HistoriaDom Adolfa Hitlera - o jeden za wiele w Braunau

Dom Adolfa Hitlera - o jeden za wiele w Braunau

• Dom, w którym urodził się Adolf Hitler, ma zostać zburzony lub przebudowany
• Nie wiadomo jaka instytucja będzie mieściła się w miejscu urodzin Hitlera, wśród propozycji jest m.in. urząd skarbowy
• Mieszkańcy Braunau narzekają na neonazistów i turystów regularnie odwiedzających miejsce urodzin zbrodniarza
• Turyści zdrapują tynk z budynku, aby przywieźć do domu "darmowe dewocjonalia po Hitlerze"
• Dyktator nie był zainteresowany domem, próbował ukryć swoje drobnomieszczańskie pochodzenie
• Do dziś na bramie z kutego żelaza widnieją inicjały Martina Bormanna

Dom Adolfa Hitlera - o jeden za wiele w Braunau
Źródło zdjęć: © Deutsche Welle

18.10.2016 17:16

Gdyby Führer to wiedział. Drwiące frazesy tych, którzy nie zawsze byli lojalni wobec partii, same się teraz nasuwają. Dom rodzinny Hitlera w austriackim Braunau nad rzeką Inn, tuż przy niemieckiej granicy, jest dla tutejszej społeczności przekleństwem.

Tu 20 kwietnia 1889 roku na świat przyszedł syn Klary Pölzl, która pracowała jako służąca. W trzypiętrowym domu z kratami w oknach na parterze Hitler wprawdzie mieszkał jedynie kilka miesięcy, ale to wystarczy, by nadać temu budynkowi "pseudoreligijne znaczenie". 17 tys. mieszkańców Braunau musi jakoś żyć ze świadomością, że przez przypadek to właśnie w ich miasteczku narodził się Adolf Hitler.

Warto jednak pamiętać, że nazistowska przeszłość Norymbergi, jako miasta nazistowskich wieców i defilad jest o wiele bardziej ponura. Norymberdze udało się jednak ukształtować inny wizerunek miasta. Dziś o wiele bardziej kojarzona jest z jarmarkami bożonarodzeniowymi i piernikami. Braunau natomiast wciąż pozostaje miastem Hitlera.

Decyzja o przyszłości domu Hitlera ze sporem w tle

W poniedziałek wieczorem (17 października 2016 r.) specjalna komisja składająca się m.in. z historyków, prawników i polityków debatowała o przyszłości budynku. Minister spraw wewnętrznych Austrii Wolfgang Sobotka (ÖVP) oznajmił, że dom zostanie zburzony, a w jego miejsce postawiony nowy. Na to stwierdzenie zareagowali eksperci, argumentując, że "taka decyzja oznacza wymazanie narodowosocjalistycznych wątków z historii Austrii". Co zatem stanie się z domem? Komisja jest przeciwna pozostawieniu pustego miejsca tam gdzie stoi dom. Jego zburzenie nie wchodzi tym samym w grę. Wykorzystanie budynku do celów muzealnych też, według ekspertów, nie wchodzi w rachubę. Kompromisem wydaje się "dogłębna przebudowa" budynku. Historyk Oliver Rathkolb zasugerował, że można by w takim budynku "umieścić np. urząd skarbowy bądź jakąś instytucję charytatywną". Trwająca od lat dyskusja nie jest zatem zakończona. W rozmowie z radiem ORF Wolfgang Sobotka stwierdził: "nie jest jeszcze pewne, czy na miejsce starego domu zostanie
postawiony nowy czy obecny budynek zostanie zburzony". Komisja sprawę widzi inaczej: "pomiędzy zburzeniem a przebudową jest spora różnica" - stwierdził Rathkolb.

W połowie czerwca austriacki rząd zagłosował za projektem ustawy mającym oddać nieruchomość w ręce państwa. Właścicielka nieruchomości miałaby zostać wywłaszczona i otrzymać odszkodowanie. Według najnowszych informacji jest prawdopodobne, że stanie się tak jeszcze w tym roku. Decyzję można uzasadnić tym, że trzeba chronić Braunau i jego mieszkańców przed pielgrzymkami skrajnej prawicy. Aktualna sytuacja prawna jest taka, że Austria jest najemcą budynku. Tak jest od lat 70. Miesięczny czynsz wynosi prawie 5 tys. euro. Do 2011 roku pomieszczenia były wykorzystywane jako warsztat dla osób niepełnosprawnych. Od tego czasu budynek stoi pusty.

Rola właścicielki budynku jest w całej tej sprawie dość irytująca. Najpierw chciała sprzedać dom, ale potem zmieniła zdanie. Powodem była interwencja zainteresowanych kupnem klientów o dość niejasnych poglądach politycznych. Odmawiała wykonania niezbędnych renowacji, nie zgadzała się też na przebudowy. Od lat nie ma też zgodności co do tego, jaka ma być przyszłość budynku. Plany były różne: od zburzenia domu po stworzenie miejsca pamięci. Ministerstwo spraw wewnętrznych w Wiedniu przerwało jednak dywagacje i powołało specjalną komisję, która ma postanowić, co dalej z budynkiem. Ostateczna decyzja zapadnie jeszcze w tym miesiącu.

Przeklęty dom

Nazistowski kult wokół domu Hitlera ma długą historię. Już w roku 1938, zaraz po Anschlussie Austrii do III Rzeszy, Martin Bormann pozyskał budynek do celów partyjnych. Bormann, prawa ręka Hitlera w NSDAP, zapłacił za 500-letni dom 150 tys. reichsmarek.

Budynek podległ ochronie zabytków i miał stać się narodowosocjalistycznym centrum kultury. Hitler jednak nie był zainteresowany kultywowaniem pamięci o miejscach, z którymi była związana jego młodość. Systematycznie niszczył wszystkie dowody swojego drobnomieszczańskiego pochodzenia. Do dziś natomiast na okratowanej bramie z kutego żelaza widnieją inicjały Martina Bormanna.

W ostatnich dniach drugiej wojny światowej amerykańscy żołnierze zapobiegli wysadzeniu budynku w powietrze przez niemiecki oddział szturmowy. Od tamtej pory adres ten stał się miejscem zgromadzeń młodych jak i starszych skrajnych prawicowców. Jest też zgorszeniem dla miasta i państwa.

Inwazja „nauczycieli historii"

Mieszkańcy Braunau są poirytowani turystami, którzy przybywają w to miejsce. Codziennie około 50 osób przechodzi obok tego domu, ukradkiem spoglądając w jego stronę. Niektórzy robią sobie zdjęcia i potem szybko odchodzą, jakby chcieli sprawić wrażenie, że robią to potajemnie.

Inni zdrapują trochę tynku z fasady budynku. Darmowe dewocjonalia po Hitlerze. Niektórzy wstydzą się zapytać, pod jakim adresem znajduje się dom Hitlera. Mieszkańcy Braunau dobrze znają sytuację, w której turyści podają się za nauczycieli historii po to, by swoją ciekawość usprawiedliwiać zawodowymi obowiązkami.

Poszukiwanie rozwiązania

Rodzinny dom Hitlera od dziesięcioleci jest powodem irytacji, co niedługo ma się zmienić. Ministerstwo spraw wewnętrznych w Wiedniu zapowiedziało w kwietniu, że zostanie wdrożona ustawa, która pozwoli wywłaszczyć właścicielkę nieruchomości Gerlinde Pommer-Angloher. Jej rodzina wykupiła po wojnie dom, płacąc za niego 25 tys. niemieckich marek. Od 1972 roku najemcą budynku jest państwo, a umowa najmu zakłada, że nieruchomość „nie może być użytkowana w kontekście historycznym”. Oznacza to również zakaz stworzenia miejsca pamięci, poświęconego ofiarom reżimu narodowosocjalistycznego. Dlaczego tak jest? Na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć nikt. Gerlinde Pommer-Angloher milczy.

Pozostaje zatem otwarte czy w przyszłości w domu tym będzie siedziba policji, straży pożarnej czy filia banku. Zgodność panuje jedynie, co do tego, by to miejsce pozbawić aury zła i by w Braunau wróciła normalność. Pozostaje to jednak na razie zbożnym życzeniem, bo jedno wiadomo na pewno: niezależnie od tego, na co budynek ten zostanie przeznaczony „New York Times”, „The Guardian” czy „Le Figaro” i tak o tym będą pisać.

Volker Wagener, Deutsche Welle (tłumaczenie: Magdalena Gwóźdź)

Obraz
Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)