Donald Tusk kontra Mariusz Kamiński
Czy nakręcenie afery hazardowej to ruch wyprzedzający szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego obawiającego się utraty stanowiska? Tak sugerują politycy PO. Na razie pewne jest tylko jedno: w tle walk o ustawę hazardową jesteśmy świadkami decydującej rozgrywki: Donald Tusk kontra Mariusz Kamiński - czytamy w dzienniku "Polska".
Niechęć i podejrzliwość w szeregach PO wobec szefa CBA to nic nowego. - Moim zwycięstwem jest to, że podjąłem decyzję, która nie jest dla mnie łatwa – mówił pod koniec stycznia ubiegłego roku Donald Tusk pozostawiając wbrew oczekiwaniom i żądaniom większości swojego zaplecza Mariusza Kamińskiego na fotelu szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Na pozostawieniu Kamińskiego Tusk zyskał punkty. Miał być straszakiem dla ludzi Tuska. Premier wielokrotnie powtarzał na zamkniętych spotkaniach – co może zmieść na dobre PO to afera korupcyjna. I ta strategia – jak do tej pory - się sprawdzała.
Jednak tym razem za zarzutami CBA wobec członków PO kryje się atak wprost na samego Tuska. Chodzi o przeciek ze strony kancelarii premiera, który zaszkodził śledztwu CBA.
– Przeciek? Owszem był ale tylko informacji z materiałów operacyjnych CBA do „Rzeczpospolitej“ – ripostował sam Tusk. Na konferencji premier przedstawiał krok po kroku swoją wersję kulis całej sprawy. Cała ta opowieść miała jeden wyraźny przekaz: w tej sprawie to Kamiński gra nieczysto, nie chodzi o interes państwa a interes szefa CBA i jego politycznych protektorów z PiS.
Jeśli prokuratura postawi formalnie zarzuty Kamińskiego Tusk będzie mógł go zgodnie z prawem natychmiast odwołać.