Dudek: ambicje polityczne przyczyną współpracy Micewskiego z SB
Andrzej Micewski mógł zacząć współpracować z
SB z powodu swoich ambicji politycznych, wyrażających się w
pragnieniu bycia pośrednikiem między Kościołem i władzami PRL.
Potrzebował też "przychylności władzy" m.in. w związku z podróżami
do Europy Zachodniej - ocenił historyk IPN Antoni Dudek.
12.08.2006 | aktual.: 12.08.2006 17:25
"Rzeczpospolita" napisała, że Micewski - nieżyjący już, znany działacz katolicki, historyk i publicysta (autor m.in. biografii prymasa Stefana Wyszyńskiego i w latach 80. doradca społeczny prymasa Józefa Glempa) przez wiele lat przekazywał SB informacje pod pseudonimami "Michalski", "Historyk".
Jak podkreślił Dudek, dokumentacja dotycząca Micewskiego jest bardzo zdekompletowana. Wyłania się z niej jednak obraz człowieka o bardzo dużych ambicjach politycznych, który wiązał się z różnymi katolickimi środowiskami w czasach PRL i odchodził z nich, bo był bardzo konfliktowy i miał ambicję przywódcze.
Cały czas kręcił się w otoczeniu najważniejszych dostojników Kościoła, był równocześnie aktywnym publicystą, pisarzem ale to ciągle mu nie wystarczało. On chciał odgrywać rolę jakiegoś ważnego pośrednika między Kościołem a władzami komunistycznymi. Ani w Komitecie Centralnym ani w rządzie nie traktowano go jako poważnego partnera, więc pozostawał mu jedyny partner, który chciał z nim rozmawiać a była nim SB - podkreślił Dudek.
Jak dodał, Micewski sam subiektywnie mógł uważać, że prowadzi rozmowy polityczne. W ich trakcie przekazywał jednak sporo informacji, które w praktyce sprawiły że dzisiaj można określać go jako tajnego współpracownika - zaznaczył.
Bywało jednak, że Micewski - jak powiedział Dudek - wychodził z układu z SB. Tak było np. gdy opublikował w 1978 r. na Zachodzie, budzącą duże niezadowolenie władz książkę "Współrządzić czy nie kłamać". Efektem było zerwanie z nim przez SB kontaktu, inwigilacja i założenie publicyście podsłuch.
Z drugiej strony są jednak materiały, które bardzo go obciążają. Najpoważniejszym w mojej opinii jest notatka gen. Konrada Straszewskiego, dyrektora IV departamentu MSW z grudnia 1980 r. Świeżo po otrzymaniu nominacji na redaktora naczelnego "Tygodnika Solidarność", uzgadniał z nim de facto skład i sposób budowy redakcji - co było daleko idącą nielojalnością wobec kościoła, który go zasugerował na to stanowisko Wałęsie - powiedział Dudek.
Zaznaczył też, że w latach 80. gdy Micewski był doradcą prymasa Glempa, nastawiał go niechętnie do Solidarność i przekonywał, że jest ona "zamkniętą kartą".
On był czymś co się określa mianem agenta wpływu. Jego zadaniem było takie nastawianie prymasa, który niewątpliwie było na rękę władzy komunistycznej. Ale my nie wiemy dzisiaj na ile ten sposób myślenia Micewskiego wynikał z inspiracji bezpieki, a na ile był efektem jego własnych przemyśleń. Być może te dwa elementy się zbiegały - dodał.
Jak podkreślił Dudek, trudno też oceniać jak bardzo był użyteczny dla SB. Na pewno byłby bardziej użyteczny gdyby został redaktorem naczelnym "TS". Do tego jednak nie doszło. Na pewno był pomocny i na pewno SB na kontaktach z nim skorzystała- powiedział. Zaznaczył też, że już w latach 60. mówiono, że należy na niego uważać z powodu konfliktowego charakteru i "niejasnych kontaktów z władzą".
Inny historyk z IPN Marek Lasota, podkreślił, że to iż, Micewski, blisko związany z Kościołem, współpracował z SB nie jest dla niego zaskoczeniem. Musimy pamiętać o tym, że SB szukała swoich współpracowników, nie wśród nazwijmy to 10 szeregu działaczy ruchu opozycyjnego czy w Kościoła, ale próbowała penetrować środowiska skupione wokół ośrodków decyzyjnych. Fakt, że był to ktoś kto blisko współpracował z kardynałem Wyszyńskim i prymasem Glempem nie może zaskakiwać - powiedział.
Dodał, że kontakty Micewskiego z SB mogły być drogą "do mniej skrępowanej działalności publicystycznej". Tworzyć mógł każdy, pozostawała kwestia publikacji oraz ingerencji cenzury. Nie twierdze, że tak jest w tym przypadku. To pewien model- powiedział.