Dramatyczna relacja z domu dziecka: jesteś, jak zwierzę
9-letni Andrzej czuwał, żeby nikt się nie dobierał do jego 6-letniej siostry, bo byli zamykani na noc razem z nastoletnimi chłopcami. Wieczorem wychowawcy stawiali w sali wiadro, żeby nikt nie chodził do toalety. Nie interesowało ich, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. - Jesteś, jak zwierzę przyparte do muru - mówi o wychowaniu w domach dziecka Andrzej, który spędził w placówkach dziesięć lat. Przemoc, upokorzenia, osamotnienie i bezsilność - o dramatycznym losie w domach dziecka czytamy na stronach TOK FM.
23.05.2011 | aktual.: 23.05.2011 12:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Aż 25 tys. dzieci przebywa w Polsce w ośrodkach opiekuńczo- wychowawczych. Miesięczny koszt utrzymania jednego dziecka w takiej placówce to 2,5 - 6,5 tys. zł. Dzieci trafiają tam, by było im lepiej. Jednak bardzo często przeżywają prawdziwe piekło.
Andrzej, wychowanek domu dziecka w rozmowie z TOK FM, opowiedział o ciężkim życiu w placówce. Trafił do domu dziecka w wieku dziewięciu lat z sześcioletnią siostrą.
- Wychodziliśmy w zależności od humoru wychowawców. Zajęcia były prowadzone dla wszystkich, niezależnie, czy mieli 16 czy 6 lat. W niczym nie przypominały lekcji - opowiada chłopak. W placówce nie wolno było mieć rzeczy prywatnych a na noc wstawiano wiadro, by nie wychodzić do toalety.
- Kiedyś przyszedł nowy chłopak, najpierw był dla grupy ok, bo grupa go wykorzystywała. Przychodziła do niego jakaś rodzina, znajomi, przynosili mu papierosy, słodycze, pieniądze. Kiedy można było z niego coś wyciągnąć, to go wykorzystywali w taki miły sposób; ale po dwóch tygodniach, nie było już źródła papierosów i wyszło, że oni go naprawdę nie lubią. Jemu się wydawało, że jest kimś ważnym. Wszedł do łazienki wieczorem, wpadło trzech gości, to byli najstarsi, mieli po 15 lat, i bardzo dotkliwie go pobili pod prysznicem. Dalej już nie widziałem, ale .....były pogłoski, że wykorzystali go kijem od szczotki - opowiada Andrzej.
Jego głównym celem było chronienie siostry. - Trafiliśmy do pseudonajlepszego domu dziecka w Warszawie, który okazał się jednym z najgorszych. Był "najlepszy", bo najbogatszy. Meble sosnowe, podłogi drewniane, kolorowe ściany, łóżka piętrowe na wypasie, ale jeśli chodzi o kadrę, był najgorszy - mówi w TOK FM.
Matka go nie odwiedzała. Przychodził za to pijany ojciec.
O każdym miejscu, w którym był chłopak, działo się to samo - przemoc, upokorzenie, prześladowanie.