Dorn podzieli dziennikarzy na "lepszych" i "gorszych"?
Marszałek Sejmu Ludwik Dorn zapowiada, że chce podzielić Sejm na strefy zróżnicowanego dostępu dla dziennikarzy. Chce wyróżnienia "elity" dziennikarskiej, która miałaby najszersze uprawnienia w poruszaniu się po gmachu parlamentu. Dorn zastrzega, że nie chce sam decydować, kto miałby należeć do jakiej grupy. Zapowiada konsultacje ze środowiskami dziennikarskimi.
Chciałbym, aby istniało pewne quasi-korporacyjne przedstawicielstwo dziennikarzy (...) tych, o których wiem, że od lat poświęcają się dziennikarstwu politycznemu, przede wszystkim parlamentarnemu - powiedział Dorn w Sejmie.
Pytany, jak podzieli Sejm na strefy odparł: Chcę rozmawiać o tym, by podzielić Sejm na strefy dostępności i poza tą elitą, która jest realna, a co do której nie chciałbym, aby była z mojego mianowania, (...) która miałaby dostęp jeśli nie wszędzie to bardzo szeroko, byłoby to zróżnicowane w ramach rang typu korporacyjnego. (...) Ja to mówię wprost.
Dodał, że każdy dziennikarz miałby prawo do "konstytucyjnego minimum", czyli dostępu do galerii prasowej.
Ograniczenie liczby dziennikarzy w Sejmie i podział ich na grupy zapowiedział Dorn w rozmowie opublikowanej w poniedziałkowym tygodniku "Wprost". Jak mówił, chodzi o podział "tak jak w Rzymie: patrycjusze, ekwici i plebejusze".
W poniedziałek w Sejmie Dorn wyjaśniał, że chodzi mu z jednej o zapewnienie "elementarnego porządku w Sejmie, brzydko mówiąc - przepustowości głównych ciągów komunikacyjnych", a z drugiej o to, by dziennikarzom "raczej ułatwiać niż utrudniać pracę".
Pewne reguły porządkowe są tu konieczne, ja po prostu chcę je wprowadzić - mówił marszałek.
Podkreślił, że w Sejmie akredytowana jest bardzo liczna grupa 1300 dziennikarzy "mocno zróżnicowana pod względem wiedzy, kompetencji i profesjonalizmu".
Przy tak licznej zbiorowości nie ukrywam, że mam koncepcję, by dokonać podziału na kategorie, a jednocześnie wypracować taką oto zasadę, by to nie marszałek oceniał swobodnie własną wolą kto jest profesjonalistą, a kto nie, bo to by mogło rodzić podejrzenia o polityczną stronniczość - powiedział.
Marszałek zapowiedział, że o swoich pomysłach chce rozmawiać z dziennikarzami, "bardziej nawet z tymi, którzy w swoich rolach publicystycznych okazują bardzo daleko idący krytycyzm wobec obozu rządzącego, ale spełniają wymogi profesjonalizmu".
Jedno jest pewne - tak jak jest dotąd - nie będzie - zapowiedział.
Pomysły (w tej sprawie) miał profesor Bronisław Geremek, jako przewodniczący komisji spraw zagranicznych, potem marszałek Józef Oleksy. Jeden miał pomysły, drugi chciał, ale się bał, ja to po prostu zrobię i to zrobię w miarę szybko - dodał Dorn.
Zadeklarował, że chce dialogu ze środowiskiem dziennikarskim, bo "nie zawsze może wpadać na pomysły najrozsądniejsze". Nie znam wszystkich szczegółów pracy dziennikarskiej, czasami może być taki pomysł, który dziennikarzom ciężko utrudni życie i pracę, a ja jestem za tym, żeby ludzie pracowali w warunkach takich, które umożliwiają im dobre wykonywanie roboty - zadeklarował.
Pytany o sformułowanie "patrycjusze, ekwici i plebejusze", którego użył w rozmowie z "Wprost", a które wywołało kontrowersje wśród dziennikarzy Dorn odparł, że "są to nazwy historyczne".
Odwołałbym się do formuły Senatus Populusque Romanus (Senat i naród rzymski) i do formuły Cycerona, że władza (...) spoczywa w ręku ludu, czyli właśnie plebejuszy, a autorytet w ręku senatu, czyli patrycjuszy - powiedział marszałek.