Portret ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego na bramie ośrodka w Radwanowicach© WP | Dariusz Faron

Dom pomocy społecznej ks. Isakowicza-Zaleskiego walczy o przetrwanie. "Boję się. Gdzie indziej nie dam sobie rady"

Dariusz FaronPatryk Michalski

Schronisko dla Osób Niepełnosprawnych w Radwanowicach, któremu przewodził śp. ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, znalazło się na skraju bankructwa. - Ostatnio podłączono nam kroplówkę, ale pacjent ciągle jest w stanie krytycznym. A tu nie chodzi tylko o nas - mówi WP dyrektor placówki, Arkadiusz Tomasiak.

  • Pod koniec września schronisko alarmowało o swojej katastrofalnej sytuacji finansowej. "Stoimy na krawędzi zamknięcia" - napisano w oświadczeniu.
  • Dom zamieszkują 83 osoby z niepełnosprawnością intelektualną. – Czuję strach, że nas zamkną. Nie mam gdzie pójść – opowiada Jan, który żyje w schronisku od 34 lat.
  • DPS rozpoczął zbiórkę, na którą wpłacono do tej pory ponad 160 tys. zł. - Wróciła nadzieja, ale sytuacja nadal jest dramatyczna. A niektóre DPS-y mają jeszcze trudniej - mówi dyrektor placówki, Arkadiusz Tomasiak.
  • Ministerstwo rodziny przyznaje, że system pomocy społecznej jest w opłakanym stanie i deklaruje przygotowanie reformy.

Tekst: Dariusz Faron, Patryk Michalski

- Innego domu już prawie nie pamiętam.

Teresa lekko wierci się na kanapie. Kasztanowe włosy, brązowe oczy, policzki pokryte drobnymi piegami. Niepełnosprawność intelektualna w stopniu umiarkowanym. W Radwanowicach mieszka od siedemnastu lat.

Opowiada, że kiedyś, dawno temu, żyła we Włocławku. Opiekowały się nią dwie starsze panie, ale już umarły. Wtedy proboszcz z lokalnej parafii napisał list do ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. I tak Teresa trafiła do Radwanowic, 25 kilometrów od Krakowa. Na początku bała się nieznanego. Dzisiaj mówi, że Schronisko dla Osób Niepełnosprawnych to jej miejsce na ziemi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Mieszkam w pokoju z Monisią i Marzeną w Domu Śląskim. Tu, zaraz obok. Dziewczyny się o mnie troszczą. Wychowawców traktuję jak rodziców. Tutaj czuję, że nie jestem sama.

Teresa codziennie chodzi na warsztaty terapii zajęciowej. Najczęściej szydełkuje albo maluje. W tym tygodniu szyje na przykład czapki na zimę dla pluszaków. Gra też w teatrze, który tworzą mieszkańcy. Niedawno brała udział w przedstawieniu "Jesteśmy z jednego ogródka". Jest w trakcie prób do kolejnego spektaklu.

Janek, który siedzi obok, też chodzi na zajęcia teatralne. Ale jeszcze bardziej lubi strugać drewniane anioły. Poprawia okulary w ciemnych oprawach, gładzi się po ostrzyżonej głowie i tłumaczy.

Struga się deskę, szlifuje się ją szlifierką elektryczną, wyrysowuje linie i wycina wyrzynarką anioła ze skrzydłami. Potem jeszcze raz szlifuje się powierzchnię papierem ściernym. A na końcu maluje specjalną farbą do barwienia drewna. Janek zrobił już takich figurek sporo, dawno przestał liczyć.

U niego też zdiagnozowano niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym. Mieszka w Radwanowicach od 1990 roku, czyli prawie od początku funkcjonowania domu. Teraz się boi.

- W telefonie mam internet. Wyczytałem, że może być różnie, bo brakuje pieniążków. Gdyby zamknęli nasz dom, gdzie indziej nie dałbym sobie rady. Siostra mieszka w Gdańsku, a to bardzo daleko. Nie mam gdzie pójść.

Wtóruje mu Teresa.

- Sytuacja jest tragiczna. Gdyby nas przenieśli, już bym się nie widziała z Monisią i Marzeną. Wszyscy ludzie, którzy są blisko mnie, byliby smutni. Mnie też byłoby smutno. Bardzo bym tego nie chciała.

Dramatyczny apel. "Jesteśmy na krawędzi"

Pod koniec września Fundacja im. Brata Alberta, która prowadzi Dom Pomocy Społecznej Schronisko Radwanowice, zamieściła w mediach społecznościowych apel o pomoc.

"Sytuacja, w której znalazło się nasze schronisko, jest krytyczna. Podobnie jak wiele innych Domów Pomocy Społecznej w Polsce, stoimy na krawędzi zamknięcia z powodu brakujących funduszy.

Jeszcze w grudniu otrzymywaliśmy 4360 zł miesięcznie na jednego mieszkańca, podczas gdy obecnie kwota ta spadła do 3800 zł. To drastyczne cięcia, które ledwie wystarczają na pokrycie podstawowych kosztów utrzymania, takich jak wyżywienie i rachunki. Kryzys ten nie dotyczy wyłącznie naszego schroniska. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, w całej Polsce ponad 3 tys. osób może stracić dach nad głową" - napisali członkowie fundacji.

Teresa: "Gdyby nas przenieśli, już bym się nie widziała z Monisią i Marzeną. Wszyscy ludzie, którzy są blisko mnie, byliby smutni"
Teresa: "Gdyby nas przenieśli, już bym się nie widziała z Monisią i Marzeną. Wszyscy ludzie, którzy są blisko mnie, byliby smutni"© WP

- Niedługo chyba dostanę przez to wszystko zawału - mówi dyrektor placówki, Arkadiusz Tomasiak.

- Podopieczni i ich rodziny nam zaufały. Dla osób z niepełnosprawnością to nie jest placówka, tylko dom. Mówią do nas "ciociu", "wujku". Niektórzy są u nas od początku, od 35 lat. Dostaję telefony od rodziców z pytaniem, co będzie z ich dziećmi. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić, że miałbym im teraz powiedzieć: zamykamy się.

DPS w Radwanowicach zamieszkują 83 osoby z niepełnosprawnością intelektualną w różnym stopniu.

Połowa mieszkańców jest rozliczana na tzw. starych zasadach - do kosztu utrzymania każdej osoby umieszczonej w DPS przed 2004 r. dopłaca wojewoda, czyli rząd, corocznie ustalając średnią wojewódzką miesięcznego kosztu utrzymania jednego mieszkańca. Od 1 stycznia 2024 kwota dofinansowania dla takich osób spadła o 560 zł (z 4360 zł do 3800 zł). W przypadku DPS-u w Radwanowicach miesięcznie to strata ponad 20 tys. złotych.

- Co roku dostawaliśmy na ostatni kwartał pieniądze z rezerwy budżetowej. We wrześniu przyszła informacja, że tym razem tak nie będzie. To było podpalenie lontu. Jestem dyrektorem od dziewięciu lat, ale w takiej sytuacji jeszcze nie byliśmy. Pomyślałem: to koniec – opowiada Tomasiak.

– Pieniędzy jest coraz mniej, a koszty rosną. Regularnie idzie w górę najniższe krajowe wynagrodzenie, wszystko drożeje, płacimy wyższe rachunki za media. W końcu nastąpiło tąpnięcie – tłumaczy dyrektor. - W przeszłości też bywały różne problemy. Ale mieliśmy obok księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. A teraz pierwszy raz go zabrakło.

Jeszcze się nie otrząsnęliśmy

Teresa męczy się z zamkiem kurtki, ale po chwili możemy ruszać na spacer.

Ciepłe południe. Przez korony drzew, które otaczają budynki fundacji im. Brata Alberta, przebija się słońce. Na ziemi pełno kolorowych liści. Wokół cisza.

Przy bramie głównej kwiaty i czarno-białe zdjęcie księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. - Tak się właśnie dowiedziałam o jego śmierci. Zobaczyłam fotografię i napis "świętej pamięci". Zapytałam o to wychowawców, którzy powiedzieli, że ksiądz nie żyje. Strasznie płakałam - mówi Teresa.

Teresa przy tablicy upamiętniającej ks. Isakowicza-Zaleskiego. To ona napisała umieszczony na niej wiersz
Teresa przy tablicy upamiętniającej ks. Isakowicza-Zaleskiego. To ona napisała umieszczony na niej wiersz© WP | Dariusz Faron

Ks. Isakowicz-Zaleski, działacz opozycji antykomunistycznej i kapelan podziemnej "Solidarności", założył fundację im. Brata Alberta w 1987 r. ze Stanisławem Pruszyńskim i Zofią Tetelowską. Dwa lata później w Radwanowicach zamieszkali pierwsi podopieczni. Ksiądz nie przypuszczał wtedy, że jego dzieło rozrośnie się na całą Polskę. Obecnie fundacja prowadzi 32 ośrodki. W lipcu Schronisko dla Niepełnosprawnych w Radwanowicach obchodziło 35-lecie. Isakowicz-Zaleski nie doczekał obchodów. 9 stycznia tego roku przegrał walkę z rakiem prostaty.

Teresa przez chwilę patrzy w ziemię, ale szybko się rozchmurza. Przyspiesza i prowadzi nas przez otwartą furtkę. Kolejne zdjęcia ks. Isakowicza-Zaleskiego, tym razem na banerze. Obok fotografii jej wiersz:

"Siedzisz na chmurkach, uśmiechasz się do nas / Patrzysz z góry, myślisz: dobrze, że byłem dobry / Za to Cię kochamy".

Teresa jest nawet podpisana jako autorka. Pęka z dumy.

- Nie mogłam sobie poradzić z tym, że umarł. Psycholog podpowiedział, że mogłabym napisać wiersz. Ale nie spodziewałam się, że dadzą go tutaj. Księdzu to nawet kartkę z tym wierszem na grobie położyłam. Tylko że wiatr już zwiał.

Teresa kontynuuje: - Był na miejscu, więc regularnie się widywaliśmy. Prowadził teatr dla mieszkańców, interesował się nami. Gdyby żył, byłoby nam łatwiej. Był moim przyjacielem.

- I moim! - ożywia się Janek. Opowiada, że raz pomagał księdzu w odprawieniu mszy. Śpiewał psalm, czytał Pismo Święte, dzwonił dzwonkami. - Wszystko, wszystko! - teraz to on dumnie wypina pierś.

Ks. Isakowicz-Zaleski do końca życia mieszkał z podopiecznymi w Radwanowicach. Zajmował skromny pokój w siedzibie fundacji.

- Ludzie myślą pewnie, że skoro odszedł, to go gloryfikujemy. A to był po prostu niesamowicie dobry człowiek - mówi dyrektor DPS-u, Arkadiusz Tomasiak. - Nie mieliśmy nawet czasu na żałobę. Do tej pory nie otrząsnęliśmy się po jego śmierci. Mówi się, że nie ma ludzi niezastąpionych. Ale jego naprawdę nie da się zastąpić.

Ks. Isakowicz-Zaleski wielokrotnie powtarzał, że pomoc osobom z niepełnosprawnościami to cel jego życia.

- Dlatego czujemy teraz ogromną odpowiedzialność. Ludzie ufali księdzu, my na to zaufanie musimy dopiero zapracować.

Nie tylko Radwanowice

Tomasiak przyznaje, że w ostatnich tygodniach wróciła nadzieja. W ramach zbiórki na dalsze funkcjonowanie domu z 350 tys. złotych zebrano ponad 160 tys. - Zebrane środki pozwolą nam na funkcjonowanie w najbliższych miesiącach. Jesteśmy darczyńcom bardzo wdzięczni. Ale to jak podłączenie kroplówki pacjentowi w stanie krytycznym. Sytuacja nadal jest dramatyczna i chodzi nie tylko o naszą placówkę - mówi Tomasiak.

Janek: "Gdyby zamknęli nasz dom, gdzie indziej nie dałbym sobie rady"
Janek: "Gdyby zamknęli nasz dom, gdzie indziej nie dałbym sobie rady"© WP | Dariusz Faron

W maju stanął na czele nowopowstałego Ogólnopolskiego Forum Domów Pomocy Społecznej Prowadzonych na Zlecenie. Już wtedy dyrektorzy placówek alarmowali ministerstwo, że wkrótce znajdą się pod ścianą.

- Dostaję mnóstwo telefonów od dyrektorów innych placówek. Niektórzy każdego roku muszą zdobyć na dalsze funkcjonowanie po 200, 300 tys. złotych. To ciągłe zasypywanie luk. Wyręczamy w opiece państwo, a tymczasem wpadliśmy w błędne koło. Jeśli nie będzie pomysłu na finansowanie DPS-ów, sytuacja będzie się stale pogarszać. Nie możemy nieustannie liczyć na darczyńców - tłumaczy Tomasiak.

W Małopolsce działa ponad 90 domów pomocy społecznej. Na początku października wojewoda Krzysztof Klęczar przeznaczył na ich bieżące funkcjonowanie niespełna trzy miliony złotych. Tłumaczył w rozmowie z TVN24, że środki pozwolą "ugasić pożar, ale nie rozwiązują systemowego problemu".

Tomasiak: - Jesteśmy panu wojewodzie bardzo wdzięczni. Natomiast zgadzam się, że trzeba zmienić system. I absolutnie nie można powiedzieć, że zawinił rząd ten czy poprzedni.

"Pomoc społeczna w opłakanym stanie"

Problemy z finansowaniem DPS-ów nie zostały rozwiązane przez kolejne rządy i samorządy od kilkunastu lat.

Interpelacja nr 27811 posła Lewicy Tadeusza Tomaszewskiego z lipca 2014 roku, w której pytał o kłopoty w ich finansowaniu, nadal - trzy kadencje później - jest aktualna.

Podobnie jak aktualna odpowiedź. "Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej w dalszym ciągu poszukuje rozwiązań, dzięki którym będzie można doprowadzić do wyrównania deficytów w domach pomocy społecznej i poprawić ich kondycję finansową" – napisała w sierpniu 2014 r. ówczesna wiceminister Małgorzata Marcińska z PSL.

Obecna wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Katarzyna Nowakowska z Polski 2050, odpowiedzialna za departament pomocy społecznej, przyznaje, że system jest w opłakanym stanie. Jak mówi, nie tylko po ośmiu latach rządów PiS, ale po kilkunastu latach bez reform. Deklaruje też, że zmiany zostaną przygotowane, a prace już się zaczęły.

Kluczem do zrozumienia systemu finansowania DPS-ów jest 2004 rok, kiedy zmieniły się zasady. Wcześniej pobyt w DPS-ach był finansowany przez powiat, który uzyskiwał dotacje z budżetu państwa. Wiceminister Nowakowska wyjaśnia, że od 2004 r. państwo nie dokłada już pieniędzy do pobytu osób w DPS-ach, płacą osoby, które tam trafiają, ich rodziny lub samorząd.

Wyjątkami, na które państwo wciąż płaci "na starych zasadach" są mieszkańcy DPS-ów, którzy trafili tam przed 2004 rokiem. Uznano, że zmiana prawa nie mogła im odebrać współfinansowania z budżetu państwa, bo to prawo nabyte.

"Ogromne dysproporcje"

Tu zaczyna się jeden z głównych problemów. Jak pisze Katarzyna Kapelak-Legut, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Krakowie, w powiecie krakowskim dotacja na jednego mieszkańca na starych zasadach do października tego roku wynosiła 3800 złotych, natomiast średni miesięczny koszt utrzymania mieszkańca to kwota ok. 7500 złotych.

"Te dane pokazują ogromną dysproporcję" – podkreśla. To problem nie tylko schroniska dla Osób Niepełnosprawnych w Radwanowicach, bo na terenie powiatu krakowskiego funkcjonuje dziewięć Domów Pomocy Społecznej, z czego cztery realizują zadania na zlecenie powiatu.

Janek mówi, że koniecznie musi wyruszyć na wyprawę do Gdańska. Nigdy tam jeszcze nie był
Janek mówi, że koniecznie musi wyruszyć na wyprawę do Gdańska. Nigdy tam jeszcze nie był© WP | Dariusz Faron

"Standardy dotyczące DPS są jednakowe dla placówek samorządowych i prowadzonych na zlecenie. Lecz dysproporcje w nakładach na remonty i wydatki bieżące są duże (…) Trzeba też pamiętać o inflacji, a także o zwiększeniu kwoty minimalnego wynagrodzenia za pracę, rosnących cenach energii i gazu. To wszystko w mojej ocenie ma wpływ na złą sytuację w DPS-ach prowadzonych na zlecenie" – podkreśla dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Krakowie.

Według niej sytuację mogłoby poprawić ujednolicenie zasad.

"Konieczne i niezbędne są zmiany systemowe, aby zniwelować różnice i podział mieszkańców na tzw. starych i na nowych zasadach. Konieczne jest wprowadzenie działań, dzięki którym będzie można doprowadzić do wyrównania deficytów w domach pomocy społecznej. W mojej ocenie wypracowanie jednolitego systemu finansowania Domów Pomocy Społecznej daje realne szanse na zniwelowanie różnic w finansowaniu DPS-ów oraz pozwoli na utrzymanie placówek i zapewnienie podopiecznym godnych warunków życia" – uważa Katarzyna Kapelak-Legut.

Są lepsze miejsca od DPS-ów

Ministerstwo zdrowia ma inną perspektywę.

- Decyzja z 2004 roku o tym, by to samorząd dofinansowywał pobyt w DPS-ach, była dobra, bo to samorząd najlepiej wie, jakie ma możliwości, czego potrzebuje dana osoba. Przekazywanie dotacji centralnie powodowałaby, że dla samorządów najbardziej opłacalne byłoby prowadzenie DPS-ów jako instytucjonalnych form – mówi Katarzyna Nowakowska.

- To mogłoby ograniczać tworzenie innych form pomocy takich jak wspomagane mieszkania. A z perspektywy praw człowieka DPS-y nie powinny być pierwszym wyborem dla samorządów. Są lepsze alternatywy, dlatego zmierzamy w kierunku budowy mieszkań wspomaganych i treningowych, w których każda osoba ma swój kąt, ale może tam liczyć na wsparcie np. asystenta, trenera w zależności od potrzeb – dodaje wiceminister.

W praktyce system jednak nie działa, a wojewodom brakuje pieniędzy.

"W 2024 roku wicewojewoda małopolska Elżbieta Achinger dwukrotnie (w lipcu i we wrześniu) występowała do Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej celem pozyskania dodatkowych środków z rezerw celowej na to zadanie. Tu zaznaczmy, że środki z rezerw celowych mogły być przyznawane wojewodom do 30 września 2024 roku. Wojewoda Małopolski nie otrzymał zwiększenia środków na ten cel" – przekazało WP biuro prasowe wojewody małopolskiego.

Dalej czytamy: "Zmianą systemową, która miałaby na celu polepszenie sytuacji finansowej mieszkańców przebywających w domach na starych zasadach, byłoby wprowadzenie podwyższenia dotacji do wysokości średnich miesięcznych kosztów utrzymania mieszkańców".

Za krótka kołdra

Koło się zamyka.

Ministerstwo wie, że środków jest za mało, bo wiceminister Nowakowska przyznaje, że rezerwa, która wcześniej była dodatkowym wsparciem DPS-ów teraz musiała pokryć m.in. wypłatę zasiłków stałych.

- Pieniądze, które mogły trafić do DPS-ów trafiły m.in. do Środowiskowych Domów Samopomocy, bo tam sytuacja była dramatycznie zła. Okazało się, że potrzeb w samorządach było dużo więcej niż pieniędzy zabezpieczonych przez naszych poprzedników. Pod tym względem ten rok był wyjątkowo trudny, a problem za krótkiej kołdry bardzo widoczny - wyjaśnia.

Nowakowska ma nadzieję, że wsparciem dla samorządów będą dodatkowe środki z "kroplówki", czyli dodatkowych 10 mld zł dla samorządów ogłoszonych przez ministra finansów Andrzeja Domańskiego.

- Mamy starzejące się społeczeństwo, więc jeśli chcemy lepszych rozwiązań, to musimy znaleźć finansowanie. Niestety, przez ostatnie lata budżety samorządów były drenowane m.in. przez Polski Ład, a pomoc społeczna trafia na koniec listy priorytetów.

Wiceminister deklaruje, że pierwsze propozycje zmian w usprawnieniu funkcjonowania DPS-ów zostaną zaprezentowane do końca roku, a założenia szerokiej reformy w tym finansowania – we współpracy z innymi resortami, samorządami i DPS-ami – poznamy w przyszłym roku.

"Koszty będą rosły"

- Jeśli zostawimy tak funkcjonujący system, to koszty związane z opieką długoterminową będą rosły i to nawet nieproporcjonalnie szybko do liczby osób starszych – przyznaje ministra ds. polityki senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz z Platformy Obywatelskiej, która współpracuje m.in. z ministerstwem rodziny.

Według niej opieka długoterminowa może być efektywna, jeśli połączy świadczenia z zakresu ochrony zdrowia i pomocy społecznej, a jak przyznaje w świetle prawa, obecnie nie jest to możliwe. Dlatego międzyresortowe prace zaczęły się od podstaw i stworzenia definicji opieki długoterminowej. Pomóc mają też pieniądze z KPO, bo jeden z kamieni milowych wymusza na Polsce poprawę systemu opieki długoterminowej.

- Niestety, w poprzednich latach na opiekę długoterminową rząd PiS nie uruchomił żadnych pieniędzy unijnych, a ten kamień milowy nie został nawet tknięty. Chcemy, żeby opieka długoterminowa zaczynała się w miejscu zamieszkania, by później mogła wędrować za pacjentem przez placówki opieki zdrowia, czasami placówkę pomocy społecznej a czasami aż do opieki paliatywnej – mówi Okła-Drewnowicz.

Pismo, rezolucja i spotkanie

W czasie pracy nad tekstem ustaliliśmy, że do starostów i prezydentów miast Krakowa, Nowego Sącza i Tarnowa wojewoda małopolski wysłał pismo z prośbą "o przesłanie kompleksowej informacji dotyczącej domów pomocy społecznej prowadzonych na zlecenie". Odpowiedzi mają pomóc w oszacowaniu potrzeb i przygotowaniu odpowiedzi.

28 października Komisji Zdrowia, Polityki Prorodzinnej i Społecznej Rady Powiatu w Krakowie przedstawi projekt rezolucji do Ministerstwa Rodziny "w celu uregulowania systemu finansowania Domów Pomocy Społecznej", a dwa dni później ma on zostać zgłoszony pod obrady Rady Powiatu.

29 października Arkadiusz Tomasiak ma się spotkać z przedstawicielami Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, by rozmawiać o bardzo trudnej sytuacji DPS-ów.

Ministerstwo rodziny poinformowało, że powołany w czerwcu zespół ds. reformy systemu pomocy społecznej do końca roku powinien przedstawić wyniki pierwszych analiz i propozycje pierwszych zmian. "W roku 2025 będzie wypracowany model pomocy społecznej odpowiadającej na aktualne wyzwania" – zadeklarował resort.

Trzeba żyć

Radwanowice.

Nasz spacer z Jankiem i Teresą powoli dobiega końca.

Choć widmo upadku oddaliło się od schroniska w Radwanowicach, Janek i Teresa nie śpią spokojnie. Jednocześnie starają się pamiętać o słowach ks. Isakowicza-Zaleskiego. Uczył ich, że co by się nie działo, trzeba to przyjąć.

Taki właśnie mają plan.

Teresa chce niedługo zapytać wychowawców, czy nie mogłaby iść do pracy. Nie wie, czy to w ogóle możliwe, ale o niczym bardziej nie marzy.

- Mogłabym zostać sprzątaczką. Przecież to nie żaden wstyd. Za pierwszą wypłatę kupiłabym sobie jakąś ładną bluzkę. A resztę odłożyła, żeby mieć swój grosz.

Na razie koncentruje się na próbach w teatrze. I malowaniu kolejnych obrazów na warsztatach.

Janek będzie dalej robił anioły z drewna. Mówi, że musi koniecznie wyruszyć na wyprawę do Gdańska. Nigdy tam jeszcze nie był. Wie, że to z Krakowa bardzo daleko, ale przecież można dojechać pociągiem. Tak właśnie zrobi. Widzi to już nawet w wyobraźni.

Usiądzie przy stole z siostrą, której dawno nie widział. Zobaczy morze. Potem pojedzie na dworzec PKP i wróci do Radwanowic.

Tu jest przecież jego dom.

Dariusz Faron i Patryk Michalski są dziennikarzami Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1276)