Dowódcy armii USA musieli tego słuchać. "To nieprzyjemna dla nich sytuacja"
Przemówienie sekretarza obrony USA Pete’a Hegsetha w Quantico wzbudziło mieszane reakcje. Jak podają amerykańskie media, część wojskowych uznała wtorkowe zgromadzenie za wiec polityczny. Inni wystąpienia szefa Pentagonu i prezydenta USA Donalda Trumpa określili jako obraźliwe i agresywne. - Użyto wojskowych, żeby wygłosić przekaz ideologiczny. To nieprzyjemna dla nich sytuacja - mówi prof. Tomasz Płudowski, amerykanista.
We wtorek sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Pete Hegseth zwołał setki amerykańskich dowódców wojskowych z całego świata do bazy w Quantico w Wirginii. W spotkaniu uczestniczył też prezydent USA Donald Trump. Hegseth skrytykował m.in. dotychczasowe inicjatywy na rzecz różnorodności i zapowiedział surowsze standardy sprawności fizycznej w armii.
- Koniec z miesiącami tożsamości, biurami do spraw inkluzywności, facetami w sukienkach. Koniec z kultem zmian klimatycznych i złudzeniami dotyczącymi płci. Jak już wcześniej powiedziałem i powtórzę jeszcze raz: koniec z tym g*** - mówił szef Pentagonu. Zapowiedział też zmianę standardów wyglądu - pozbycie się bród i długich włosów oraz "powierzchownego indywidualnego wyrazu".
W ocenie amerykanisty prof. Tomasza Płudowskiego, zarówno wystąpienie Hegsetha, jak i Trumpa były bardzo ideologiczne.
"To będzie wielki problem". Kreml ma kłopoty po atakach Ukrainy
- Dowódcy zajmują się bezpieczeństwem, bronią i strategią. Mówienie o owłosieniu twarzy jest dla nich mało atrakcyjne. Jest to pewien rodzaj braku szacunku ze strony Białego Domu. Użyto ich, żeby wygłosić przekaz ideologiczny. To nieprzyjemna dla nich sytuacja - komentuje w rozmowie z WP prof. Płudowski.
Hegseth podkreślał też, że nie chce, aby jego syn służył u boku grubych żołnierzy, którzy są w złej formie, lub w jednostce bojowej z kobietami, które nie spełniają tych samych standardów fizycznych co mężczyźni.
Więcej show, mniej merytoryki
- Jego wystąpienie szczególnie wpisuje się w wojnę kulturową w Stanach Zjednoczonych. Skupił się na krytyce inkluzywności w wojsku i podkreślaniu maczyzmu w armii, czyli dominacji męskości - komentuje ekspert.
Zdaniem profesora, na naradzie padło za to niewiele konkretów.
- Było to zastępcze i powierzchowne wystąpienie, które było może mniej skierowane do generałów, a bardziej dla publiczności przed telewizorami. Bardziej show niż wystąpienie merytoryczne. Konserwatywne w kwestii podejścia do aspektów wyglądu. I zniechęcające dla kobiet, a na pewno dla czarnoskórych - uważa prof. Płudowski.
- To niepotrzebnie wprowadza podziały - uważa nasz rozmówca.
Mieszane reakcje dowódców
Przemówienie spotkało się z mieszanymi reakcjami wśród dowódców wojskowych. W rozmowie z MSNBC emerytowany generał broni Mark Hertling nazwał wystąpienie szefa Pentagonu "obraźliwym" i "agresywnym". Powiedział, że czuje się zobowiązany "stanąć w obronie amerykańskiej armii".
- Po prostu uważam za obraźliwe, że ktokolwiek ich (wojskowych - red.) obraża i twierdzi, że ich awanse, i awanse w służbach, są wynikiem polityki - ocenił generał, nawiązując do słów Hegsetha, który twierdził, że awanse były do tej pory dyktowane poprawnością polityczną, płcią i pochodzeniem.
Hertling równie ostro skrytykował wypowiedź Trumpa i stwierdził, że "po prostu nie może uwierzyć w niektóre rzeczy" wypowiadane przez prezydenta.
Z kolei portal Politico pisze, że spora część obecnych w Quantico wojskowych zastanawiała się, dlaczego w ogóle doszło do tego wydarzenia.
- Bardziej przypominało konferencję prasową niż briefing dla generałów. Mogli po prostu wysłać e-mail - powiedział anonimowo jeden z dowódców.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski