"Donald Trump musi odejść". Tysiące ludzi na ulicach. Relacja Leszka Krawczyka z Nowego Jorku
Tysiące przeciwników prezydenta-elekta Donalda Trumpa wyszły na ulice kilkunastu miast w Stanach Zjednoczonych. Do licznych manifestacji doszło m.in. w Nowym Jorku, gdzie znajdował się specjalny wysłannik WP do USA, Leszek Krawczyk. - Nie zaakceptujemy tej bigoterii i rasizmu - nie tylko Donalda Trumpa, ale także ludzi, którzy na niego głosowali. To nie jest mój kraj, nie pozwolę na to, by cztery lata mojego życia były stracone, bo ktoś tak zdecydował. To narcyz, który nie dba o nikogo, tylko o siebie, a jego wybór to konsekwencja tego, że wielu ludzi nie głosowało - mówili naszemu reporterowi uczestnicy protestu.
Manifestujący skandowali: "Życie ciemnoskórych się liczy", "Trump musi odejść", "Trump jest rasistą", "Moje ciało mój, mój wybór", "Nie mój prezydent".
- Jestem smutna, załamana, nie wiedziałam co robić. Płakałam w pracy. Dlatego wyszłam na ulice, żeby być z ludźmi, którzy czują podobnie - argumentowała udział w proteście jedna z rozmówczyń Leszka Krawczyka.
Niezadowoleni z wyboru Donalda Trumpa na prezydenta manifestowali także w Filadelfii, Bostonie, Los Angeles, San Francisco oraz w stolicy Teksasu Austin. Protesty przebiegały pokojowo, choć w Nowym Jorku aresztowano jedną osobę, a w Oakland w Kalifornii manifestujący zdemolowali jeden ze sklepów.
W Seattle w pobliżu manifestacji doszło do strzelaniny w której rannych zostało kilka osób. Policja twierdzi jednak, że nie było to związane z protestami.