Doradca Trumpa rosyjskim agentem? Podejrzenia wobec Cartera Page'a
Kiedy w marcu 2016 roku Donald Trump wymienił nazwisko Cartera Page'a jako swojego doradcę ds. międzynarodowych, komentatorzy zadawali sobie jedno pytanie: "Kto to?". Dziś każdy zna odpowiedź - choć niekoniecznie ze względu na jego osiągnięcia. Page, podejrzewany o bycie agentem Rosji jest w centrum "Russiagate" i ostrego konfliktu w Waszyngtonie.
30.01.2018 13:28
"Release the memo". "Pokażcie notatkę" - akcję pod takim hasłem od wielu dni prowadzą zwolennicy Donalda Trumpa w Kongresie i w internecie. Chodziło o tajemniczą poufną notatkę, która - wedle republikańskich kongresmenów, którzy ją widzieli - miała dowodzić zaangażowaniu administracji Obamy i podległych służb w inwigilację i prowadzenie kampanii przeciwko Trumpowi. Ostatecznie notatki nie ujawniono, ale dzięki "New York Times", wiadomo już co zawiera: informację o tym, że amerykańskie służby inwigilowały doradcę Trumpa, Cartera Page'a, podejrzewając go o działalność na rzecz Rosji.
Według Republikanów, podsłuchiwanie i obserwacja Page'a nie była odpowiednio uzasadniona, a motywacja była polityczna: jedną z podstaw podjęcia tej decyzji był tzw. dossier Steele'a, czyli seria raportów o związkach ludzi Trumpa z Rosjanami, wykonanych przez byłego brytyjskiego szpiega. Kontrowersyjne dokumenty - zawierające m.in. nieweryfikowalne doniesienia o posiadaniu przez Rosjan kompromitujących materiałów powstały najpierw na zlecenie konserwatywnych przeciwników Trumpa, potem zaś Demokratów. Ale patrząc na jego barwną przeszłość i ekscentryczną osobowość, zainteresowanie służb wydaje się uzasadnione.
Page, czyli nikt
Kiedy w marcu 2016 roku ówczesny kandydat na prezydenta Donald Trump wymienił Cartera Page'a jako jednego ze swoich doradców ds. polityki zagranicznej, niemal wszyscy w Waszyngtonie rzucili się sprawdzić, kto to jest. Nawet najbardziej doświadczeni gracze nie mieli pojęcia, kim jest Page.
Być może bardziej znany niż bywalcom amerykańskich salonów Page znany był Rosjanom. Na początku minionej dekady mieszkał w Moskwie jako bankier jednego z bankowych gigantów, Merrill Lynch. Potem założył własną firmę i wykorzystujac swoje znajomości z ludźmi państwowego Gazpromu, licząc na karierę i duże pieniądze. Miał je zarobić będąc zewnętrznym konsultantem dla rosyjskiego giganta. Jeszcze przedtem - jak powiedział dziennikowi "New York Times" jego znajom Richard Guerin - jeździł czarnym mercedesem i uwielbiał pławić się w luksusie, pozwalając sobie na wydatki wydające się przekraczać jego zdolności finansowe.
Podpięty pod Gazprom
Jego gorliwość w pozyskiwaniu kontaktów z Rosjanami z branży energetycznej już wtedy mogła wpakować go w kłopoty. Z dokumentów sądowych z 2013 roku, dotyczących sprawy złapanych rosyjskich szpiegów, Wiktora Podobnego i Jewgienija Burakowa, wynika że Page - prawdopodobnie nieświadomy ich prawdziwej tożsamości - utrzymywał z nimi kontakt, przekazując im nawet dokumenty na temat rynku energii.
"Myślę, że to idiota (...) Podpiął się pod Gazprom myśląc, że na tym się wybije" - opisywał Page'a Podobnyj w rozmowie z Burakowem. "Dużo mu obiecałem. Metodą szpiega jest oszustwo, bo jak inaczej pracować z cudzoziemcami? Obiecujesz mu przysługę za przysługę. Potem bierzesz od niego dokumenty i mówisz, żeby spieprzał"
Kontakty z rosyjskimi szpiegami nie wpędziły go w prawne tarapaty, lecz po raz pierwszy umieściły go w kręgu zainteresowań FBI. Dlatego kiedy Page stał się doradcą Trumpa, służby ponownie zainteresowały się jego działalnością. Do tej pory nie do końca wiadomo, jak i dlaczego znalazł się wśród zespołu doradców kandydata Republikanów. Wśród członków ekipy Trumpa nie ma też zgody co do tego, jak dużą rolę w niej odgrywał. Ale niezależnie od tego, jaka jest prawda, stał się jedną z centralnych postaci afery rosyjskiej, łączącej ludzi Trumpa z Kremlem.
Podróż do Moskwy
Wszystko za sprawą swojej podróży do Moskwy w lipcu 2016 roku, która do tej pory pozostaje zagadką. Page utrzymuje, że pojechał tam tylko po to, by wygłosić przemówienie na moskiewskiej uczelni. Ale według doniesień portalu Yahoo News, rzeczywistym celem wizyty - zatwierdzonej przez ówczesnego szefa kampanii Trumpa, Coreya Lewandowskiego - było spotkanie z Igorem Sieczynem, szarą eminencją Kremla i szefem Rosnieftu. Podobne informacje znalazły się w raporcie brytyjskiego eks-szpiega Christophera Steele'a. Według informatorów Steele'a, podczas spotkania Sieczyn miał zaoferować Page'owi udział w sprzedaży części akcji Rosnieftu w zamian za niesienie sankcji.
Jak było naprawdę? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że właśnie przy okazji wyjazdu do Moskwy FBI poprosiło - i uzyskało zgodę - na obserwację i podsłuch Page'a. Nie jest jasne, jakie były efekty podsłuchu. Możliwe, że jednak je poznamy, bo Page był wielokrotnie przesłuchiwany przez FBI i zespół śledczy specjalnego prokuratora Roberta Muellera, w ramach śledztwa w sprawie "Russiagate".
- Page to pod wieloma względami bardzo typowy przypadek kogoś, kto byłby oczywistym celem dla wywiadu. Nadambitny, chciwy, mało rozgarnięty - mówi WP były funkcjonariusz służb jednego z zachodnich państw. - Z drugiej strony, mógłby być zbyt głupi i nieudolny, by być kluczowym elementem gry. To typ aktywu, który wykorzystuje się i wyrzuca - dodaje.