PolskaDuet egzotyczny

Duet egzotyczny

Kiepski projekt ustawy medialnej doprowadził do mariażu SLD z PiS – egzotycznego układu Kaczyńskiego z postkomunistami.

Duet egzotyczny
Źródło zdjęć: © WP.PL

04.08.2008 | aktual.: 04.08.2008 11:16

Grzechem pierwotnym ustawy medialnej przygotowanej przez Platformę była jej wybiórczość. Nie tworzyła ram prawnych dla działalności mediów publicznych, nie rozstrzygała sprawy abonamentu, w sposób dyskusyjny ograniczała rolę KRRiT, za to skupiała się na odpolitycznieniu TVP i Polskiego Radia. Tyle że wprowadzając zasadę konkursów dla kandydatów do zarządów i rad nadzorczych mediów publicznych, uzależniała je jednocześnie od ministra skarbu pochodzącego z politycznego rozdania.

Część kontrowersji udało się w trakcie sejmowych prac nad ustawą usunąć, ale i tak pozostało wrażenie, że robiona na chybcika nowelizacja służy wyczyszczeniu mediów publicznych z ludzi PiS, usunięciu prezesów Polskiego Radia i telewizji Krzysztofa Czabańskiego i Andrzeja Urbańskiego. Tym samym Platforma sama dała prezydentowi argument do zawetowania ustawy. Lech Kaczyński mógł uznać, że w tym kształcie służy ona zawłaszczeniu mediów publicznych przez rząd Tuska.

Weto było więc pewne, niewiadomą pozostawał wynik głosowania nad jego odrzuceniem, a dokładnie to, jak zachowa się SLD: czy stanie po stronie koalicji rządzącej, czy prezydenta i PiS. Bez głosów Sojuszu koalicja PO–PSL nie jest w stanie odrzucić weta.

Nóż w plecy

– Pan Napieralski potrzebował windy, która podniosłaby go z politycznego dołka. Zanim został szefem SLD, nie był liczącym się graczem. Ustawę medialną potraktował właśnie jak taką windę – twierdzi autorka projektu, posłanka PO Iwona Śledzińska-Katarasińska. – Pani Katarasińskiej zaszkodziły chyba urażone ambicje. O ile klęska ustawy może rzutować na karierę polityczną jej autora, o tyle nie wywinduje przeciwnika – odrzuca zarzuty Grzegorz Napieralski.

Jednak o koniunkturalizm w sprawie głosowania nad wetem do ustawy medialnej oskarża Napieralskiego nie tylko Platforma. Także niedawni sojusznicy, z którymi SLD szedł razem do wyborów: SdPl i Demokraci. W imieniu posłów tych ugrupowań Marek Borowski ogłosił: – Dla nas wybór jest oczywisty: odrzucamy weto prezydenta, bo jego podtrzymanie oznaczałoby, że idziemy z PiS i akceptujemy to, co zrobiło z mediami publicznymi dwa i pół roku temu, wymieniając pod osłoną nocy Krajową Radę Radiofonii i Telewizji.

– Borowski zawsze był lokajem Platformy – ripostuje Napieralski. Te personalne przepychanki oddają istotę dotychczasowego sporu. Przy podejmowaniu decyzji w sprawie ustawy medialnej SLD nie walczył o konkretne rozwiązania. Kością niezgody było nazwisko Iwony Śledzińskiej-Katarasińkiej. Nie o zmiany do ustawy, ale o zmianę znienawidzonej przez SLD posłanki chodziło w negocjacjach Sojuszu z Platformą. A że partia Tuska stanęła za Katarasińską murem, ustawa trafiła do kosza.

– Dostaliśmy od SLD nóż w plecy – przyznaje poseł PO Stanisław Żmijan.

Niebezpieczne związki

O ile Platforma nie doceniła ambicji Grzegorza Napieralskiego w rozgrywce medialnej, o tyle dostrzegł je Lech Kaczyński. Zaprosił szefa SLD do Pałacu Prezydenckiego na rozmowy i w ich trakcie został przesądzony los ustawy.

To właśnie po tym spotkaniu Napieralski ogłosił, że jego partia wstrzyma się od głosu podczas głosowania nad wetem. W tym momencie gorąca atmosfera wokół ustawy spadła niemal do zera. Posłowie tak chętnie gardłujący na temat zmian medialnych stracili całe zainteresowanie. W kluczowej debacie uczestniczyło w minioną środę w Sejmie w porywach 14 posłów. Śledzińska-Katarasińska przemawiała do pustej sali.

Inaczej mówiąc, ustawa była martwa na dwa dni przed głosowaniem. Nikt nie zastanawiał się już, czy weto prezydenckie przejdzie, tylko czy zawiązany przy okazji tej ustawy sojusz PiS z SLD będzie rzutował na prace nad kolejnymi zmianami prawnymi w parlamencie. Prezydent zawetował przecież także ustawę kominową (dotyczącą uwolnienia pensji w spółkach Skarbu Państwa) i zapowiada weto w sprawie kluczowej dla PO ustawy o przekształceniu publicznych szpitali w spółki prawa handlowego. W obu przypadkach SLD i PiS jest po drodze.

To zaś oznacza, że posiadana przez obecną koalicję PO–PSL większość w parlamencie może nie wystarczyć do rządzenia. Bo PiS i SLD będą utrzymywać nieformalny związek, jeśli tylko uznają, że to skuteczny sposób działania na szkodę rządu Tuska. Z tego względu nieistniejąca już ustawa medialna może okazać się politycznym przełomem. Początkiem trudnego do wyobrażenia sobie dotychczas układu na polskiej scenie politycznej, układu Kaczyńskiego z postkomunistami.

Polityczny zakładnik

W sprawie ustawy medialnej wszystko wraca natomiast do punktu wyjścia. Własny projekt pod roboczym tytułem „O nadawcach publicznych” przygotowuje Ministerstwo Kultury. Są też dwa poselskie projekty SLD. Problem w tym, że posłowie Platformy – jak twierdzą – nie widzieli propozycji Sojuszu na oczy, a z kolei Jerzy Wenderlich pracujący nad ustawą medialną w imieniu SLD nie ma pojęcia, co znajduje się w projekcie ministerialnym. Wiadomo tylko, że żaden z nich przynajmniej na razie nie podejmuje kwestii zmian w KRRiT decydującej o wyborze rad nadzorczych publicznych mediów. Na zmianę władz TVP i Polskiego Radia przyjdzie więc czekać co najmniej kilka miesięcy.

Obie strony, SLD i PO, deklarują wprawdzie otwartość na rozmowy w sprawie mediów, ale jest to raczej przejaw poprawności politycznej niż chęci rzeczywistej współpracy. I nie chodzi tylko o to, że SLD jako warunek rozpoczęcia rozmów stawia rozliczenie Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej: – Osoba odpowiedzialna za fiasko poprzedniego projektu powinna ponieść konsekwencje – twierdzi Napieralski. Platforma nie ma, rzecz jasna, ochoty na dyktowanie jej warunków, ale znacznie ważniejsze niż personalia jest dla niej teraz ustalenie z SLD zasad gry. Nie tylko w sprawie ustawy medialnej, ale także wszystkich wetowanych przez prezydenta ustaw.

– SLD będzie wykorzystywać swoją naturalną pozycję politycznego języczka u wagi i zrobi wszystko, by nie stać się jedynie przystawką partii dominującej. W teorii gier nazywa się to koniecznym dopełnieniem koalicji wygrywającej. SLD będzie więc walczyć o swoją pozycję, tworząc doraźne koalicje – tłumaczy socjolog polityki, profesor Jacek Raciborski.

Tym samym reforma TVP i Polskiego Radia staje się znów zakładnikiem ambicji polityków. Tak jak było za rządów Millera, Marcinkiewicza i Kaczyńskiego.

Aleksandra Pawlicka

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pissldkoalicja
Zobacz także
Komentarze (0)