Dorsz z wędki lepszy niż dorsz z sieci?
Rybacy mają teraz szlaban na połowy dorsza,
wędkarze tną ryby aż miło, informuje "Głos Szczeciński". A potem
ryba jest sprzedawana do smażalni, co jest zabronione.
24.08.2006 | aktual.: 24.08.2006 09:58
Wędkarzy obowiązuje limit. W ciągu doby mogą wyciągnąć z wody 7 dorszy. Niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna. Są "mistrzowie", którzy łowią dziennie nawet od kilkudziesięciu do kilkuset kilo ryb.
Przepisy stanowią również, że wędkarze nie mogą złowionej ryby sprzedać. Z tym też bywa różnie. W Okręgowych Inspektoratach Morskich kwitują sprawę krótko. Pomysł na wędkarstwo morskie jest trafiony, pomaga rybakom przetrwać martwy sezon, ale regulamin sportowego połowu ryb jest nieustannie omijany. Często też złowiona przez wędkarzy ryba jest później sprzedawana np. właścicielom smażalni. To łamanie prawa. Ale proceder trzeba udowodnić.
To doskonała zabawa i w żadnym razie nie polega na zapełnianiu zamrażarek - przekonuje Mariusz Getka, wicemistrz Polski w wędkarstwie morskim. Limit? Słusznie, ale co zrobić z resztą i z dorszem niewymiarowym (do 38 cm). Przestać łowić? Nie po to organizuje się całodzienną wyprawę, w dodatku nie tanią (150 złotych od głowy), aby po godzinie czy dwóch przestać łowić z powodu osiągnięcia limitu. Zwrócić rybom wolność? Dorsz wyciągnięty z 30-40 metrów głębokości nie ma żadnych szans na przeżycie.(PAP)