Doradca prezydenta: większy popyt na złotówki
Tak naprawdę to siła złotego rośnie wtedy, kiedy — zwłaszcza inwestorzy zagraniczni — kupują złotówki, jest większy popyt na złotówki, więc spada cena dolara - powiedział Witold Orłowski, Doradca Prezydenta ds. Ekonomicznych
04.02.2005 | aktual.: 04.02.2005 10:40
Sygnały Dnia — Dobra wiadomość dla wyjeżdżających na narty do Austrii, do Włoch czy do Francji: wartość jednego euro spadła poniżej czterech złotych. Ale biorąc pod uwagę liczbę narciarzy, w tym przypadku tych zadowolonych, to spoglądamy czy też oceniamy problem w skali supermikro. A jaki wpływ na stan naszej gospodarki i jej perspektywy ma mocny zloty? Profesor Witold Orłowski, Doradca Prezydenta ds. Ekonomicznych. Dzień dobry, panie profesorze.
Witold Orłowski — Dzień dobry.
Sygnały Dnia — Czy jest pan narciarzem?
Witold Orłowski. — No, umiarkowanym.
Sygnały Dnia — Ale był pan w Davos.
Witold Orłowski. — W Davos byłem.
Sygnały Dnia — Po jakim kursie pan wymieniał przed wyjazdem? Przypomina pan sobie?
Witold Orłowski. — Tam nie miałem czasu wymieniać czegokolwiek, ale — o ile pamiętam — wtedy był chyba około 4,10–4,12 za euro.
Sygnały Dnia — A teraz mamy poniżej czterech złotych. Dlaczego?
Witold Orłowski. — Hm, to jest dobre pytanie, bo tutaj się nakładają dwa problemy, to znaczy jeden taki, który jest troszkę poza naszą rzeczywiście możliwością oddziaływania — złoty po prostu jest mocny dlatego, że na świecie wśród inwestorów i polskich, i zagranicznych utrwałiło się przekonanie, że polska gospodarka jest w dobrym stanie. Notabene, powiedziałbym, większość Polaków cały czas nie podziela najwyraźniej tego przekonania, natomiast analitycy rynkowi, przedstawiciele domów inwestycyjnych i tak dalej uważają, że tak jest. Nawet jeśli jakaś gospodarka jest uważana za mocną, jeśli wydajność pracy rośnie tam szybko, perspektywy wzrostu są bardzo dobre, czyli perspektywy zysku z zainwestowania w tym kraju są dobre, no to, oczywiście, w tym momencie pojawia się większa chęć kupowania złotych. Czyli tak naprawdę to siła złotego rośnie wtedy, kiedy — zwłaszcza inwestorzy zagraniczni — kupują złotówki, jest większy popyt na złotówki, więc spada cena dolara.
Sygnały Dnia — Poza te złote, kupują obligacje Skarbu Państwa.
Witold Orłowski. — No, na przykład obligacje, ale nie tylko obligacje. Kupują, inwestują w Polskę również. Tak że to, powiedziałbym, nawet te inwestycje w papiery wartościowe to jest jednak tylko ułamek inwestycji, które do Polski docierają. Większość stanowią inwestycje twarde, czyli takie, których rzeczywiście chcemy w Polsce. Czyli w pewnym sensie można powiedzieć tak: złoty jest mocny, bo świat uważa, że polska gospodarka jest mocna. I ja notabene też uważam, że polska gospodarka jest mocna i uważam, że większość Polaków się myli po prostu albo nie dostrzega jeszcze czegoś, co pewnie za rok czy dwa będzie już ewidentne — będzie spadało bezrobocie, będzie rosła produkcja i tak dalej. Natomiast jest jeszcze jedna rzecz, na którą chciałem zwrócić uwagę. Otóż my cały czas odnosimy zazwyczaj to cztery złote do sytuacji sprzed roku, z kwietnia, kiedy euro był 4,80 złotego. Otóż ja chciałem powiedzieć, że wówczas ewidentnie złoty był znacznie słabszy niż powinien być. Było trochę paniki, rok temu była
dokładnie odwrotna sytuacja niż dzisiaj, była panika i zadawaliśmy sobie pytanie: dlaczego inwestorzy nie wierzą w złotego, mimo że zdrowy rozsądek powinien kazać im wierzyć i dlatego złoty wówczas się osłabił. Osłabił się nadmiernie. Gdyby nie było tego osłabienia na początku zeszłego roku, no to dzisiaj te cztery złote by nas tak nie przerażało. No i to jest pierwsza połowa odpowiedzi.
Sygnały Dnia — Czyli tak: dobra, mocna gospodarka, taka jest świadomość inwestorów...
Witold Orłowski. — Tak. I jest taka świadomość analityków...
Sygnały Dnia — Inwestorów. Pan nie wspomniał o fakcie, że Polska jest w Unii Europejskiej, to też ma swoje znaczenie.
Witold Orłowski. — No, to się przekłada na tę ocenę, oczywiście.
Sygnały Dnia — Z tego punktu widzenia jest traktowana jako stabilny rynek...
Witold Orłowski. — To się dokłada do oceny właśnie, że to jest mocna, rosnąca gospodarka, o mocnym pieniądzu.
Natomiast jest druga połowa, którą pan troszkę wywołał, mówiąc o kapitale portfelowym, mianowicie mimo to, że jest jakaś generalna presja, powiedzmy, żeby złoty był mocniejszy, to należy pamiętać i o tym, że o kształtowaniu się kursu mogą decydować takie bardzo krótkookresowe elementy. Ktoś akurat przychodzi, duży inwestor, zaczyna dużo walut skupywać z rynku. No, minister finansów chyba wczoraj, o ile pamiętam, nie wiem nawet, czy to jego... gdzieś były analizy mówiące, że to umocnienie to jest tylko chwilowe, bo pojawił się jakiś duży inwestor, który po prostu bardzo dużo złotych skupił. I coś takiego, oczywiście, jest możliwe. Pytanie: czy jeśli mówimy o takim krótkookresowym umocnieniu się na dwa dni, a za dwa dni na przykład osłabnie, czy bank centralny powinien po prostu patrzyć na to, wzruszać ramionami i mówić, że go to nie interesuje? Więc może w tej chwili tak zrobić, jeśli taki ma wybór. Już niedługo, w ciągu, nie wiem, roku, półtora roku Polska będzie musiała przystąpić do obowiązującego w Unii
Europejskiej kraje, które chcą wejść do strefy euro, tak zwanego mechanizmu ERM, czyli stabilizacji kursów walutowych. Jak już będziemy mieli ten mechanizm, to wtedy nasz bank centralny jest zobowiązany przeciwdziałać takim krótkookresowym wahaniom kursu, odchyleniom bądź w stronę wzmocnienia, bądź w stronę osłabienia, właśnie takim, które wynikają z tego, że pewnego dnia pojawił się inwestor i akurat chciał wymienić pół miliarda dolarów na złote, a takie rzeczy się zdarzają...
Sygnały Dnia — I ten kurs się zmieniał w sposób sztuczny w takich przypadkach.
Witold Orłowski. — Nie tyle sztuczny, co krótkookresowy, to znaczy jak ten inwestor następnego dnia, jak go nie będzie, to ten kurs z powrotem wróci do poziomu poprzedniego i nigdy nie wiadomo, oczywiście, już w takim odchyleniu, czy przy takim jednorazowym wzmocnieniu czy to jest trwałe, czy nie. Ja jestem skłonny sądzić, że za parę dni złoty z powrotem wróci powyżej czterech.
Sygnały Dnia — No, a to, o czym mówi profesor Jerzy Hausner, wicepremier i szef resorty gospodarki, że taki kurs może przyczynić się do osłabienia tempa wzrostu gospodarczego, czy to jest realne zagrożenie rzeczywiście?
Witold Orłowski. — Znaczy i tak, i nie. To, oczywiście, co powiedział profesor Hausner to może tak być. Natomiast ja, szczerze mówiąc, uważam, że mechanizm jest nieco inny. Otóż ja się specjalnie nie boję o polski eksport, dlatego że firmy, zwłaszcza te firmy należące do koncernów światowych, one już stanowią w tej chwili taki ciągnący motor polskiego eksportu. Otóż one nie reagują tak zmianą eksportu na to, czy złoty jest mocny, czy słaby, bo one muszą dostarczać tego, czego centrala sobie zażyczy po cenie ustalonej w euro. Problem polega na czymś innym: jeśli złoty jest bardzo mocny, wówczas gwałtownie spada opłacalność tego eksportu. I wówczas problemem nie jest to, że firmy przestają eksportować, tylko co się robi, jak spadają zyski? Tnie się koszty. A jak tnie się koszty, te złotówkowe koszty, przede wszystkim starając się ograniczyć koszty płacowe. A jak się ogranicza koszty płacowe? Ano starając się albo nie zatrudniać w ogóle ludzi, mimo że produkcja rośnie...