Dwa dni ratowali chłopca po dopalaczach
Halucynacje, silne pobudzenie, szybka praca serca, drgawki. Przerażona matka widząc syna w takim stanie chwyta za telefon. Dzwoni po pogotowie.Karetka od razu przewozi chłopaka na oddział toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Lekarze stawiają diagnozę: zaburzenia rytmu serca. Zaczyna się walka o życie. Najważniejsze to "wyciszyć" serce. Chłopak przyznaje się do spożycia dopalaczy.
- Uspokajanie serca trwało dwie doby. Na szczęście udało się - mówi nam dr Konrad Śliwkiewicz z Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. - 17-latek w momencie, kiedy został do nas przywieziony, miał halucynacje. Trząsł się. Matka opowiadała, że dwa dni temu jej syn przeżył podobny atak, tylko znacznie łagodniejszy w skutkach. Też był pobudzony i miał omamy.
W środę chłopak został już wypisany do domu. - Małolaty początkowo wypierają się kontaktu z dopalaczami. Jednak w końcu przyznają się, że próbowały substancji psychoaktywnych - opowiada doktor. - Niestety, coraz częściej pojawiają się u nas osoby już uzależnione od takich specyfików. Po leczeniu wypisujemy je, ale po jakimś czasie pogotowie przywozi je z powrotem.
25 sierpnia weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Na czarną listę wpisano kolejnych dziesięć substancji, które wchodziły w skład dopalaczy. Jest wśród nich m.in. mefedron, działający podobnie jak amfetamina. Jednak sprzedawcy dopalaczy błyskawicznie poradzili sobie ze zmianą przepisów. Choć jedna z sieci sklepów z legalnymi narkotykami spaliła towar o wartości 250 tys. zł, w jego miejsce wprowadziła następny, zawierający niezdelegalizowane zamienniki. Na nowych produktach pojawiły się nawet specjalne oznaczenia, takie jak "100% legal" albo "nowy skład".
"Delegalizowanie kolejnych substancji w znaczny sposób ogranicza wolność osobistą każdego obywatela. Nie pozwalajmy państwu decydować o tym co jest, a co nie jest dla nas dobre" - czytamy na stronie internetowej sklepu z dopalaczami. Jego właściciel otwarcie jednak przyznaje, że sam nie sięga po dopalacze. "Sklepy z dopalaczami stanowią alternatywę dla dilerów narkotyków" - czytamy dalej. "Młody pełnoletni człowiek nie musi już nawiązywać kontaktów z przestępcami, by zaspokoić swoją potrzebę poznawania nowych stanów świadomości. Nie musi już przesiadywać na klatkach schodowych w nieciekawej okolicy, zadając się z podejrzanymi ludźmi. Nie będzie też narażony na brutalne konsekwencje zaciągania u nich pożyczek".
Co tydzień na oddział toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi trafia 10-12 młodych osób, które sięgnęły po legalne narkotyki.