Drugie podejście do unijnego budżetu
W Brukseli rozpoczyna się dzisiaj dwudniowy szczyt, na którym europejscy przywódcy ponownie spróbują porozumieć się w sprawie budżetu na lata 2014-2020. Pierwsze podejście, które miało miejsce w listopadzie 2012 roku zakończyło się fiaskiem. - Jedziemy na szczyt z przekonaniem, że te wymarzone 300 miliardów złotych leży w zasięgu naszych możliwości - deklaruje premier Donald Tusk. Tymczasem dyplomaci szacują, że Warszawa może stracić nawet około miliarda euro.
Wynik tych negocjacji zdecyduje jak duży strumień pieniędzy popłynie do Polski. Po listopadowym szczycie propozycja przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya oznaczała, że Polska mogłaby - w ramach funduszy spójności - otrzymać w ciągu siedmiu lat około 72,4 mld euro. W obecnym budżecie (2007-2013) Polsce przypadło prawie 68 mld euro.
Propozycja budżetu dla UE przedstawiona przez Hermana Van Rompuya nie uzyskała jednak poparcia unijnych przywódców.
Aktualnie pula obiecana Polsce jest szczuplejsza o prawie 4,5 miliarda euro od tego, co wcześniej proponowała Komisja Europejska - te pieniądze już są nie do odzyskania. Unijni dyplomaci mówią jednak, że Polska wydaje się być zadowolona z obecnego projektu. Niemniej podkreśla się również, że możliwa jest ewentualnie strata kilkuset milionów euro - gdyby trzeba było szukać większych cięć w unijnym budżecie.
Co z pieniędzmi na polskie rolnictwo? Obecnie przewidziano około 30 miliardów euro - kwota ta może jednak ulec zmianie. Francja stanowczo domaga się zwiększenia puli dla siebie a w związku z tym prawdopodobne są przesunięcia funduszy i tu - jak szacują dyplomaci - Warszawa może stracić nawet około miliarda euro.
Stanowisko Polski
Tymczasem premier Donald Tusk zaznaczył, że w Brukseli będziemy walczyć nie tylko o to, by pieniądze dla Polski były w takiej ilości, jakiej oczekujemy, ale także o to, by osiągnięto kompromis. - Byłoby zwycięstwem pyrrusowym, gdybyśmy utrzymali polską pozycję, ale gdyby nie doszło do całościowego kompromisu, czyli gdyby nie uchwalono budżetu - oświadczył Tusk. Jak dodał, będzie to wymagało "do ostatnich chwil zdolności do inteligentnego i opłacalnego dla Polski kompromisu".
W przyjętym we wtorek stanowisku Polski na szczyt UE podkreślono, że w negocjacjach w Brukseli ws. przyszłego budżetu rząd będzie sprzeciwiał się ograniczeniu środków na politykę spójności, ponieważ pogłębi to różnice między krajami bogatymi i biednymi.
W kwestii Wspólnej Polityki Rolnej rząd stoi na stanowisku, by wypracowane zostały takie rozwiązania, które umożliwią polskim rolnikom konkurowanie na rynku europejskim na sprawiedliwych zasadach dzięki wyrównywaniu dopłat bezpośrednich do średniej UE. Na szczyt Polska wraca też m.in. z postulatem dotyczącym kwalifikowalności VAT, by samorządy mogły wliczać ten podatek do refundowanych przez UE kosztów realizowanych projektów.
Eksperci: cięcia w unijnym budżecie nieuniknione
Zdaniem ekspertów cięcia wydatków w unijnym budżecie są nieuniknione. Szacuje się, że będzie to od 15 do 30 miliardów euro. Mimo tego, panuje przekonanie, że kompromis jest w zasięgu ręki a jeśli teraz nie uda się go osiągnąć, później będzie jeszcze trudniej. - Miną miesiące, zanim podjęta zostanie kolejna próba, a niektóre kraje mogą wtedy usztywnić swoje stanowisko, bo szykują się do wyborów - powiedział Hugo Brady, ekspert londyńskiego instytutu badawczego Centre for European Reform. Wybory planowane są w Niemczech i we Włoszech, które nie chcą, by unijny budżet był tematem kampanii wyborczej. Hugo Brady dodaje jednocześnie, że "przywódcy będą chcieli doprowadzić do porozumienia, nawet gdyby miałoby ono zapaść o piątej nad ranem".
Jednym z głównych bohaterów szczytu będzie Wielka Brytania, która stanowczo broni swego rabatu - czyli zredukowanej składki do unijnej kasy - i domaga się większych cięć. Ograniczenia wydatków do zaakceptowania dla Londynu to 30 miliardów euro. I choć na to w listopadzie zgody nie było, w Brukseli przeważa opinia, że tym razem porozumienie uda się osiągnąć.
Kluczowe będzie stanowisko Niemiec, które wpłacają najwięcej do unijnego budżetu.