PolskaDramatyczna decyzja matki. Chciała sprzedać nerkę, by ratować dziecko

Dramatyczna decyzja matki. Chciała sprzedać nerkę, by ratować dziecko

- Chcę sprzedać swoją nerkę. Cena 40-50 tys. zł. Kupuje pani? - pyta kobieta przedstawiająca się jako Kasia. Mieszka pod Wrocławiem. Jest gotowa spotkać się i omówić szczegóły transakcji oraz operacji. Podając się za osobę, która chce kupić nerkę, nawiązaliśmy kontakt z panią Kasią. Opowiedziała nam, dlaczego zdecydowała się na tak desperacki krok. Policja twierdzi, że w Polsce handel narządami nie istnieje, ale wystarczy wyjechać do sąsiedniego kraju. Tzw. turystyka transplantacyjna jest jednak bardzo niebezpieczna. Grozi nawet śmiercią.

Dramatyczna decyzja matki. Chciała sprzedać nerkę, by ratować dziecko
Źródło zdjęć: © Fotolia
Magda Mieśnik

26.03.2015 | aktual.: 27.03.2015 23:57

W internecie na jednym z portali z ogłoszeniami bez problemu znaleźliśmy wpisy osób, które chcą sprzedać swoje organy. Najczęściej chodzi o nerki. „Sprzedam nerkę. Kobieta. Mam trudną sytuację finansową. Cena do negocjacji” - ogłasza się osoba przedstawiająca się jako Kasia. Wysłaliśmy do niej wiadomość, czy oferta jest aktualna i jaka jest cena.

„Z tego co widziałam na ogłoszeniach to ceny są miedzy 40 a 50 tys. zł. Jestem zdrowa. Mieszkam w okolicach Wrocławia” - odpisała. I dopytywała, ile potrwa operacja, ponieważ ma małe dziecko i musi mu zapewnić opiekę na czas nieobecności w domu.

W pewnym momencie ujawniliśmy, że jesteśmy dziennikarzami i zapytaliśmy, dlaczego chciała sprzedać nerkę. „Wiem, że to nielegalne niebezpieczne itd. Mam długi, dziecko, które sama wychowuję. (…) to moja ostatnia deska ratunku. Na mieszkaniu siedzi mi komornik, więc mogę wylądować z dzieckiem na ulicy” - napisała Kasia.

Obraz
© (fot. WP)

Zaciągnęła kilka pożyczek i obecnie ma ok. 20 tys. zł długu. Jest chora na padaczkę i - jak twierdzi - z tego powodu nie może znaleźć żadnej pracy. Jej jedyne źródła utrzymania to 106 zł świadczenia rodzinnego oraz 500 zł alimentów.

„Kiedy już umówiłam się na spotkanie w sprawie sprzedaży nerki, nie spałam w nocy, patrzyłam na moje dziecko i myślałam, że mogę nie wrócić i wtedy już mu nie pomogę. Nie wychowam go i jemu żadne pieniądze nie wynagrodzą tego, że nie będzie miał mamy” - tłumaczy. Kobieta zdecydowała, że już nie będzie podejmowała prób sprzedaży swoich organów.

Policja i Poltransplant, czyli ośrodek odpowiedzialny za przeszczepy, zapewniają, że w Polsce nie dochodzi do nielegalnej sprzedaży organów. - Polscy transplantolodzy zarabiają tak dobrze, że nie ryzykowaliby udziału w nielegalnym procederze – mówi rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Jednak w internecie można znaleźć dziesiątki ogłoszeń o chęci sprzedaży nerki czy szpiku kostnego. "Sprzedam nerkę po porodzie tj. w lipcu. Pilnie. Zdrowa, bez nałogów. Cena do uzgodnienia przed porodem, proszę o tel. Ale poważne.” „Oddam nerkę osobie, której uratuje to życie. Mam 30 lat. Zdrowy. Grupa krwi 0 Rh+ tylko ogłoszenia poważne”. To tylko niektóre z nich. Co kilka dni pojawiają się nowe.

- Osoby, które zamieszczają ogłoszenia, ryzykują, że skontaktują się z nimi pośrednicy- przestępcy z grup działających poza granicami Polski. Zwykle oferują zwrot kosztów wyjazdu, zapewniają zakwaterowanie i oczywiście obiecują wynagrodzenie – mówi WP prof. Roman Danielewicz, szef Poltransplantu.

Osoby werbowane w ten sposób bardzo dużo ryzykują. - Nie dość, że nigdy nie otrzymują obiecanych kwot to przede wszystkim ryzykują życiem i zdrowiem, jako że nielegalne pobrania narządów odbywają się w złych warunkach i dawcy nie mają zapewnionych właściwych badań przed i po operacji – wyjaśnia prof. Danielewicz.

Na świecie funkcjonuje tzw. nielegalna turystyka transplantacyjna. - Bogate osoby z Zachodu, które potrzebują przeszczepu, lecą na przykład do Pakistanu i wracają stamtąd z nową nerką - mówi szef Poltransplantu. W internecie można znaleźć cennik takiego wyjazdu. Osoba potrzebująca nerki musi zapłacić 100-300 tys. zł. Według Światowej Organizacji Zdrowia, na świecie rocznie wykonuje się ok. 10 tys. nielegalnych przeszczepów.

Tylko w Iranie można legalnie sprzedać narząd. Tam osoba potrzebująca narządu płaci za niego dawcy. Jeśli jej na to nie stać, cenę pokrywa rząd. Nerka kosztuje ok. 15 tys. zł. W Polsce już samo zamieszczenie ogłoszenia przez osobę, która chce sprzedać swój organ, jest karalne. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności lub do roku więzienia. - Monitorujemy je i docieramy do osób, które je zamieszczają. Zazwyczaj próbują tłumaczyć, że zamieścili je dla żartu lub z biedy. Takie sprawy są kierowane do sądu – mówi rzecznik policji.

W Polsce brakuje dawców organów. Najczęściej pobiera się je od osób zmarłych. Ale pod warunkiem, że zgodę na pobranie wyrazi rodzina. Jedna osoba może uratować życie nawet czterech chorych. W lutym na przeszczep czekało 1550 osób. W tym samym czasie pobrano narządy od 31 zmarłych dawców.

Poltransplant zachęca, by jeszcze za życia porozmawiać ze swoimi bliskimi na temat tego, czy zgadzamy się na oddanie organów po śmierci. - Postępujmy zgodnie z hasłem „Nie zabieraj swoich narządów do nieba, niebiosa wiedzą, że są one potrzebne tu na ziemi” - mówi prof. Danielewicz.

Magda Kazikiewicz, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (385)