Trwa ładowanie...
d42sa9s
30-11-2005 14:45

Dożywocie dla policjanta za zabójstwo, ciała ofiary nie znaleziono

Brak głównego dowodu, czyli ciała, nie może
stanowić przeszkody w poniesieniu odpowiedzialności karnej za
zabójstwo - uznał Sąd Okręgowy w Warszawie, skazując
byłego policjanta na dożywocie za morderstwo taksówkarza.

d42sa9s
d42sa9s

28-letni Zbigniew B. otrzymał karę dożywocia z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie po 30 latach. Jego brata, Pawła B., sąd skazał na 15 lat więzienia za współudział w zabójstwie.

Do zbrodni doszło w nocy z 18 na 19 października 2002 r. Dzielnicowy w komendzie na warszawskim Mokotowie Zbigniew B. zamówił taksówkę na kurs do Ostrowca Świętokrzyskiego. Do auta wsiadł wraz z młodszym bratem. Na trasie z Warszawy do Tarnobrzegu poprosili kierowcę o postój. Wtedy Zbigniew B. z broni służbowej dwukrotnie strzelił w głowę taksówkarza z bliskiej odległości.

Ciało ofiary bracia zakopali najprawdopodobniej w lesie. Do tej pory zwłok nie odnaleziono - z tego powodu proces był poszlakowy. Sąd oparł się na tym, że choć na broni dzielnicowego nie znaleziono śladów prochu, w magazynku brakowało dwóch nabojów. Zbigniew B. wskazał też garaż, w którym ukrył samochód ofiary. Wewnątrz znaleziono ślady krwi. Krew taksówkarza była też na jego swetrze porzuconym przy drodze.

Sąd oparł się jednak głównie na pierwszych zeznaniach, które podczas śledztwa złożył Paweł B. Przyznał się do współudziału w zabójstwie i wskazał swojego brata jako tego, który nacisnął spust. Choć później wycofał te zeznania, sąd uznał je za wiarygodne.

d42sa9s

Przewodniczący składu sędziowskiego Tomasz Malinowski w uzasadnieniu wyroku powiedział: "Sąd jest przekonany, że do czynu doszło, a oskarżeni ten czyn popełnili. Otwarte pozostaje tylko pytanie, gdzie i w jaki sposób ukryli zwłoki".

Dodał, że czyn braci B. zasługuje na szczególne potępienie. Motywem zabójstwa była chęć posiadania samochodu - opla vectry - przez Zbigniewa B. Najpierw kupił on wrak samochodu tej marki i zarejestrował go na swoje nazwisko. Potem namówił recydywistów, których poznał jako dzielnicowy, na kradzież takiego auta. Chciał wyposażyć je w tablice rejestracyjne wraku. Przestępcy nie wykonali jednak zadania. Wtedy policjant postanowił sam zdobyć samochód. Odpowiadającego mu opla znalazł u swojej przyszłej ofiary.

Sędzia Malinowski podkreślił, że gdyby nie wyjątkowy upór rodziny ofiary, do wyjaśnienia sprawy mogłoby nie dojść. Zbigniew B. był zatrudniony w komendzie prowadzącej początkowo śledztwo, miał możliwość zatarcia śladów i uczynił to.

Rodzina taksówkarza wielokrotnie nalegała na wszczęcie śledztwa i na własną rękę szukała ciała. Przekazała też policji numer telefonu komórkowego, który Zbigniew B. podał, zamawiając taksówkę. To był z jego strony szkolny błąd. To był telefon służbowy - powiedział sędzia.

Wyrok nie jest prawomocny. Obrońca Zbigniewa B., Włodzimierz Ostaszewski, zapowiedział apelację. Nie zgadzam się z tym wyrokiem, absolutnie nie wierzę w winę mojego klienta - powiedział. Dodał, że w jego przekonaniu zeznania Pawła B., na których oparł się sąd, są niewiarygodne.

d42sa9s
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d42sa9s
Więcej tematów