PolskaDręczenie taksówkarzy

Dręczenie taksówkarzy



W ramach spłaty reszty kwoty pasażerka chciała się oddać kierowcy. Ten nie skorzystał i wyprosił kobietę z samochodu.
Paragon fiskalny z dokładnym adresem taksówkarza trafił w ręce niezrównoważonej psychicznie kobiety. Przez dwa tygodnie zamęczała go telefonami.

Dręczenie taksówkarzy

08.11.2004 | aktual.: 08.11.2004 09:04

– Dwa tygodnie wyjęte z życiorysu – tak o wydarzeniach z początku października mówi Zygmunt Skrobek, wrocławski taksówkarz. – Gdyby nie to, że mam wyrozumiałą żonę, pewnie wylądowałbym pod mostem. Niezrównoważona psychicznie pasażerka po kilka razy dziennie wydzwaniała, by na przemian wyzywać go i składać niemoralne propozycje. Wszystkie dane kierowcy znalazła na paragonie fiskalnym: jego imię, nazwisko i adres. Feralnego dnia Zygmunt Skrobek wiózł pasażerkę z placu Grunwaldzkiego na Krzyki.

Kobieta była pijana, zachowywała się wulgarnie: przeklinała i obrzucała go wyzwiskami. Poirytowany taksówkarz podjechał pod komisariat policji przy ul. Grunwaldzkiej, by tam odstawić pasażerkę. Wówczas kobieta uspokoiła się i obiecała, że będzie grzeczna. Kiedy taksówkarz ruszył, wszystko zaczęło się od nowa. Kierowca zacisnął zęby i odwiózł ją pod wskazany adres. Gdy dotarli na miejsce, kobieta zapłaciła tylko część należności za kurs. – W ramach spłaty reszty chciała mi się oddać – opowiada Zygmunt Skrobek. – Wyrzuciłem ją z taksówki. O trzeciej nad ranem kobieta po raz pierwszy zadzwoniła do niego. Telefon odebrała żona pana Zygmunta. Nie chce mówić o tym, co usłyszała od swojej rozmówczyni. Od jej męża wiemy, że pasażerka sugerowała, iż ma z nim romans.

Kierowca ma psychiczny uraz Przez kilka tygodni wydzwaniała codziennie. W końcu taksówkarz zgłosił się na policję. Jeszcze tego samego dnia policjant pojechał razem z kierowcą do dręczycielki. Nie zastali jej w domu. Policjant przekazał jej konkubentowi ostrzeżenie. Wkrótce kobieta przestała dzwonić do domu taksówkarza. Jednak telefonowała do prezesa korporacji, dla której pracuje Zygmunt Skrobek, by go skompromitować przed szefem. Teraz taksówkarz wydając paragon klientowi, ukradkiem stara się zamazać swoje dane. – Mam uraz psychiczny – wyznaje.

Po co ten adres? Czy dane osobowe taksówkarzy można chronić? Ustawa O ochronie danych osobowych odsyła w tej sprawie do prawa gospodarczego, które mówi, że "ewidencja działalności gospodarczej jest jawna i dane osobowe w niej zawarte nie podlegają ochronie". – Ale jak do tego wszystkiego ma się ujawnianie na paragonie dokładnego adresu taksówkarza? – pyta Tadeusz Maćkała, poseł PO z Lubina. W marcu tego roku w imieniu taksówkarzy poprosił Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych w Warszawie o wystąpienie do resortu finansów z wnioskiem o zmianę przepisów. – Imię i nazwisko, numer rejestracyjny i boczny taksówki oraz NIP są wystarczające, by precyzyjnie zidentyfikować podatnika – uważa poseł. Ewa Kulesza, GIODO obawia się, że zmiana rozporządzenia wywoła zarzut nierównego traktowania przedsiębiorców.

Inspektor wystąpiła jednak do ministra finansów z prośbą o rozważenie możliwości usunięcia z paragonu adresu zamieszkania taksówkarzy. Swoje pismo wysłała do resortu w kwietniu tego roku. Do tej pory nie uzyskała odpowiedzi. – Prawo nie może traktować taksówkarzy w sposób szczególny – usłyszeliśmy w biurze prasowym Ministerstwa Finansów w Warszawie. – Ten problem dotyczy nie tylko ich, ale także przedstawicieli innych profesji, którzy rejestrują firmy w mieszkaniach. Klient, który płaci za usługę, ma prawo otrzymać paragon z pełnymi danymi firmy. Adres prywatny przestaje być prywatnym, gdy jest pod nim zarejestrowana działalność gospodarcza. To jest bardzo proste.

Katarzyna Tokarska, Agata Grzelińska,

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)