Donald Tusk: rząd Millera rekordowy
Monika Olejnik rozmawia z wicemarszałkiem Sejmu Donaldem Tuskiem
Panie Marszałku, czy podoba się panu nowe rozdanie Leszka Millera - wybory 13 czerwca 2004 roku? Wszyscy krytycznie nastawieni do rządu Leszka Millera, mówię tu o opozycji parlamentarnej, od pewnego czasu coraz głośniej domagali się wcześniejszych wyborów. Tak więc w pewnym sensie Leszek Miller przyznaje rację krytykom swojego rządu, że dłużej niż rok w tym stylu i z tą kondycją nie pociągnie. I nie mówię tego złośliwie, ale rzeczywiście wydaje się, że zapasu energii i pomysłu, i nawet tych przysłowiowych piór wiecznych pana prezydenta Kwaśniewskiego zabrakłoby, gdyby ten rząd trwał dłużej. I ta data wydaje się racjonalna, nawet jeśli to może trochę skomplikować i tak trudne i niemiłe sercu Polaków wybory, bo trzeba będzie głosować jeszcze na parlamentarzystów europejskich, ale też właśnie dlatego wydaje się racjonalna dlatego, żeby nie mnożyć kosztów. I to był chyba taki najszybszy z możliwych, właśnie takich oszczędnych, terminów wyborów. Generalnie jestem zadowolony z tego pomysłu, trudno mówić jeszcze o
decyzji, ale z tej idei. Ale czy nastąpi konsolidacja środowisk proeuropejskich przy premierze? To jest jedna z propozycji premiera Leszka Millera. To jest obłudna propozycja i tak naprawdę dzisiaj problemem Polski jest konsolidacja Rady Ministrów wokół premiera i Sojuszu Lewicy Demokratycznej, partii rządzącej. W sprawie Unii Europejskiej nie trzeba się konsolidować wokół Leszka Millera. On dzisiaj wydaje się raczej szkodnikiem niż pomocnikiem w tej sprawie. I dlatego, zresztą od wielu miesięcy to powtarzaliśmy, i to raczej spotykało się ze zrozumieniem także rządzących, że każdy ma tutaj do odegrania swoją rolę, byle ją dobrze odegrał. Ale z kimś trzeba tę rolę odgrywać. Czy nastąpi konsolidacja wokół prezydenta? Bo prezydent proponuje to, żeby zostać mediatorem. Konsolidacja musi nastąpić wokół idei wejścia Polski do Unii Europejskiej, a nie wokół tego czy innego polityka. Ja nie mam wątpliwości, że gdyby dzisiaj konsolidować się wokół liderów Sojuszu Lewicy Demokratycznej, to mamy jak w banku przegrane
referendum europejskiej. Zbyt wielu Polaków odrzuca dzisiaj Leszka Millera i SLD, aby ryzykować skupianie się wokół tych sił w tak ważnej sprawie jak referendum europejskie. Powiedziałbym więcej: zrobię wszystko, i Platforma Obywatelska zrobi wszystko, aby w referendum, przed referendum i w dniu referendum europejskiego przekonać Polaków, że nasze wejście do Unii Europejskiej to nie jest własność elity rządzącej i będziemy starali się pokazywać ponadpartyjny i nielewicowy wymiar aktu integracji Polski z Unią Europejską. Paradoksalnie można powiedzieć, że im więcej, im wyraźniej politycy opozycji będą mówili „jesteśmy za Europą, ale przeciw SLD”, tym większe szanse ma wejście do Unii Europejskiej, wygranie tego referendum. Czyli Platforma Obywatelska dalej będzie mówiła „tak” dla Unii Europejskiej i dalej „nie” dla Leszka Millera? Dokładnie w ten sposób. Nie będzie to nasze oficjalne hasło wyborcze, ale z całą pewnością będzie to istotne przesłanie naszej kampanii: nie martw się, głosując na Europę nie
głosujesz na Leszka Millera. A czy po tym nowym pomyśle nowego rozdania, Platforma Obywatelska wycofa się z pomysłu odwoływania ministra spraw wewnętrznych Krzysztofa Janika? Nie sądzę, ponieważ w najmniejszym stopniu kolejne roszady na stanowiskach ministerialnych nie zmieniają oceny funkcjonowania tego ministerstwa. I ja odnoszę wrażenie, że obserwatorzy, a szczególnie politycy SLD, chcą sugerować - i rozumiem, że takie próby podejmują - że próby odwołania Marka Pola czy ministra Janika to jest dokuczanie przez opozycję rządowi Leszka Millera, a nie działanie uzasadnione z powodów merytorycznych. Otóż mamy przekonanie, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych pod rządami pana ministra Janika źle się sprawuje, a Magdalenka jest bolesnym, tragicznym symbolem tego kiepskiego funkcjonowania. I to jest powód kolejnego, być może przegranego, wotum nieufności. Chciałbym też jednak uświadomić wszystkim sceptykom, że wota nieufności okazały się jednak po pewnym czasie bardzo skuteczne i ci ministrowie odchodzili, których
opozycja wskazywała jako najbardziej nieudolnych. I dlatego nie zrezygnujemy z tego przedsięwzięcia. A jak pan ocenia zmiany w rządzie: nowi ministrowie, ministrowie skarbu i minister zdrowia? Powiem szczerze, że ponieważ pędziłem do studia i nie miałem czasu zajrzeć do gazety, zastanawiałem się, czy pani mnie dzisiaj rano nie zaskoczy kolejnymi zmianami. Bo taka była karuzela tych zmian, a zapowiedź Leszka Millera, że już żadnej zmiany nie będzie, trzeba włożyć w lekki cudzysłów, bo nie jest to pierwsza tego typu zapowiedź. Nie jestem w stanie nic powiedzieć na temat polityków, którzy zostali ministrami skarbu i ministrami zdrowia, mam mało orientacji co do ich dotychczasowego działania i dlatego nie będę dzisiaj żadnych prognoz w ich sprawie stawiał. Jedno nie ulega wątpliwości: że rząd Leszka Millera, ku zaskoczeniu wszystkich, przejdzie do historii jako rekordowy, jeśli chodzi o ilość zmian ministrów, a niewykluczone, że ten rekord będzie jeszcze poprawiony. Czy Platformie Obywatelskiej jest bliższa
polityka gospodarcza, naprawa finansów ministra Hausnera czy ministra Kołodki? Minister Hausner proponuje, że nie trzeba zbijać za wszelką cenę deficytu budżetowego, nie godzi się na brak waloryzacji emerytur i zbyt duże obciążenie podatkowe przedsiębiorców uważa za złe. Są bardzo dobre i odważne elementy w tych propozycjach, które zgłaszał, chociaż naszym zdaniem - w sposób taki trochę niezborny. Bo do tej pory nie wiemy, jak całościowo miałby wyglądać ten program - mówię o programie pana Kołodki - ale tam niektóre propozycje były rzeczywiście odważne, radykalne i warte rozważenia. Właśnie takie, jak choćby zatrzymanie tego wypływu pieniędzy poprzez waloryzację i indeksację. Trzeba mieć bardzo twardy charakter, żeby zaproponować tak niepopularną decyzję. I rozumiemy, że kontrpropozycja pana ministra Hausnera ma odwrócić ten pomysł pana Kołodki jako na pewno niepopularny... I ja mam osobiście problem, bo uważam, że wicepremier Kołodko jest politykiem niebezpiecznym z punktu widzenia stabilności polskich
finansów, ale głównie ze względu na swoją osobowość i taką niestabilność pomysłów, a także straszny sposób współpracy i komunikowania się z ludźmi - i z opozycją, i ze swoimi ludźmi. W jakimś sensie jest ministrem niebezpiecznym, ministrem dużego ryzyka. Ale kto jest bliższy, Hausner czy Kołodko? Właśnie, ten wstęp ma sens, bo pan minister Hausner z kolei robi jak najlepsze wrażenie jako osoba. Jest dobrym negocjatorem, jest człowiekiem kulturalnym, bardzo zrównoważonym, natomiast jego propozycje są zdecydowanie bardziej, powiedziałbym, socjaldemokratyczne. One w jakimś sensie odpowiadają filozofii SLD, one mają tak zwane ludzkie oblicze, ale na pierwszy rzut oka widać wyraźnie, że nie mają na pewno nic wspólnego z reformą finansów publicznych. Tak naprawdę w propozycji pana ministra Hausnera czai się taka obietnica, którą lewica zawsze daje: wypuścimy więcej pieniędzy na rynek, będzie nam trochę łatwiej, ale na pewno nic nie naprawimy tym sposobem. Koniec wojny na górze - czy to dobra wiadomość dla
Platformy Obywatelskiej? Tak, to jest dobra wiadomość dla Polski. Jeśli ten stan pokoju - może nie przyjaźni, ale pokoju - między premierem a prezydentem się utrzyma, szczególnie przez te dwa miesiące, to dla Polski jest to dobra informacja. Generalnie bowiem rozchwianie wtedy, kiedy jest obok prawdziwa wojna, nie na górze, kiedy mamy wejść do Unii Europejskiej, to każdy taki konflikt bardzo gorący i destabilizujący państwo jest zły. Nie powiem, żebym się cieszył, bo nie jestem entuzjastą ani prezydenta Kwaśniewskiego, ani tym bardziej premiera Millera, ale na pewno z punktu widzenia państwa taka stabilizacja jest potrzebna. I dobrze się stało z punktu widzenia państwa, że premier Leszek Miller będzie przesłuchiwany nie 12 kwietnia, tylko po Atenach - 26 kwietnia? To nie ma większego znaczenia, bo tak naprawdę, jeśli miałoby się okazać po zakończeniu prac komisji śledczej, że to Leszek Miller stał za propozycjami korupcyjnymi, to i tak jest to polityczna katastrofa dla rządu i dla SLD, tak więc data nie ma
tutaj większego znaczenia, bo przecież my, oprócz podpisania w Atenach traktatu akcesyjnego, musimy jeszcze wygrać referendum europejskie, a później przejść trudny proces ratyfikacji w krajach europejskich. I dobra opinia o polskich politykach będzie tutaj rzeczą niezbędną. Nie zmieniam stanowiska, że lepiej dla Polski byłoby, aby Leszek Miller po prostu ustąpił. A jeśli nie ustępuje, to będziemy wszyscy z wielką uwagą słuchać tych przesłuchań i - powiem szczerze - z nadzieją, że to nie premier jest motorem tej afery korupcyjnej. I na koniec krótkie, bardzo łatwe pytanie: kto powinien być liderem Platformy - Płażyński, Tusk czy Olechowski? Nieźle nam szło w trójkę. Nie, w trójkę to się nie da. A w trójkę długo się nie da, bo na początku się da, a później rzeczywiście mogą być z tego kłopoty. Jeśli Maciej Płażyński zdecyduje się kandydować, a nie jest chyba o tym w tej chwili przekonany tak w stu procentach, to Maciej Płażyński. Bo tak zakładaliśmy, że jedna kadencja to jest ten czas, kiedy warto postawić na
jednego. Czyli Maciej Płażyński, tak? Jeśli Maciej Płażyński będzie kandydował, to będzie optymalna propozycja. Czyli na siebie pan nie stawia. Dziękuję bardzo. Dziękuję.