"Dokumenty o Wałęsie to rekwizyty wytworzone w UOP‑ie"
Według Konstantego Miodowicza, posła PO, b. szefa kontrwywiadu, dokumenty w książce pt. "SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii", wytworzone po 1990 r. "w obrębie UOP i ABW", zostały udostępnione autorom w sposób nielegalny i sprzeczny z prawem. Jeden z autorów książki, Sławomir Cenckiewicz odpowiada: prezes IPN miał prawo wystąpić i otrzymać te materiały.
18.06.2008 | aktual.: 19.06.2008 00:05
Jestem zbulwersowany pojawieniem się w publikacji "pseudohistoryków" IPN dokumentów, które były wytworzone po roku 1990 w obrębie służb niepodległego państwa polskiego, a mianowicie UOP i ABW - powiedział Miodowicz. Dokumentami tymi nie dysponował i dysponować nie może IPN i zostały one udostępnione autorom książki w trybie nielegalnym i sprzecznym z prawem - dodał.
Zdaniem Miodowicza, materiały te podlegają ochronie i mogą być odtajniane i udostępniane jedynie organom ścigania decyzją szefów służb. W przypadku publikowania w książce notatek dyrektora Wiktora Fąfary i ministra Andrzeja Milczanowskiego dokonano bezczelnego i zuchwałego przestępstwa - powiedział Miodowicz.
Według Sławomira Cenckiewicza - jednego z autorów książki, podstawą prawną do publikacji tych dokumentów jest art. 27 ustawy o IPN, który mówi, że "prezes IPN może wystąpić do jakichkolwiek organów państwowych, które posiadają dokumenty, odnoszące się do funkcjonowania aparatu bezpieczeństwa PRL".
W związku z tym, że dokumentacja ABW i UOP dotyczyła spraw związanych z zaginięciem dokumentów wytworzonych w okresie PRL, prezes IPN mógł otrzymać te materiały - podkreślił Cenckiewicz.
Zdaniem Miodowicza, autorzy książki o Wałęsie, Piotr Gontarczyk i Sławomir Cenckiewicz, to aktywiści, o określonej orientacji politycznej, którzy pod możnym protektoratem głowy państwa zamierzają dokonać zamachu na symbol polskiej niepodległości, celem dokonania degradacji kogoś znaczącego i liczącego się w Polsce i w świecie.
W jego ocenie, publikacja ta zostanie zauważona wśród obserwatorów polskiej sceny politycznej, którzy zdziwią się, że w Polsce nadal odbywa się brukanie tego co polskie i dla Polaków ważne i degraduje się bohaterów narodowych do roli "popłuczyn" agenturalnych służb specjalnych państwa komunistycznego.
Konstanty Midowicz w latach 1990-1996 pracował w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Urzędzie Ochrony Państwa, gdzie, jako szef kontrwywiadu, uczestniczył w budowie polskich służb specjalnych.