PolskaDorn: Janik "bawił" się w towarzystwie podejrzanego ws. Papały

Dorn: Janik "bawił" się w towarzystwie podejrzanego ws. Papały

Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Ludwik Dorn zarzucił ministrowi spraw wewnętrznych Krzysztofowi Janikowi, że "bawił" się na bankiecie, gdzie był Edward M., którego podejrzewano o zlecenia zabójstwa generała Marka Papały. Fakt ten, zdaniem Dorna, przerasta nawet aferę Rywina. Janik zarzucił Dornowi kłamstwo i pomówienie.

09.04.2003 12:57

Podczas sejmowej debaty nad wnioskami o wotum nieufności wobec Janika Dorn wspomniał o bankiecie w restauracji "Belvedere" urządzanym przez dyrektora gabinetu politycznego ministra. To tam miał się pojawić Edward M., "rozpoznany i pomówiony przez jednego ze świadków w śledztwie o zabójstwo generała Papały o to, że był zleceniodawcą" zabójstwa.

"Edward M. jest przesłuchiwany przez prokuraturę, jest wypuszczony i składa zażalenie o zatrzymanie a sąd stwierdza, że istniały wszystkie powody do zatrzymania. Po wypuszczeniu przez prokuraturę udaje się na Okęcie, by odlecieć do kraju poza zasięgiem polskiego wymiaru sprawiedliwości, ale między wyjściem z prokuratury a udaniem się na Okęcie wpada na bankiet urządzany przez pańskiego dyrektora gabinetu politycznego, na którym bawi się czołówka MSW i UOP" - mówił Dorn.

Dodał, że zapewne pół roku temu minister tłumaczyłby się, że nie wiedział o tym, że "są różne towarzystwa, czasami się wpada, nie wie się z kim ma się do czynienia". Jednak - według posła - od czasu afery Rywina słowo towarzystwo nabrało szczególnego znaczenia.

Według Dorna, Janik jest częścią towarzystwa, które przyjmuje na bankiecie Edwarda M. albo toleruje, by jego współpracownicy byli częścią tego towarzystwa. "Tutaj wybaczenia nie ma. To jest taki fakt, który - zwłaszcza w obecnej społecznej atmosferze - powinien skutkować dymisją pana ministra. Za tym się opowiadamy i będziemy głosować za wotum nieufności wobec pana ministra" - powiedział Dorn.

Jak dodał, "nie może być tak, by minister administracji i spraw wewnętrznych był częścią tego towarzystwa, by bawił się na bankiecie z ludźmi co do których istnieją uzasadnione podejrzenia, że zlecili zabójstwo byłego komendanta głównego policji".

"To już przekracza wszelką miarę, nawet miarę afery Rywina, bo tam chodziło o pieniądze a tutaj zastrzelono komendanta głównego policji" - ocenił Dorn.

Na zarzut posła PiS zareagował szef MSWiA: "Dopuszczono się kłamstwa i pomówienia mojej osoby. Albo donosiciele pana posła Dorna są nieprecyzyjni, albo pan poseł zbiera informacje, których nie weryfikuje i dzieli się nimi ze społeczeństwem".

Janik oświadczył, że nie zna Edwarda M. "Nie wiem skąd pan poseł zna tajne materiały ze śledztwa - ja ich nie znam" - dodał.

Według ministra, impreza, o której mówił Dorn, odbyła się rok i dwa miesiące temu, kiedy jeszcze o "towarzystwie" nikt źle nie mówił. Zapewnił, że nie organizował jej nikt z jego resortu.

"Rzeczywiście wśród solenizantów był jeden z moich znajomych, byłem tam 5 minut, złożyłem życzenia, przekazałem prezent i wyszedłem. Jak pan chce kogoś o coś oskarżyć, to niech Pan najpierw zbierze mocne dowody" - powiedział Janik.

Dorn sformułował też szereg innych zarzutów pod adresem Janika, m.in. dotyczących postępowania po akcji w Magdalence obsadzania stanowisk w administracji i straży pożarneji według klucza partyjnego i bezradości policji wobec najgrożniejszch gangsterów.

Odnosząc się do wystąpienia Dorna premier powiedział, iż miał wrażenie, że "nos pana posła, jak u bajkowego Pinokio, bezustannie się wydłużał, zaglądając w końcu do gabinetu prezydenta Warszawy (Lecha Kaczyńskiego, jednego z liderów PiS) i dopominając się pochwał, co niewątpliwie pana spotka". (aka)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)