Duda zaskoczył przed wylotem do USA. "Różnice dotyczą powodzenia pomysłu"
Pomysł prezydenta Andrzeja Dudy na podniesienie wydatków w NATO zaskoczył uczestników Rady Bezpieczeństwa Narodowego. - Propozycja była zaprezentowana pierwszy raz i nie krył się z tym sam prezydent. Została dobrze przyjęta, ale drobne różnice dotyczyły skuteczności - mówi Wirtualnej Polsce szef klubu PSL Krzysztof Paszyk.
Prezydent, rząd i sejmowa większość podkreślają, że w sprawach bezpieczeństwa i obronności będą mówić jednym głosem. Jednak złożona w poniedziałek propozycja Andrzeja Dudy, aby państwa NATO podniosły próg wydatków na obronność z obecnych 2 do 3 proc. PKB, nie była omawiana z wyprzedzeniem. Większość uczestników Rady Bezpieczeństwa Narodowego była zaskoczona.
- Mam wrażenie, że wszyscy dowiedzieli się o tym w poniedziałek. Dla rządu popieranie koncepcji nie powinno być problemem, bo Polska wydaje 4 proc. PKB - mówi nam Anna Maria Żukowska, przewodnicząca klubu Lewicy, która brała udział w posiedzeniu RBN. Sugeruje, że ewentualne zastrzeżenia budzi skuteczność takiej propozycji na arenie międzynarodowej.
Potwierdza to również szef klubu PSL Krzysztof Paszyk. - Propozycja została zaprezentowana wczoraj pierwszy raz na Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, pan prezydent się z tym nie krył. Została dobrze przyjęta. Nie było żadnego środowiska politycznego, które miałoby jakieś zastrzeżenia. Jedyne różnice dotyczyły powodzenia tego projektu. Zgodziliśmy się jednak, że sam pomysł może przyspieszyć trend wzrostowy wydatków, a już to byłoby sukcesem propozycji - podkreśla poseł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Departament Stanu odpowiada prezydentowi
Uczestnicy narady u prezydenta w rozmowie z Wirtualną Polską zwracają uwagę, że Andrzej Duda chciał, by zwiększenie nakładów na obronność było postrzegane jako jego inicjatywa. Postulat padł w artykule jego autorstwa opublikowanym w "The Washington Post". Później wspomniał o tym ponownie podczas orędzia.
Głowa państwa zapowiedziała, że pomysł będzie omawiany również w rozmowie z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenergiem oraz pozostałymi sojusznikami.
Wyjście z taką propozycją, bez kuluarowych ustaleń, spowodowało, że amerykański Departament Stanu zdystansował się od pomysłu, zanim jeszcze Andrzej Duda zdążył o nim powiedzieć podczas spotkania z Joe Bidenem w Białym Domu.
- Pierwszym krokiem powinno być skłonienie wszystkich krajów do spełnienia wymogu wydatków 2 proc. PKB na obronę, zanim będziemy rozmawiać o dodatkowych propozycjach - powiedział rzecznik Departamentu Stanu Matthew Miller.
Krzysztof Paszyk przyznaje, że wśród uczestników Rady Bezpieczeństwa Narodowego pojawiały się wątpliwości w sprawie skuteczności pomysłu i wcielania go w życie. Poseł zastrzega jednak, że "nikt nie miał pretensji do Andrzeja Dudy". - Większość uznała, że jako prezydent kraju, który graniczy z Ukrainą, jest uprawniony do stawiania tego typu postulatów. Drobne różnice dotyczyły szans powodzenia, zwłaszcza przekonania krajów, które są położone dalej od Ukrainy - mówi.
- To nie był jednak drastyczny zarzut wobec prezydenta. Dyskusja dotycząca wizyty w Stanach Zjednoczonych, w obliczu niedobrych informacji z frontu w Ukrainie, miała w ogóle bardzo konstruktywny charakter. Zero uszczypliwości, znaczących różnic i to jest bardzo budujące. Rada miała służyć potwierdzeniu wspólnego frontu w sprawach bezpieczeństwa - podkreśla Krzysztof Paszyk.
Wiceszef MSZ: Popieram apel prezydenta
Premier Donald Tusk po zakończeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego nie odniósł się oficjalnie do propozycji prezydenta.
Wicepremier, szef MON nawiązał do tematu dopiero we wtorek, podkreślając, że apel Andrzeja Dudy już wywołuje efekt. - Nawet inicjatywą powiedzenia o 3 proc. przypominamy o tym, że nie wszyscy spełniają 2 proc. Każdy wzrost o 0,1 proc. to już są miliardy euro, które idą na armię - powiedział wicepremier w Radiu ZET.
Z kolei wiceszef polskiej dyplomacji Andrzej Szejna z Lewicy w programie "Tłit" Wirtualnej Polski poparł głos prezydenta, podkreślając, że o zwiększenie wydatków na obronność już wcześniej apelował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
- My ten warunek spełniamy, więc pan prezydent apeluje do innych krajów. Popieram apel pana ministra Sikorskiego, który mówił dwa tygodnie temu o konieczności podwojenia wydatków. Popieram też apel prezydenta Dudy. Gdybyśmy doprowadzili do sytuacji, że wszystkie kraje Unii Europejskiej wydawałyby na zbrojenie, a tak naprawdę - bezpieczeństwo, około 3-4 proc. PKB, to dla Rosji będzie sygnał "nie odważ się zmierzyć z tym Sojuszem". A w momencie, kiedy my będziemy się licytować, oszczędzać na bezpieczeństwie, to Putin się nie zawaha - mówił Andrzej Szejna.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski