Dom polskiej pary z Wysp zaatakowany. Nie pierwszy raz
Polskie małżeństwo udostępniło nagrania, na których widać zamaskowanych mężczyzn rozbijających okna ich domu w Newtonabbey w Irlandii Północnej. To już drugi w ciągu kilku miesięcy atak na tę samą rodzinę. Para uważa, że ataki mogą być motywowane ich narodowością.
15.09.2023 07:06
Pierwszy atak miał miejsce w lutym, drugi na początku sierpnia. W środę 2 sierpnia około godz. 20.30 grupa zamaskowanych mężczyzn rozbiła młotkami okna należące do posesji. Wybito również szyby w samochodzie.
Jacek Sikorski i Marta Kilan powiedzieli BBC News, że byli wstrząśnięci tym atakiem i długo nie mogli po nim zasnąć. Sytuacja jest tym bardziej poważna, że ich dom stał się celem napaści również w lutym. W czasie pierwszego ataku okna w salonie i drzwi wejściowe zostały wybite kostką brukową.
Zobacz także
Przedstawiciele policji poinformowali, że oba zdarzenia są traktowane jako przestępstwa powodowane nienawiścią na tle narodowościowym. Pani Kilan w czasie drugiego ataku początkowo myślała, że kot rozbił jakiś przedmiot. Kiedy zeszła na dół, zobaczyła dwóch mężczyzn w swoim ogrodzie z młotkami w rękach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Właśnie ich zobaczyłam i pobiegłam z powrotem na górę, ponieważ bałam się zejść na dół - powiedziała Polka cytowana przez BBC. - Nie wiedziałem, co robić. Trzęsłam się, płakałam. Bałam się i byłam zła.
Kobieta obejrzała później materiał ze zdarzenia na kamerach. Wszyscy mężczyźni, którzy brali udział w ataku, nosili kominiarki. - Pierwszy z napastników rozbił młotkiem dzwonek do drzwi. Czuję się z tym wszystkim bardzo źle. Powiedziałam nawet swojemu narzeczonemu, że nie chcę iść do pracy. Nie czuję się tu bezpiecznie - powiedziała Marta Kilan.
Z kolei Jacek Sikorski przyznał, że w domu mieszka od pięciu lat, a na remont wydał już tysiące funtów. Mężczyzna dodał, że tuż po ataku parze z pomocą przyszli sąsiedzi.
- Nie mogę się stąd wyprowadzić, ponieważ stracę wszystko, na co pracowałem. Jesteśmy zdruzgotani. Nie wiemy, co robić. Nie martwię się o siebie, ale o moją partnerkę, o moje zwierzęta. Nie chcę żyć w strachu - powiedział.
Pani Kilan została zapytana przez dziennikarzy, czy ma jakieś przesłanie dla odpowiedzialnego za ataki gangu. - Po prostu zostawcie nas w spokoju - powiedziała. - Nie robimy nic złego. Ja pracuję, mój partner pracuje. Przeprowadziliśmy się tutaj, aby mieć lepsze życie. Nie wydaje mi się, aby nasze życie było lepsze, kiedy co pół roku ktoś przychodzi i rozbija okna.
Głos w sprawie zabrali również przedstawiciele policji. - Nie ma miejsca na nienawiść. Tego rodzaju zgłoszenia traktujemy niezwykle poważnie - powiedział sierżant Dickson. - Obowiązkiem każdego z nas jest zapewnienie, że żyjemy w społeczeństwie, w którym szanuje się różnorodność.