sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa na górników z "Wujka" i "Manifestu Lipcowego" z Jastrzębia, które wynikało z tego, że szyfrogram doprowadził do strzelania do górników. Sąd zakwalifikował to jako przyczynienie się do ich śmierci.
Według ustaleń sądu, uchwalony w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. dekret o stanie wojennym został opublikowany w dzienniku ustaw 16 grudnia. Przez ten czas, w przepisach dotyczących zasad używania broni, była luka i Kiszczak ją zapełnił szyfrogramem, ale zrobił to w sposób niewłaściwy - bo zasady użycia broni przekazał tylko komendom milicji, a nie w drodze aktu prawnego opublikowanego w dzienniku urzędowym, co było błędem.
Wyprzedził dekret o stanie wojennym
"Oskarżony tym samym wyprzedził dekret o stanie wojennym, wprowadzając nową regulację, a ocenę, czy występuje zagrożenie życia, przerzucił na najniższy szczebel" - wywodził sędzia Sobkowicz. Niebezpieczeństwo sprowadzone na strajkujących - uzasadniał swój wyrok sąd - polegało na tym, że do akcji w kopalniach wprowadzono zwarte oddziały, które strzelały według nieprecyzyjnych i niejasnych instrukcji.
Kiszczak w swych wyjaśnieniach tłumaczył, że szyfrogram był swoistą informacją o zasadach, jakie w stanie wojennym będą obowiązywać co do używania broni. Sąd nie podzielił jednak jego argumentów, bo zauważył, że "informacja" ta nie przekazała wszystkich elementów dekretu na ten temat, podawała je w zmienionej kolejności i z dodatkowymi ograniczeniami.
"Sąd nie ma kompetencji Trybunału Stanu i nie rozstrzyga o zasadności wprowadzania stanu wojennego, badał jedynie związek przyczynowo-skutkowy między wydaniem szyfrogramu a sprowadzeniem powszechnego zagrożenia życia i zdrowia wielu osób, a tym samym przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników z kopalni 'Wujek' i zranienia 26" - podkreślił sędzia Sobkowicz.
Sąd podzielił stanowisko prokuratora
Co do wymierzonej kary, sąd podzielił stanowisko prokuratora, który chciał wymierzenia Kiszczakowi czterech lat więzienia, złagodzenia jej na mocy amnestii z 1989 r. i zawieszenia wykonania - m.in. za późniejsze zasługi Kiszczaka w nawiązaniu dialogu z opozycją i doprowadzenia do Okrągłego Stołu. Prokurator chciał jeszcze zakazania oskarżonemu zajmowania stanowisk w administracji rządowej i urzędowego podania wyroku do wiadomości publicznej - tych kar jednak sąd nie orzekł.
Proces 79-letniego obecnie Kiszczaka zaczął się jesienią 1994 r. W 1996 r. Sąd Wojewódzki w Warszawie uniewinnił go, uznając, że nie ma dowodów na związek szyfrogramu z wydarzeniami w kopalniach. W 1997 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił uniewinnienie, a sprawę zwrócił sądowi I instancji. Ponowny proces trwał od maja 2001 r.