Donald Tusk: stadion nie jest własnością prezydenta
- Stadion nie jest własnością prezydenta - powiedział premier Donald Tusk poproszony przez dziennikarzy o komentarz do informacji mediów, że prezydencką lożę na Stadionie Narodowym wynajął Roman Abramowicz, co m.in. oburzyło PiS.
23.05.2012 | aktual.: 23.05.2012 12:48
Premier zaznaczył, że na Stadionie Narodowym nie ma loży prezydenckiej, a komercyjna loża. - Jeśli ktoś niefortunnie nazywa tę największą lożę lożą prezydencką, to powstaje później złudzenie, że jest to loża Bronisława Komorowskiego. To nie jest loża prezydenta ani w sensie formalnym, ani symbolicznym, ani w żadnym innym - mówił Tusk.
Jak ocenił, używanie takiej nazwy "jest w jakimś sensie nierozsądnym nadużyciem, bo prezydent RP i premier polskiego rządu nie ma literalnie żadnego wpływu, kto wynajmuje komercyjne loże, a to jest komercyjna loża na stadionie".
- Dobrze, że nie ma, bo Polska nie jest, tak jak niektórzy sądzą, krajem z ograniczoną demokracją, gdzie premier lub prezydent mówią sobie: "ta loża na stadionie jest moja" - mówił Tusk.
Premier, jak mówił, cieszy się, że żyjemy w takim kraju, gdzie prezydent nie jest dysponentem komercyjnych lóż na stadionach. - Jeśli UEFA sprzedaje tę lożę tak drogo Abramowiczowi, to znaczy, że te mistrzostwa cieszą się dużym zainteresowaniem - ocenił.
Premier poinformował, że "już teraz serdecznie zaprasza wszystkich byłych premierów" na Euro 2012. - Tą radością możemy się dzielić wszyscy solidarnie - powiedział.
- Takie zaproszenie i bilet przekażę też prezesowi Kaczyńskiemu i wszystkim moim poprzednikom - powiedział. Szef rządu wyjaśnił, że otrzymał informację od minister sportu, że każdy kraj otrzymuje taką pulę biletów od UEFA.
- Możemy też obgadać Euro 2012 na obiedzie, chętnie zaproszę prezesa Kaczyńskiego i wszystkich moich poprzedników na takie spotkanie, może z okazji 4 czerwca, aby przed Euro porozmawiać, jak Polak z Polakiem, jakie mamy szanse - powiedział Tusk.
Jak podkreślił najważniejsze jest to, aby Euro 2012 odbyło się w atmosferze pokojowej. - To będzie niezły test dla tych wszystkich polityków, aktorów życia publicznego, którzy z zadymy, protestów, niepokoju robią taką stałą metodę - ocenił.
Jak powiedział, jeśli okazałoby się, że ci politycy są gotowi "wytrzymać" podczas trwania turnieju Euro, to on proponowałby przedłużenie tego stanu. - Biorę za dobrą monetę tę zapowiedź - powiedział Tusk, odnosząc się do deklaracji Jarosława Kaczyńskiego, że jego partia nie będzie organizować w czasie mistrzostw demonstracji.
Premier zapowiedział, że w Brukseli będzie rozmawiał o stanowisku Unii Europejskiej w sprawie Euro 2012. Wyraził przekonanie, że pomysły, by bojkotować Euro 2012 ze względu na sytuację na Ukrainie, zostaną unieważnione.
- Jestem przekonany, że te pomysły, które narodziły się także w głowach PiS-u, aby bojkotować Euro 2012, zostaną unieważnione i że moje zaproszenie na Euro 2012 do Warszawy przez wszystkich zostanie przyjęte jako rzecz naturalna - powiedział Tusk.
Dodał, że ma sygnały od swoich kolegów - premierów krajów UE, komisarzy unijnych - że "bardzo dobrze rozumieją nasze stanowisko, i że nie są zwolennikami jakiejkolwiek formy bojkotu Euro 2012".
W związku z sytuacją uwięzionej byłej premier Ukrainy Julii Tymoszenko wśród europejskich polityków pojawiały się w ostatnich tygodniach głosy o bojkocie ukraińskiej części rozgrywek. Na Ukrainę nie wybiera się m.in. szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso i inni unijni komisarze.
Tusk przyznał, że zapewne nie wszyscy politycy będą chcieli spotykać się z przywódcami Ukrainy w związku z sytuacją Tymoszenko. - To nie ma żadnego związku z bojkotem Euro 2012, tylko z demonstracją niechęci wobec działań konkretnych polityków. Sama impreza sportowa nie powinna na tym ucierpieć - ocenił.