PolskaDożywocie to zbyt surowa kara dla Katarzyny W.?

Dożywocie to zbyt surowa kara dla Katarzyny W.?

W czwartek prokurator złożył apelację od wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach z 3 września. Katarzyna W. została wtedy skazana na 25 lat pozbawienia wolności. Prokurator nie zamierza składać broni - wciąż domaga się dożywocia dla morderczyni. W Polsce jest 10 kobiet odsiadujących tzw. dożywotki. Czy Katarzyna W. trafi do ich grona? - W mojej subiektywnej ocenie taka kara w tej sytuacji jawi się jako zbyt surowa - tłumaczy Wirtualnej Polsce adwokat dr Łukasz Chojniak z Uniwersytetu Warszawskiego.

Dożywocie to zbyt surowa kara dla Katarzyny W.?
Źródło zdjęć: © WP.PL

Dożywocie przez polskie sądy orzekane jest od 15 lat. Zostało wpisane do kodeksu karnego, zastępując karę śmierci. Służba Więzienna podaje, że wśród prawomocnie skazanych od tamtej pory jest 329 mężczyzn i 10 kobiet. Nieprawomocne wyroki dożywocia usłyszało natomiast 15 mężczyzn i jedna kobieta. Czy dostanie go również Katarzyna W.?

Polscy Bonnie i Clyde

Swoje życie w więzieniu być może spędzi 21-letnia Róża C., która została nieprawomocnie skazana we wrześniu tego roku. Wraz ze swoim o 9 lat starszym kochankiem Rafałem I. zamordowali trzech mężczyzn. Pierwszą ofiarą był kierowca audi, który w okolicach Warszawy przypadkowo wziął ich "na stopa". W trakcie podróży wszyscy urządzili sobie libację. Gdy zamroczony alkoholem mężczyzna usnął, Róża zaproponowała ukochanemu, by zabić i okraść ich nowego znajomego. Rafał I. wziął pasek od spodni Róży i zacisnął go na szyi znajomego. Oboje przyglądali się, jak kona w cierpieniach. Potem kochankowie ukradzionym samochodem pojechali na Pomorze. Ciało zamordowanego wyrzucili po drodze do rzeki. Gdy skończyło się paliwo, porzucili także auto.

To nie był koniec ich zbrodni. Miesiąc później przenieśli się na południe kraju. Odpowiedzieli na ogłoszenie gospodarza ze Skrzelczyc, który szukał robotników. Rafał obrabiał pole, a Róża sprzątała. Przyjaźnili się z 58-letnim Eugeniuszem K., który także pracował w gospodarstwie. Wspólnie urządzali libacje alkoholowe. Podczas jednej z nich dołączył do nich miejscowy chłop, 46-letni Jerzy B.

Podpity mężczyzna zaczął przystawiać się do młodziutkiej Róży. Oburzyła się. Chwyciła za butelkę i z całych sił uderzyła go w głowę. Z pomocą ukochanej przybiegł Rafał. Rozbił część butelki i wbił w szyję mężczyzny. Dopiero gdy ofiara zmarła, zdali sobie sprawę, że nie są sami. Decyzja była szybka: świadek musi zniknąć. Róża postanowiła działać natychmiast. Chwyciła za narzędzie poprzedniej zbrodni. Później za nóż. Zamachnęła się kilkakrotnie. Rafał dokończył dzieła.

Uciekli z miejsca zbrodni. Byli ranni. Wezwali pogotowie. Obrażenia okazały się niegroźne, więc znów ruszyli w Polskę. Zostali zatrzymani przez antyterrorystów w Krakowie następnego dnia. Namierzono ich po telefonie, który ukradli Eugeniuszowi. We wrześniu usłyszeli: dożywocie. Sąd nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących. Mają "spaczone osobowości" i żadne z nich nie jest w stanie się zmienić - uzasadniał.

Bestie w pięknej skórze

Podobne zdanie mieli sędziowie w przypadku pierwszej kobiety skazanej na resztę życia w więzieniu, Moniki O. ps. Osa. Maturzystka w styczniu 1996 roku wraz z dwoma kolegami z klasy włamała się do mieszkania na warszawskim Tarchominie. Nastolatkowie brutalnie zamordowali sekretarkę, 22-letnią Jolantę Brzozowską. Zadali jej dwanaście ciosów nożem oraz siedem nogą od stolika. Powód: potrzebowali pieniędzy na studniówkę. "To jeszcze dzieci" - mówili zszokowani ludzie, którzy zobaczyli ich na rozprawie. "Jako żywo nie pamiętamy tak brutalnej sprawy" - oceniali sędziowie. Dali maturzystom-zabójcom dożywocie.

Żadnych okoliczności łagodzących nie znaleziono także w przypadku Małgorzaty R., która w czerwcu 1997 roku zaplanowała i kierowała wyjątkowo okrutnym morderstwem dwóch pracowników Ery. Na więziennej pryczy większość swojego życia spędzi również Monika Sz, zabójczyni studenta z Warszawy - Tomasza Jaworskiego. Wraz ze swoimi kompanami najpierw przetrzymywała i katowała 18-latka. Potem brutalnie zakończyli jego życie w Lasku Młocińskim.

Czy Katarzyna W. powinna spędzić resztę życia w więzieniu?

Kobiety, które zamordowały swoje dziecko, potocznie nazywane są dzieciobójczyniami. W kodeksie karnym takim mianem określa się jednak szczególny rodzaj zabójstwa. Art. 149 mówi, że "matka, która zabija dziecko w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".

- W przypadku tego zapisu chodzi o zabicie dziecka pod wpływem szoku poporodowego. W procesie Katarzyny W. wiek dziecka miał wtórne znaczenie. On może być brany pod uwagę przy wymiarze kary, ale przy samej kwalifikacji prawnej już nie - tłumaczy dr Łukasz Chojniak. Matka Madzi z Sosnowca odpowiada z art. 148 k.k., za który grozi najwyższa kara.

Czy Katarzyna W. powinna dostać dożywocie? Tak sądzi prokuratura. Uważa, że 25 lat więzienia za jej zbrodnie to za mało.

- Katarzyna W. dopuściła się bowiem tego czynu działając w sposób celowy - planując dużo wcześniej popełnienie zabójstwa, podejmując różne działania w celu pozbawienia życia Magdy. Dopuściła się zamachu na życie bezbronnego, sześciomiesięcznego dziecka, naruszyła podstawowy obowiązek matki. Działała z egoistycznej chęci pozbycia się dziecka w celu powrotu do sposobu życia przed jego urodzeniem - argumentuje apelację od wyroku rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.

Przypomina, że powołani w sprawie biegli psychiatrzy określili osobowość oskarżonej jako nieprawidłową i psychopatyczną. To także powód, by na zawsze odizolować ją od społeczeństwa.

Dożywocie za surowe dla zabójczyni dziecka?

Sąd przyznaje: "żadna idea na świecie nie usprawiedliwia zabójstwa dziecka". Ale w przeciwieństwie do prokuratury dostrzegł okoliczności łagodzące, które wpłynęły na niższy wyrok. - W. nie była karana, ma dobrą opinię, pracowała jako wolontariuszka i ma dobre relacje z bratem - wyliczał sędzia podczas ostatniej rozprawy.

Dotychczasowe zdanie Temidy podziela również dr Łukasz Chojniak. - W mojej subiektywnej ocenie kara dożywotniego pozbawienia wolności w tej sytuacji jawiłaby się jako nad wyraz surowa. Przekonały mnie motywy sądu okręgowego - mówi.

W jakich zatem okolicznościach taka kara jest możliwa? Adwokat z Uniwersytetu Warszawskiego tłumaczy, że o dożywociu przesądzają specjalne kryteria, m.in. bezwzględność sprawcy, brak jakichkolwiek motywów łagodzących czy przesłanek, które szczególnie zaostrzałyby odpowiedzialność.

Matki-morderczynie

W Polsce matki, które z premedytacją zabiły swoje dzieci, traktowane są łagodniej. Potwierdzają to poniekąd wydane ostatnio wyroki. Chociażby w sprawie Izabeli S. z Woli Wiązowej (woj. łódzkie). 31-letnia kobieta we wrześniu ubiegłego roku przybiegła do sąsiadki. Usiadła w kącie, zasłoniła oczy i zaniosła się płaczem. "Zabiłam dzieci! Zabiłam je" - łkała.

Przyjechała policja. Ustaliła, że matka w pijackim amoku zadźgała nożem 7-letnią Klaudię. Kobieta usiłowała również zabić synka. Oskar, z sześcioma ranami kłutymi, trafił do szpitala. Przeżył. Jego obrażenia okazały się niegroźne. Kobieta przyznała się do zbrodni. Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim skazał ją na 25 lat za zamordowanie córki i 15 lat za próbę pozbawienia życia syna.

Podobny wyrok zapadł w sprawie Magdaleny R. z Elbląga. Kobieta - z zawodu prostytutka - udusiła 5-letniego Gabrysia, zakładając mu na głowę plastikową folię. Przez kilka miesięcy ukrywała ciało w wersalce w wynajmowanym mieszkaniu. By zamaskować fetor rozkładających się zwłok, rozstawiła dużą ilość zapachowych świec i kadzidełek. Zbrodnia wyszła jednak na jaw. Wyrodna matka przyznała się. Przed sądem usłyszała 25 lat więzienia - tyle, ile żądał dla niej prokurator.

Na dożywocie nie została skazana też Jadwiga N. z Łodzi. - matka czworga dzieci, których zwłoki znaleziono w plastikowych beczkach w mieszkaniu w 2003 r. Mimo że usłyszała od sądu pierwszej instancji, że spędzi resztę życia za kratkami, ostatecznie, po apelacjach, wyrok zatrzymał się na 25 latach więzienia.

"Dusicielka z Tarnowa": "syn kazał mi zabić to dziecko"

Jedyną kobietą, która w Polsce odsiaduje dożywocie za zabójstwo dziecka jest Elżbieta M. 37-latka w marcu 2006 r. namówiła napotkaną pod szkołą 8-letnią Madzię, by poszła z nią do mieszkania. Tam udusiła dziewczynkę gołymi rękoma. Morderczyni była wtedy na przepustce z więzienia. Odsiadywała wyrok za... zabójstwo. Dostała wcześniej 11 lat za spalenie mieszkanki Tarnowa, narzeczonej kolegi z pracy.

"Syn kazał mi zabić to dziecko" - tłumaczyła się ponownie w sądzie. Szalona? - zastanawiali się biegli psychiatrzy. Przeżyła traumę. W październiku 2000 roku 11-letni syn Elżbiety został zaczepiony i zamordowany przez przypadkowo spotkanego na ulicy pijaka. On dostał 12 lat więzienia, a matka nie potrafiła pogodzić się z krzywdą. Tragiczne przeżycia nie usprawiedliwiały kolejnych morderstw. "Trzeba chronić przed nią społeczeństwo" - uznał sąd. Dał dożywocie.

Czy i w przypadku Katarzyny W. materiał dowodowy okaże się wystarczająco przekonujący, by odizolować ją na zawsze od społeczeństwa?

- Dzieje się tak m.in. wtedy, gdy w momencie orzekania nie widzimy żadnych szans na to, że proces resocjalizacji może zakończyć się sukcesem. Trzeba jednak pamiętać, że kara dożywocia też nie jest bezwzględnie definitywna. Osoba skazana może ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Nawet już po 25 latach - tłumaczy dr Chojniak. Wskazuje przy tym, że taką ewentualność należy zawsze zakładać, bo celem uwięzienia nie jest jedynie represja wobec sprawcy, ale także szansa na poprawę.

W przypadku dożywocia, o tym, czy taka poprawa nastąpiła, decyduje jednak na bieżąco sąd, a nie termin w dokumentach.

Magda Serafin, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)