Dramatyczna relacja świadka tragedii na obozie harcerskim
W nocy z piątku na sobotę nad obozem harcerskim stacjonującym w miejscowości Suszek (woj. pomorskie) przeszła nawałnica. Zginęły tam dwie harcerki, co najmniej 20 osób zostało rannych.
Na miejsce tragedii, jako pierwsi przybyli mieszkańcy Suszka.
- Około 23 zebraliśmy się wszyscy w 12 osób i zaczęliśmy iść.Przedzieraliśmy się między drzewami, góra, dół, góra, dół... Tak koło 2 kilometrów lasami" - mówił świadek tragedii w rozmowie z dziennikarzem Polsat News.
- Na miejscu straszny obraz... pełno dzieci. Masakra. Wszystko przygniecione drzewami. Może jeden namiot był cały. W jedno miejsce staraliśmy się zebrać wszystkich rannych, a w drugie tych, którym nic się ie stało - opowiadał.
Dziennikarz zapytał, czy było miejsce, w którym dzieci mogły się skryć.
- Sam las i jezioro. Zupełnie nic. - odpowiedział chłopak. - Rannych nosiliśmy między drzewami. Jednego chłopaka wynosiliśmy na koniec Przygniotło go drzewo, miał całą nogę zmiażdżoną. My mieliśmy piłę i staraliśmy się go wydostać spod tego drzewa. Był przytomny, ale krzyczał z bólu - mówił chłopak.
Inny świadek, który także uczestniczył w akcji ratunkowej, powiedział:
-To jest szczęście w nieszczęściu że tylko dwie osoby zginęły. Mogło zginąć dużo więcej. Oni nie mieli gdzie uciec , ani gdzie się cofać. - skomentował.