Dudek: dokumenty o negocjacjach Kuronia z SB nie są żadnym przełomem
Dokumenty o negocjacjach Jacka Kuronia z Służbą Bezpieczeństwa poszerzają naszą wiedzę o genezie Okrągłego Stołu, ale nie są żadnym przełomem, nie stawiają spraw w innym świetle - tak historyk IPN dr Antoni Dudek skomentował wtorkową publikację "Życia Warszawy" nt. rozmów Kuronia z SB w latach 1985-88.
29.08.2006 | aktual.: 29.08.2006 20:25
Dzisiaj mamy taki stereotyp opozycji wyłącznie walczącej. A opozycja nie tylko walczyła, ale też negocjowała - powiedział Dudek. Jednym z kanałów informacyjnych czy komunikacyjnych były rozmowy między ludźmi opozycji a ówczesnymi władzami - podkreślił.
Według "Życia Warszawy", z dokumentów wynika, że Jacek Kuroń prowadził z bezpieką negocjacje polityczne pod przykryciem tzw. rozmów ostrzegawczych i przesłuchań. O taką "legendę" tych rozmów miał prosić sam Kuroń, który obawiał się posądzenia o kontakty z SB. Gazeta podaje, że podczas rozmów z bezpieką w 1988 r., m.in. na temat przygotowań do Okrągłego Stołu, Kuroń sugerował wyłączenie z tych obrad radykalnego skrzydła "Solidarności". Zauważa także, iż - chociaż zaprezentowany materiał z pewnością jest niekompletny - zaskakuje niskimi początkowo oczekiwaniami Kuronia wobec koniecznych przemian systemu.
Jeżeli się weźmie publicystykę Kuronia, a także ludzi z jego kręgu: Jana Lityńskiego, Adama Michnika, to z tego, co pisali w latach 80., wynika, że ich celem była reforma, liberalizacja systemu, a nie jego obalenie - gdyż to było cechą radykalnego odłamu opozycji - uważa Dudek.
Pytany o upoważnienie Kuronia do rozmów z ówczesnymi władzami w latach 1985-1988, Dudek powiedział: "tak naprawdę w latach 80. każdy prowadził działalność na własną rękę, ci ludzie się oczywiście ze sobą komunikowali". Kuroń był samorodnym bytem politycznym, człowiekiem już wtedy bardzo znanym i on decydował o tym, z kim rozmawia i na jaki temat - podkreślił.
Zdaniem Dudka, rozmowy Kuronia prowadzone były "pod przykryciem", dlatego że "generalnie w opozycji panowała obsesja zagrożenia ze strony SB i wszyscy się obawiali, że zostaną oskarżeni o to, że są agentami". Zresztą sama bezpieka stosowała taką metodę rzucania podejrzeń - zaznaczył Dudek. No i nic dziwnego, że Kuroń starając się ten kanał komunikacyjny stworzyć, jednocześnie się zabezpieczał przed właśnie podejrzeniami, że zaczął współpracę z bezpiekę - dodał.
Zdaniem Dudka, "zapominamy, że w 1989 roku to przede wszystkim decyzją władz komunistycznych doszło do uruchomienia procesu demontażu systemu. I władze doprosiły do tego pokojowego demontażu umiarkowaną część opozycji".
Pytany o rolę policji politycznej w demontażu systemu historyk powiedział, że "ta dyskusja tak naprawdę się zaczęła gdzieś w okolicach 1992 roku od sprawy listy Macierewicza i ona cały czas się toczy".
Napisano sporo książek i jeszcze więcej artykułów na ten temat - można powiedzieć jasno, że rola tej policji politycznej była duża, skoro mieliśmy do czynienia z demontażem systemu dyktatorskiego, który był oparty na tajnej policji - podkreślił Dudek. Ale duża to nie znaczy decydująca - zastrzegł.
Byłoby uproszczeniem twierdzenie, że to tajna policja cały proces przemiany ustrojowej wyreżyserowała i przeprowadziła. Bo gdyby tak było, to jednak te wydarzenia w latach 90. wyglądałyby troszkę inaczej - podkreślił historyk.