Trwa ładowanie...
27-01-2009 08:29

Dorn: w PiS toczą się dworskie gry o dostęp do ucha

Ludwik Dorn, były wiceprezes PiS i autor dramatycznego listu do delegatów na sobotnio-niedzielny kongres tej partii, w rozmowie z Piotrem Zarembą w "Dzienniku" mówi o potrzebie ograniczenia silnego przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Zapowiada też chęć swego powrotu do PiS. - Prezes nie musi już prowadzić żadnej gry z partią. Toczą się tylko nieczytelne, dworskie gry o dostęp do ucha. Kurski raz jest zawieszony, raz redaguje orędzie prezydenta, potem przestaje redagować... - mówi Dorn.

Dorn: w PiS toczą się dworskie gry o dostęp do uchaŹródło: AFP
d2s15c0
d2s15c0

Za tydzień kongres PiS - pan napisał list do delegatów. Będzie pan odczuwał żal, że nie siedzi pan tam z nimi?

- Żalu we mnie nie ma, bo ja naprawdę zaakceptowałem swój status PiS-owca na wygnaniu. Mógłbym tam być, ale w dzisiejszym stanie rzeczy to by oznaczało pogodzenie się z brakiem podmiotowości, która cechuje obecnych współpracowników pana Kaczyńskiego. Na to nie chciałem się zgodzić.

Miał pan ofertę pozostania i to w roli wiceprezesa.

- I odmówiłem. To była sytuacja zabawna, choć także obrazująca rozmiary choroby toczącej PiS. Byłem zawieszony za szkodzenie podstawowym interesom partii, a pan Kaczyński toczył ze mną negocjacje na temat powrotu do roli wiceprezesa. Bo takie zawieszenia nie mają nic wspólnego z racjonalnym dyscyplinowaniem członków PiS.

Może należało wejść jeszcze raz do tej samej rzeki? Przez tyle lat akceptował pan przynależność do partii Kaczyńskiego.

Bo jestem politykiem centroprawicy, który przeszedł przez traumę lat 90. i rozpad AWS. Słabo kontrolowana władza pana Kaczyńskiego wydawała mi się receptą na stworzenie silnego stronnictwa. Mój błąd - ale także kolegów z Przymierza Prawicy, jak Kazimierz Ujazdowski czy Marek Jurek - polegał na przeoczeniu ważnego momentu. Momentu, kiedy przed dwoma laty zmiany w statucie PiS zaczęły utrwalać nienaturalnie silną pozycję prezesa. Miałem wtedy inne zatrudnienia, zasiadałem w rządzie, ale myślałem, że skoro Ujazdowski, Jurek, reprezentanci środowiska mniejszościowego nie protestują, wszystko jest w porządku. Nie było w porządku, o czym przekonaliśmy się po przegranych wyborach.

A pan zakładał, że PiS będzie się zmieniał w kierunku partii demokratycznej? Czy może początkowo silna władza prezesa panu nie przeszkadzała, a potem zaczęła przeszkadzać?

- Wszyscy uznawaliśmy, że na początku musi być trochę dyktatury. Ale to miała być dyktatura czasu przejściowego. To zresztą była dyktatura wodza i jego drużyny, uznająca pewne wewnętrzne zróżnicowanie partii. Formalnie w sprawach wewnątrzpartyjnych nie było w komitecie politycznym głosowań, ale były przewidywane. A potem weszliśmy w zwykłą dyktaturę. W czas jednoosobowego kierownictwa. I to kierownictwo zaczęło rozwiązywać problemy polityczne za pomocą czystek. Prezes nie musi już prowadzić żadnej gry z partią. Toczą się tylko nieczytelne, dworskie gry o dostęp do ucha. Kurski raz jest zawieszony, raz redaguje orędzie prezydenta, potem przestaje redagować...

d2s15c0
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2s15c0
Więcej tematów