Duńskie media informują, że Dunki narzekają na operacje piersi zrobione w Polsce
Za duże, nienaturalne, krzywe, za okrągłe, wulgarne, jak u prostytutek – takie mają być piersi, jakie Dunki zafundowały sobie tego lata między innymi w Polsce. Duński dziennik narzeka na jakość usług polskich chirurgów plastycznych, a ci z całą mocą je odpierają.
"Kobiety żałują polskich operacji piersi” - donosi „Politiken” powołując się na materiał „Metroexpress”. Dziennik twierdzi, że wiele Dunek postanowiło tego lata poprawić urodę i wybrało się do „krajów Europy Wschodniej, Turcji i Tajlandii”, by powiększyć piersi. Wróciły z dużymi… problemami. Z rewelacji dziennika wynika, iż aż w siedmiu na osiem miejscowych klinik chirurgii plastycznej, do których zadzwonili dziennikarze, duńscy lekarze muszą doleczać pacjentki po niefachowych zabiegach.
"Polskie pontony"
Dunki, które poddały się operacjom piersi za granicą, w tym w Polsce, mają cierpieć na bóle, zapalenia i szereg komplikacji. Podobno nie są zadowolone również z efektu estetycznego. „Politiken” ostrzega, że wiele z nich zamiast oszczędzić, dużo straci, bo czekają je kolejne drogie operacje w miejscowych klinikach. "To typowy problem, bo duński pacjent i zagraniczny lekarz mówią innymi językami” – konkluduje gazeta i cytuje chirurga plastycznego Andreasa Printzlau z kliniki Bodylift Cente: "Pacjentki chciały mieć duże, naturalnie wyglądające piersi, a dostały wielkie, okrągłe, nienaturalne balony" – oburza się lekarz. "Niektórzy nazywają je 'polskimi pontonami' albo 'piersiami profesjonalistek', czyli striptizerek i prostytutek".
Drobna manipulacja
Doktor Michael Munksdorf pracujący w niewielkim szpitalu Sydvestjysk Sygehus w Grindsted powiedział dziennikarzom, że jego zdaniem w ostatnich latach coraz więcej kobiet cierpi z powodu komplikacji pooperacyjnych po wszczepieniu implantów piersi. Opisał obrazowo objawy: zaczerwienione, obrzmiałe piersi, ropienie w piersiach, wysoka gorączka. Nikt jednak nie wyjaśnił czytelnikom, że większa liczba przypadków komplikacji może być związana z rosnącą popularnością zabiegów powiększania piersi. W 2008 roku w Danii na taki zabieg zdecydowało się 640 kobiet, a dwa lata później już 1349. Nie wiadomo też, czy doktor mówi o kobietach korzystających z usług miejscowych klinik, czy tych, które zdecydowały się na przeprowadzenie zabiegu za granicą.
Rosnąca popularność zabiegów powiększania biustu w Danii lokalny magazyn „MedWatch” tłumaczy większą niż kiedyś przychylnością społeczną dla chirurgii plastycznej. Dunki, podobnie jak inne Europejki, przestają w tym widzieć coś wstydliwego. Przykłady udanych operacji obserwują w telewizji, gdzie większy biust prezentują takie aktorki jak np. Kate Hudson czy Scarlett Johansson.
Lepsze ceny, dobrzy specjaliści
- Jak widać tania sensacja wszędzie dobrze sprzedaje się. By poprawiać "straszliwe" błędy Polaków, należy mieć przynajmniej mgliste pojęcie o chirurgii plastycznej – mówi dr Marcin Ambroziak z warszawskiej Kliniki Amroziak Estederm. - Dziwnym trafem nie przypominam sobie żadnego ośrodka referencyjnego na terenie Danii…
Chirurg plastyk z tej samej kliniki Małgorzata Chomicka-Janda obserwuje w ostatnich latach zwiększone zainteresowanie pacjentów z całej Skandynawii nie tylko zabiegami chirurgii plastycznej, ale całym wachlarzem usług oferowanych przez polską medycynę estetyczną. Jej zdaniem przyczyny tego faktu łatwo wyjaśnić.
- Zabiegi te w Polsce są znacznie tańsze, niż w np. w Szwecji, nasi lekarze są bardzo dobrze wyszkoleni, a serwis medyczny w prywatnych placówkach na światowym poziomie – tłumaczy. - Świadczyć może o zarówno ogromne zainteresowanie skandynawskiej młodzieży polskimi uniwersytetami medycznymi, ale też ilość międzynarodowych szkoleniowców pośród polskich lekarzy. Należy pamiętać, że najlepsi lekarze na świecie mają około 5 proc. niezadowolonych pacjentów, to zjawisko jest bardziej, niż normalne – dodaje na koniec.
Jak tu się bronić?
Prowadzący Gabinet Chirurgii Kosmetycznej we Wrocławiu doktor nauk medycznych Jakub Kratochwil również nie zgadza się z zarzutami duńskiego dziennika. Jego zdaniem trudno się racjonalnie bronić przed czymś, co wygląda na tekst sponsorowany. Duńscy dziennikarze nie przedstawiają żadnych dowodów na poparcie swojej tezy, nie ma zdjęć, relacji, adresów, wyłącznie sugestie, że ktoś jest niezadowolony z operacji przeprowadzonej akurat w Polsce.
- Objawy takie jak zaczerwienienie, ból obrzęk, ropienie świadczą o infekcji i zdarzają się bardzo rzadko – odnosi się do tekstu dr Kratochwil. – Ja w ciągu całej kariery widziałem taki przypadek raz. To może się zdarzyć, ale nie na masową skalę.
Kto lubi duże piersi
Chirurg plastyk dr Marek Szczyt wyjaśnia, że żadnemu chirurgowi nie zależy na przekonywaniu pacjentki do wszczepiania dużych implantów, bo to trudniejsze niż zabieg z użyciem mniejszych. Jego zdaniem to zwykle same pacjentki chcą mieć duże piersi. - Być może to właśnie one oczekują "pontonów" i nie dostając ich w swoim kraju wyjeżdżają? - pyta retorycznie dr Szczyt.
Ceny zabiegów w Polsce są dla Skandynawów bardzo atrakcyjne. Na powiększenie piersi w polskiej klinice trzeba przeznaczyć między 8 a 15 tysięcy złotych. W Kopenhadze natomiast trudno znaleźć klinikę, która podjęłaby się zabiegu za mniej niż równowartość 20 tysięcy złotych. W Norwegii za operację powiększania biustu z wykorzystaniem własnego tłuszczu należy zapłacić równowartość 27,5 tysiąca złotych.
Niestety dla Dunek i innych skandynawskich pacjentek, na operację na przykład w klinice dr Szczyta trzeba poczekać w kolejce aż rok. Inne polskie prywatne placówki również nie mogą narzekać na brak pacjentów. Polskie piersi cieszą się dużym powodzeniem.
Dla WP.PL Sylwia Skorstad