"Doszło do zaniedbania". Ewa Potok zmarła po dobie poszukiwań
- Po raz kolejny KWP w Krakowie nie potrafi namierzyć najnowocześniejszego smartfona - powiedział syn Ewy Potok. Kobieta zmarła z wyziębienia w sobotę prawie dobę po zgłoszeniu sprawy na policję. Syn twierdzi, że doszło do zaniedbania ze strony jednostki.
Ciało Ewy Potok odnaleziono w sobotę w Kocmyrzowie pod Krakowem. Syn kobiety twierdzi, że doszło do licznych zaniedbań i błędów ze strony policji.
Jak podaje Radio Kraków, Ewa Potok zakończyła pracę na placu targowym przy ulicy Bieńczyckiej i planowała powrót do swojego mieszkania przy ulicy Darwina. Niestety, nie dotarła do domu, co zaniepokoiło jej męża. Okazało się, że po opuszczeniu autobusu złamała nogę, leży w zaspie śniegu i nie jest w stanie poruszać się samodzielnie. Ciało kobiety odnaleziono prawie dobę od zgłoszenia o jej zaginięciu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rekordowa zima w Szwecji. Tak zimno nie było od dekad
O godzinie 18 policja rozpoczęła poszukiwania. W teren wyruszyli ratownicy, strażacy i policjanci. Z nieznanych przyczyn ratownicy do niej nie dotarli, mimo że miała cały czas włączony telefon. – Policja przez blisko 24 godziny nie potrafiła namierzyć telefonu matki. Matka kontaktowała się ze mną kilkanaście razy. Kilkanaście razy rozmawiała z policjantami, wielokrotnie próbując im powiedzieć, gdzie się znajduje. Leżała w tym samym miejscu – opowiedział syn kobiety, Radosław Potok, w rozmowie z "Faktem".
"Należy mówić o kłamstwach ze strony policji"
Do akcji wykorzystano drony. - Po północy matka zadzwoniła do mnie i poinformowała mnie, że nad jej głową leciał dron (..) Policjant, któremu zgłaszaliśmy informację, stwierdził, że widocznie mama ma zwidy – relacjonował syn.
Ponadto, policja miała problemy z namierzeniem telefonu kobiety.
- Policjanci rozmawiali z mamą do godz. drugiej w nocy, w obecności świadków, a na swoim numerze telefonu mam kilkanaście połączeń wykonanych do matki. Korzystała z telefonu komórkowego zarejestrowanego na mnie, będą na to dowody i bilingi z rozmów. Należy tutaj mówić o kłamstwach ze strony policji, która twierdziła, że z matką nie było kontaktu telefonicznego – wyjaśnił syn.
– Tester, który przyjechał namierzać sygnał z telefonu, przyjechał dopiero o godz. 22, a akcja poszukiwawcza ruszyła o godz. 18. Moja matka mówiła, że zamarza, że długo nie wytrzyma – dodał.
Jak stwierdził syn Ewy, policja przez dłuższy czas nie sprawdzała nagrań z monitoringu. - Akcja poszukiwawcza ruszyła o godz. 18. MPK na terenie Krakowa jest 24-godzinne i mogą o każdej porze te monitoringi wydać. Policja miała nagranie dopiero w sobotę, gdy prawdopodobnie moja matka już nie żyła – powiedział Radosław.
Śledztwo w sprawie okoliczności wypadku prowadzi prokuratura w Nowej Hucie. Jak przekazał Janusz Kowalski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie, dotyczy ono nieumyślnego spowodowania śmierci. – Kobieta zmarła na skutek wyziębienia - przekazał rzecznik.
Źródła: Radio Kraków, Fakt.pl