Donald Tusk: praktyczne konsekwencje ustaleń z Genewy - przygnębiające
Działania Rosji we wschodniej i południowej Ukrainie są zgodne z pesymistycznymi przewidywaniami co do prawdziwych intencji Moskwy - ocenił premier Donald Tusk. Uznał, że praktyczne konsekwencje porozumienia z Genewy, zakładającego deeskalację konfliktu, "są dość przygnębiające".
23.04.2014 16:38
Premier pytany był podczas konferencji prasowej m.in. o wypowiedzi rosyjskiego szefa MSZ Siergieja Ławrowa, który zagroził działaniami takimi jak w Gruzji w 2008 roku, jeśli na Ukrainie będą zagrożone interesy rosyjskie.
- Jeśli chodzi o działania Rosji na Ukrainie - one są niestety zgodne z przewidywaniami, tymi sceptycznymi, pesymistycznymi co do prawdziwych intencji Rosji, jeśli chodzi o wschodnie i południowe terytoria Ukrainy - powiedział Tusk przed wylotem do Brukseli. Jak dodał, niektórzy komentatorzy dość trafnie oceniali porozumienie podpisane w Genewie "raczej jako taką zasłonę dymną i trochę grę na czas".
- Bo rzeczywiście konsekwencje spotkania w Genewie, te praktyczne, są raczej dość przygnębiające. To znaczy Rosja i ludzie realizujący politykę rosyjską na terenie Ukrainy raczej coraz bardziej przybliżają nas do tego przykrego finału, jakim jest, może być - daj Boże, to się nie zdarzy - ale może być podział Ukrainy czy rozpad państwa ukraińskiego - podkreślił Tusk.
- Wydaje się, że intencje rosyjskie są tu jednak dość czytelne - dodał szef polskiego rządu.
Jak stwierdził, "nie mówimy tu o żadnych inwazjach, takich romantycznych wariantach czy bardzo ekspresyjnych". - Niestety ta nowoczesna wojna, opisywana już w tej chwili jako pewien fenomen, jeśli chodzi o tę część świata, taki negatywny fenomen, może polegać właśnie na takich półśrodkach - na używaniu trochę ludności cywilnej, trochę wojsk specjalnych, propagandy bardzo intensywnie, a efekty może przynosić równie skuteczne jak najazd czołgów - zaznaczył Tusk. - W tym przypadku groźba odłączenia się od Ukrainy wschodnich obwodów i południa, włącznie z Odessą, wydaje się jednak dość realna - dodał.
- Chociaż nie ryzykowałbym dziś nakreślenia takiego kalendarza zdarzeń, ale obawiam się, że nie będziemy wcale długo czekali na kolejne akty tego ukraińskiego dramatu - ocenił szef polskiego rządu.
W ubiegłym tygodniu w Genewie szefowie dyplomacji Ukrainy, USA, UE i Rosji zgodzili się, że będą dążyć do deeskalacji napięcia we wschodnich regionach Ukrainy i podpisali w tej sprawie wspólne oświadczenie.
Zgodnie z dokumentem, separatyści na wschodzie kraju powinni złożyć broń, opuścić zajęte instytucje państwowe oraz oczyścić z barykad ulice i place. Władze ukraińskie zobowiązały się ze swej strony m.in. do przeprowadzenia przejrzystej reformy konstytucyjnej, decentralizacji władzy i wszczęcia szerokiego dialogu ze społeczeństwem, który uwzględniałby postulaty mieszkańców wszystkich regionów kraju.
Mimo porozumienia w Genewie, separatyści nie złożyli broni i nie opuścili nielegalnie zajmowanych budynków. Prorosyjscy separatyści okupują od kilku tygodni szereg gmachów państwowych i samorządowych w kilku miastach na wschodzie Ukrainy.
We wtorek p.o. prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow nakazał powrót do aktywnego etapu działań antyterrorystycznych. Była to bezpośrednia reakcja na odnalezienie w kontrolowanym przez separatystów Słowiańsku ciał dwóch mężczyzn, brutalnie zamordowanych - jak podejrzewa MSW w Kijowie - przez ludzi okupujących budynek Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w tym mieście.
Jednym z zabitych jest radny z partii Turczynowa Batkiwszczyna Wołodymyr Rybak, dzień wcześniej porwany z rodzinnego miasta Gorłówka. W środę ukraiński rząd zwrócił się do Rosji, by przestała wspierać separatystów i publicznie potępiła terroryzm.
Konflikt ukraińsko-rosyjski będzie jednym z głównym tematów europejskich spotkań premiera Donalda Tuska w najbliższych dniach. Szef polskiego rządu udał się w środę po południu do Brukseli, gdzie spotka się z przewodniczącym Rady Europejskiej Hermanem van Rompuyem. W czwartek w Paryżu Tusk będzie rozmawiał z prezydentem Francji Francois Hollande'em, a w piątek w Berlinie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.