Donald Tusk: Europa nie może stać w miejscu; musimy iść naprzód
Projekt, który nazywamy Europą, nie może stać w miejscu - oświadczył premier Donald Tusk. Jak mówił, "wędrówka do europejskiego marzenia" zaczęła się od doświadczenia wojny, Holokaustu i komunizmu, dlatego nie ma powrotu do punktu wyjścia. Premier zastanawiał się, "czy powinniśmy postępować jak dotychczas, powoli, tworząc instytucje i mechanizmy współdziałania, które otwierają nowe etapy integracji, czyli iść drogą wytyczoną przez Monneta, czy też powinniśmy dokonać wielkiego skoku, bowiem silne unie polityczne powstają tylko gwałtownie, na zasadzie "wielkiego wybuchu", w okresach skrajnego kryzysu".
20.04.2012 | aktual.: 20.04.2012 13:38
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W sejmie rozpoczął się dwudniowy szczyt szefów parlamentów państw UE i Parlamentu Europejskiego, którzy rozmawiać będą m.in. o kryzysie jedności europejskiej, wspólnej polityce bezpieczeństwa i obrony.
- Europa nie może stać w miejscu, Europa rozumiana jako idea i wspólnota - mówi w swoim wystąpieniu Tusk. Jako Europejczycy nie możemy odwrócić się plecami do własnych dokonań, do wartości, które powołały UE do życia - przekonywał.
Tusk ostrzega: wtedy nasza pamięć będzie zagrożona
- Jeśli zapomnimy, na jakich przesłankach powstawała idea Europy, to znaczy, że nasza pamięć będzie także zagrożona, pamięć także o tym, co było powodem, dla którego Europa powstała - powiedział premier. Zaznaczył, że "nie sposób powrócić do punktu wyjścia - każdy, kto ma świadomość historyczną, wie, co oznacza punkt wyjścia dla UE".
- Musimy pamiętać, od czego zaczęła się wędrówka w stronę europejskiego marzenia - zaczęła się od doświadczenia wojny i Holocaustu, od dramatycznego kryzysu europejskiego ducha i rumowiska materialnego i duchowego, jakie pozostawił po sobie 1945 rok - powiedział premier. Wyliczał, że ten punkt wyjścia to także zimna wojna i podział kontynentu, dramatyczne doświadczenie komunizmu.
- W integracji europejskiej chodziło głównie o to, by takie doświadczenia stały się w przyszłości niemożliwe" - tłumaczył. "Nie ma drogi powrotnej, musimy iść naprzód i będziemy szli naprzód - oświadczył.
- Tym wszystkim, którzy znudzili się marzeniem europejskim, dedykuję emocje, jakie towarzyszą dzisiaj Chorwatom, Serbom, Islandczykom, Białorusinom, Ukraińcom, a więc tym narodom, tym obywatelom, którzy mają w sobie marzenie europejskie - powiedział premier. Jak dodał, niektóre z tych krajów już wkroczyły na drogę europejską, inne są już "tuż tuż".
- Im ten wielki projekt Europy się nie znudził, warto uwierzyć w sens energii tych, którzy o Europie marzą i warto powiedzieć tym, którzy Europą się znudzili, aby nie przeszkadzali tym, którzy w Europę wierzą - powiedział Tusk. Jak dodał, życzy takiej wiary uczestnikom warszawskiego szczytu.
Co dalej z integracją europejską?
Premier mówił też o dylematach, przed którymi stoi dziś UE. W ocenie Tuska wciąż aktualne jest pytanie, w jakim punkcie znajduje się dziś integracja europejska.
- Powiada się dziś, że integracja europejska jest zbyt zaawansowana, aby móc pozostawić niektóre sprawy wyłącznie w gestii poszczególnych państw. Jednocześnie mówimy, że ta integracja jest za mało zaawansowana, by można te uprawnienia państwom odebrać - mówił Tusk.
- To jest fundamentalny dylemat polityczny, przed jakim stoją dzisiaj wszystkie narody Europy - zaznaczył. Jak dodał, dziś jest to przedmiot ważnego sporu, który toczy się w UE na dwóch płaszczyznach: między państwami i w obrębie każdego kraju.
Według niego, dylemat ten przekłada się również na inne konkretne pytanie: czy wszystkie problemy UE może rozwiązać jeden wspólny rynek, czy też "niezbędnym dopełnieniem takiego rynku nie powinna być znacznie dalej idąca integracja polityczna".
- To pytanie: ile rządów Europy w każdym z naszych krajów staje się pytaniem palącym. Dlatego ten spór widoczny jest na każdym poziomie, w każdym z krajów Europy. To spór między federalistami a suwerenistami - zaznaczył Tusk.
Kolejnym dylematem - zdaniem premiera - jest to, jak rozwijać projekt europejski. - Czy powinniśmy postępować jak dotychczas, krok po kroku, ostrożnie, powoli, tworząc instytucje i mechanizmy współdziałania, które otwierają nowe etapy integracji, czyli iść drogą wytyczoną przez Monneta, czy też powinniśmy dokonać wielkiego skoku, bowiem silne unie polityczne powstają tylko gwałtownie, na zasadzie "wielkiego wybuchu", w okresach skrajnego kryzysu - podkreślił.
Tusk przekonywał, że solidarność polityczna stała się antidotum w Europie na rządy, których źródłem jest wyłącznie siła. - UE od początku pomyślana była jako wspólnota solidarna, gdzie głos i pozycja państwa mniejszego, o mniejszym potencjale znaczy równie dużo, jak głos tych największych i najsilniejszych - mówił.
Jak ocenił, "dziś w czasie kryzysu, który sprzyja erozji solidarności, trwa dyskusja, na ile można pozwolić tym największym wtedy, kiedy ulegają pokusie ograniczania debaty na rzecz podejmowania decyzji w oderwaniu od wspólnotowych mechanizmów".
Premier odniósł się też do paktu fiskalnego. Jak ocenił, język tego dokumentu kontrastuje z optymizmem traktatu o Unii Europejskiej z Maastricht. Podkreślił, że dziś w debacie europejskiej słowa "jedność czy jednolitość" zastępują słowa takie jak "ochrona czy korekta".
Tusk przypomniał, że prawie dokładnie 20 lat temu - 7 lutego 1992 w holenderskim miasteczku Maastricht podpisano traktat o Unii Europejskiej, w którym była mowa m.in. o wzmacnianiu obrazu Unii jako ciała mówiącego jednym głosem i dążeniu do stworzenia wśród obywateli poczucia przynależności do jednej wspólnoty.
Według premiera, słowami-kluczami na wiele lat stały się w UE stwierdzenia: jedność i jednolitość, spójność, współdziałanie, wspólnota.
- Z optymistycznym wizjonerstwem, które przenikało dokumenty z Maastricht, ostro kontrastuje język umowy, która określana jest skrótowo jako pakt fiskalny, umowy, która jest jednym z najważniejszych zdarzeń ostatnich lat w UE - powiedział Tusk. Zwrócił uwagę, że już w preambule tego dokumentu jest mowa m.in. o ochronie stabilności strefy euro jako całości czy powstrzymaniu się przez państwa członkowskie UE od podejmowania wszelkich środków, które mogłyby zagrażać urzeczywistnieniu celów UE.
- A także słowa, które budzą najwięcej emocji także w waszych parlamentach - słowa o zachęcaniu, a w razie konieczności o zmuszaniu państwa członkowskiego do obniżenia ewentualnie stwierdzonego deficytu - powiedział.
Tusk ocenił, że to "inne słowa, inna melodia niż ta, która towarzyszyła największym marzycielom i tym najszczytniejszym marzeniom o wspólnej Europie". Jak mówił, dziś nowe słowa-klucze w UE to: "ochrona, wzmocnienie, korekta, właściwe funkcjonowanie".
- Patrząc z tej perspektywy, traktat z Maastricht możemy porównać do śmiałego wizjonerskiego projektu wielkiej europejskiej architektury, a traktat dzisiejszy to stalowe klamry, jakie nakłada się na kruszejące mury, by powstrzymać ich ostateczny rozpad - powiedział szef rządu.