Drogi ekspresowe będą płatne? Rząd szykuje nowe myto dla kierowców
Rząd pracuje nad nowym systemem poboru opłat drogowych. Docelowo myto ma się pojawić nie tylko na autostradach, ale - jak przyznaje resort infrastruktury - także na drogach ekspresowych, które dziś są darmowe. Urzędnicy zapewniają, że realizacja ma objąć w przyszłości tylko samochody ciężarowe. Wdrożenie technologii będzie kosztować prawie pół mld złotych – ustaliła Wirtualna Polska.
27.01.2021 12:50
Chodzi o system e-Toll oparty o satelitarne śledzenie kierowców. Ustawa przygotowana przez resort finansów zakłada, że myto będzie pobierane przez Krajową Administrację Skarbową. System jest autorskim pomysłem Ministerstwa Finansów i na tak szeroką skalę nie jest stosowany nigdzie w Europie.
Najpierw ma objąć samochody powyżej 3,5 tony i być wdrożony już w kwietniu. A od lipca obejmie również kierowców samochodów osobowych. System e-Toll zastąpi ręczny pobór opłat na odcinkach dróg zarządzanych przez GDDKiA.
Na początek obejmie on dwa odcinki: A2 Konin-Stryków i A4 Sośnica-Wrocław, łącznie 261 km autostrad.
Sieć płatnych dróg ekspresowych? Resort ujawnia
Pytane przez Wirtualną Polskę Ministerstwo Infrastruktury nie wyklucza, że docelowo nowy system obejmie również drogi ekspresowe w Polsce, którymi przejazd jest darmowy.
- Oparcie nowego systemu poboru opłat na technologii satelitarnej ma na celu m.in. znaczne uproszczenie procesu rozszerzania sieci dróg płatnych. Architektura systemu jest tworzona tak, aby w przyszłości możliwe było objęcie nim wybranej sieci dróg ekspresowych i autostrad w Polsce - informuje WP rzecznik resortu Szymon Huptyś. Z odpowiedzi nadesłanych przez resort nie wynikało jasno czy nowy system na drogach ekspresowych miałby objąć nie tylko samochody ciężarowe, ale również osobowe.
Po publikacji artykułu rzecznik doprecyzował, że rządowym pomysłem objęci byliby jedynie kierowcy samochodów ciężarowych. Nie dodaje jednak, kiedy miałoby to nastąpić.
Ekspert Dawid Piekarz z Instytutu Staszica, który przygotował raport o poborze opłat, uważa, że wprowadzenie myta za przejazdy drogami, które dziś są darmowe, to realna perspektywa. Co więcej, nie wymaga ona nawet wielomilionowych inwestycji: - To zdecydowanie decyzja administracyjna a nie technologiczna - jeśli państwo chce objąć jakikolwiek odcinek opłatami może to zrobić nawet przy obecnej infrastrukturze - mówi Piekarz.
Resort infrastruktury pytany o koszty objęcia nowym systemem dróg ekspresowych i autostrady na razie nie podaje konkretnych kwot.
- Określenie kosztów przyszłych rozszerzeń będzie możliwe po uruchomieniu Systemu Poboru Opłaty Elektronicznej Krajowej Administracji Skarbowej oraz weryfikacji wydatków o charakterze utrzymaniowym, jakie system będzie generował. Koszt ten będzie też zależny (w dużo mniejszym stopniu niż obecnie) od sieci dróg ekspresowych i autostrad, jakie zostaną objęte opłatą za przejazd pojazdów ciężkich o dmc powyżej 3,5 t. - informuje WP Szymon Huptyś z ministerstwa.
W pierwszej fazie obejmie on ok. 261 km autostrad zarządzanych przez państwo i – jak przyznaje Ministerstwo Finansów w odpowiedziach na pytania Wirtualnej Polski - będzie kosztować "ok. 448 mln zł brutto”. - W tym ok. 133 mln stanowią planowane koszty wytworzenia oprogramowania oraz ok. 315 mln to koszty infrastruktury (m. in. zakup sprzętu informatycznego oraz kontrolnego) - przekazuje nam biuro prasowe resortu.
Wprowadzenie nowych opłat drogowych już teraz budzi emocje. Interpelacje w tej sprawie złożyli w ostatnich dniach posłanka PiS Dominika Chorosińska i posłowie Konfederacji: Jakub Kulesza i Dobromir Sośnierz.
Obywatel jedzie, rząd go śledzi
Jak w praktyce będzie działać e-Toll? Do poboru elektronicznych opłat będą mogły być wykorzystywane m.in. kanały płatności online, jak np. Blik, nawigacje satelitarne czy telefony komórkowe.
Kierowca będzie musiał w specjalnej aplikacji wyrazić zgodę na namierzanie swojego smartfona. Jeśli nie wyłączy tej opcji po zjeździe z płatnego odcinka, system będzie go śledzić cały czas.
Druga możliwość to zakup papierowego biletu na stacji paliw lub w kiosku. "Zagwarantuje to możliwość uiszczenia opłaty również osobom niekorzystającym z rozwiązań cyfrowych” – twierdzi Ministerstwo Finansów. Kupno biletu autostradowego nie wiązałoby się z koniecznością przekazywania danych lokalizacyjnych i wykorzystywania urządzenia z nadajnikiem GPS.
- Główne wątpliwości wynikają z kwestii prawnych i konstytucyjnych. System satelitarny pozwala w bezprecedensowy sposób śledzić poruszanie się pojazdu prywatnego i jego właściciela - wręcz inwigilować go – mówi nam Dawid Piekarz z Instytutu Staszica. - Dlatego taki system w stosunku do osobówek nie jest stosowany nigdzie na świecie, nawet w Chinach, gdzie technologia jak i inwigilacja obywatela są bezprecedensowe - dodaje.
W tym samym duchu wypowiada się Adrian Furgalski, szef Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
- Tego typu rozwiązanie nie zostanie w pełni zaakceptowane w demokratycznych społeczeństwach, więc faktycznie trzeba równolegle rozwijać manualny system opłat – teoretycznie likwiduje się bramki, ale punkty poboru opłat przenosi się np. na stacje paliw - uważa Furgalski.
Z pytaniami na temat bezpieczeństwa danych kierowców zwróciliśmy się do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Jak przyznaje rzecznik prasowy, Urząd zgłaszał uwagi do projektu, ale nie ma pewności, czy rząd weźmie je pod uwagę.
– Projektodawca (Ministerstwo Finansów – red.) zadeklarował uwzględnienie wszystkich uwag organu nadzorczego, jednocześnie nie przedstawił nowego projektu ustawy. (…) Ze względu na tempo prac nad ustawą, projektodawca nie zadeklarował jednak czy przekaże ostateczną wersję projektu jeszcze raz do uzgodnień i zaopiniowania. W ocenie organu nadzorczego sprawa jednak jako istotna wymaga monitorowania – mówi WP Adam Sanocki z UODO.
A uwag UODO ma sporo. Urząd chciałby wiedzieć, czy policja, Straż Graniczna czy Inspektorat Transportu Drogowego będą mieć dostęp do danych gromadzonych przez KAS. Wątpliwości budzą także zasady przechowywania numerów rejestracyjnych pojazdów przez skarbówkę.
Polska inaczej, Europa inaczej. Eksperci zaskoczeni
Rozwiązanie promowane przez Ministerstwo Finansów jest pomysłem autorskim. Za granicą funkcjonują różne systemy poboru opłat za autostrady. Część krajów stosuje winiety, część stosuje systemy łączone: wersji elektronicznej oraz manualnej, a w innych państwach są tradycyjne bramki na autostradach. Resort finansów informuje nas, że np. Węgry stosują naliczanie opłaty na podstawie danych geolokalizacyjnych. - Natomiast wiele państw wprowadziło e-winiety, których zakupu dokonuje się online - zapewnia ministerstwo.
Według ekspertów, satelitarny system poboru opłat może pozwolić państwu śledzić kierowców osobówek.
"Stosowanie poboru opłat opartego o geolokalizację ma uzasadnienie w przypadku pojazdów ciężarowych, których właściciele zarabiają na korzystaniu z sieci drogowej i najbardziej również przyczyniają się do jej zużycia (…). Tych argumentów nie można zastosować do pojazdów lekkich” – odpowiada na nasze pytania spółka teleinformatyczna Kapsch. Firma była wykonawcą i pierwszym operatorem krajowego systemu poboru opłat.
W ocenie spółki resort finansów robi błąd, forsując tę technologię: "System oparty o geolokalizację w przypadku samochodów osobowych jest obarczony swoistym "grzechem pierworodnym” – niechęcią użytkowników, spowodowaną obawą o inwigilację, a dla tych, którzy są wykluczeni cyfrowo lub właśnie chcą uniknąć tej inwigilacji – koniecznością biurokratycznego planowania podróż” - uważa Kapsch.
Podobnego zdania jest Adrian Furgalski. - Wprowadzenie geolokalizacji spowoduje brak spójności z obecnie funkcjonującymi systemami videotollingu na odcinkach A1 i A4 zarządzanych przez koncesjonariuszy (…) O wiele taniej i korzystniej dla kierowców oraz Skarbu Państwa byłoby rozwijać obecnie stosowany system – mówi WP Furgalski.
Wtóruje mu Dawid Piekarz z Instytutu Staszica. - Przy sensowności systemu opracowywanego przez ministerstwo dla ciężarówek, jest on całkowicie chybionym rozwiązaniem dla pojazdów osobowych i brnięcie w ten pomysł może skutkować tylko zmarnowaniem środków - mówi nam ekspert.
Resort finansów zapewnia jednak, że nie będzie obowiązku stosowania urządzeń GPS przez pojazdy lekkie. - W nowym systemie poboru opłat, korzystanie z urządzeń przekazujących dane geolokalizacyjnych dla pojazdów lekkich będzie fakultatywne i pozwoli na uiszczenie opłaty w systemie "start-stop”. Głównym celem zmiany sposobu poboru opłaty ma być poprawa komfortu obywateli poprzez likwidację bramek powodujących korki - argumentuje Biuro Komunikacji i Promocji Ministerstwa Finansów.