Wcześniej niepublikowane nagranie powstało tuż po katastrofie i najprawdopodobniej w trakcie kilku kolejnych dni. Operator kamery swobodnie porusza się pośród prowadzących akcję funkcjonariuszy milicji, OMON-u i rosyjskiego ministerstwa do spraw nadzwyczajnych. Zainteresowała się nim prokuratura.
- Na miejscu panował taki rozgardiasz, że właściwie każdy mógł to sfilmować - uważa płk Klich. Nie wyklucza jednak, że nagranie mogło powstać w ramach czynności służbowych - jako dokumentacja z oględzin miejsca katastrofy. Podkreśla, że istnieje praktyka dokumentowania nawet najbardziej drastycznych scen, ale się ich nie upublicznia.
- Oficjalna publikacja takich nagrań byłaby przekroczeniem granicy dobrego smaku. Dlatego także ze względu na dobro rodzin ofiar się tego nie robi - mówi. Zdradza, że sam dysponuje drastycznymi zdjęciami, które mu przesłano, ale nie zamierza ich ujawniać publicznie.
Klich zwraca uwagę, że podobnych filmów dotychczas ukazało się kilka i z pewnością pojawią się następne. Uważa, że nowy materiał nie będzie miał istotnego znaczenia dla przebiegu polskiego śledztwa.