Dowódca statku ratującego batyskaf oskarżony o zaniedbanie
Rosyjska prokuratura wojskowa oskarżyła
dowódcę statku "Koźmin", uczestniczącego w akcji ratowania
batyskafu AS-28 na Morzu Beringa, o zaniedbanie, w wyniku którego
uległ zniszczeniu cenny sprzęt - poinformowały
rosyjskie media.
Chodzi o zdalnie sterowanego podwodnego robota "Venom", który mógł przeciąć stalowe liny, w jakie zaplątał się AS-28 "Priz" na głębokości blisko 200 metrów. Jak wyjaśniła prokuratura Floty Pacyfiku, wart 10 mln rubli (353 tys. dolarów) aparat, został uszkodzony od razu pierwszego dnia akcji ratunkowej i stał się bezużyteczny.
W piątek szef sztabu rosyjskiej marynarki admirał Władimir Masorin ujawnił, że "Venom", kupiony po zatonięciu okrętu podwodnego "Kursk", został uszkodzony przy wyładunku na miejscu wypadku. Gdy nasi ludzie zaczęli go używać, uczynili to nieprawidłowo i zepsuli - powiedział.
Ubolewał, że właśnie z tej przyczyny, choć rosyjska marynarka dysponowała świetnym sprzętem, to musiała wzywać zagraniczną pomoc. "Priza" uratował ostatecznie brytyjski robot podwodny "Scorpio", który - jak podkreślił Masorin - jest o wiele mniej nowoczesny od "Venoma".
Admirał zapowiedział, że marynarka zakupi jeszcze nowocześniejszy aparat ratowniczy - "Panterę" za 3 mln dolarów.
Rosyjskie media przypominają, że nie jest to pierwszy przypadek zepsucia cennego sprzętu w marynarce z powodu nieumiejętnego użytkowania. W sierpniu 2003 roku z tej przyczyny zatonął na Morzu Barentsa podwodny robot "Tiger" wart 12 mln rubli (423 tys. dolarów).