Doktor Baruch Goldstein - lekarz, który został terrorsytą
20 lat temu zaciekły wróg Arabów zabił w meczecie 29 osób
Żydowski lekarz stał się terrorystą. Strzelał, by zabić
20 lat temu nacisnął spust karabinu maszynowego i przestrzał strzelać dopiero w chwili, gdy skończyła mu się amunicja. Choć urodzony na nowojorskim Brooklynie Baruch Goldstein był lekarzem, tego dnia przyniósł śmierć 29 osobom. Po drugiej stronie lufy jego broni znaleźli się muzułmanie modlący się w meczecie w Grocie Patriarchów w Hebronie.
Żydowski napastnik zginął na miejscu. Sprawiedliwość wymierzyli rozwścieczeni muzułmanie.
Kim był Baruch Goldstein i dlaczego zdecydował się na tak radykalny krok? Czy masakry można było uniknąć i jakie reperkusje wywołał rozlew krwi w meczecie? Przedstawiamy głośną historię izraelskiego "samotnego wilka", który 25 lutego 1994 postanowił w pojedynkę rozprawić się z "islamską zarazą".
Na zdjęciu: Baruch Goldstein.
(sol / WP.PL, independent.co.uk, ynetnews.com)
Nienawidził Arabów. Chciał się zemścić?
Goldstein urodził się w USA w rodzinie ortodoksyjnych Żydów. Na Brooklynie edukował się na religijnych uczelniach, a w 1983 roku, w wieku 27 lat, przeprowadził się do Izraela.
W nowej ojczyźnie zaciągnął się do wojska, gdzie służył jako lekarz. Po przejściu do rezerwy przeprowadził się do osady Kiryat Arba pod Hebronem. Tu również pracował jako lekarz. - Pomagał każdemu, kto był chory, ale odmawiał leczenia Arabów. Nie krzywdził ich, ale nie chciał im pomagać, bo mówił, że "nie przyjechał do Izraela, by leczyć wrogów" - opowiadała jego przyjaciółka. Doktor Goldstein znany był z tego, że nie pomagał nawet Arabom, którzy służyli w izraelskim wojsku.
Wieloletni korespondent telewizji CBS jako główną przyczynę masakry w Grocie Patriarchów podał ostrzelanie autobusu żydowskich osadników na dwa miesiące przed atakiem Goldsteina. W pojeździe zginął jego bliski znajomy z synem.
Na zdjęciu: Grota Patriarchów w Hebronie, gdzie znajduje się meczet, w którym doszło do masakry; 2009 rok.
Czy można było uniknąć rozlewu krwi?
Innym wątkiem, wskazującym na motyw zemsty było zabójstwo rabina Meira Kahanego, oskarżanego o szerzenie nienawiści do Palestyńczyków. Baruch Goldstein był blisko związany z Kahanem i jego ugrupowaniem Kach. Gdy rabin zginął z rąk palestyńskiego terrorysty. Izraelski lekarz miał wówczas poprzysiąc krwawy odwet.
Niemal natychmiast po ataku Goldsteina na meczet pojawiły się głosy, że zamachu można było uniknąć. W październiku 1993 roku, na cztery miesiące przed masakrą, Baruch Goldstein nie tylko odwiedził meczet w Grocie Patriarchów, ale napadł w nim kilku mężczyzn i rozlał kwas, wypalając dziury w dywanach. Po tym incydencie muzułmanie napisali list o krewkim lekarzu do ówczesnego premiera Izraela Icchaka Rabina.
To nie koniec sygnałów zwiastujących tragedię. "Nadejdzie dzień, w którym jeden Żyd zemści się na Arabach" - tymi słowami opisał w służbowej notatce Goldsteina na cztery lata przed masakrą agent izraelskiego kontrwywiadu, który rozpracowywał środowiska radykalnych Żydów.
Na zdjęciu: Palestyńczycy ewakuują rannego w masakrze.
Oficer przychodzi się "pomodlić"
Terrorysta zdawał sobie sprawę, że najkrwawsze żniwo zbierze, gdy przyjdzie do meczetu w czasie pierwszej porannej modlitwy. Grota Patriarchów, w której wydzielono synagogę i meczet, była strzeżona przez dziewięciu izraelskich żołnierzy. Jednak o piątej nad ranem na miejscu było pięciu wojskowych, w tym tylko jeden oficer. Reszta żołnierzy nie zdążyła przyjść na służbę o czasie.
Sam Goldstein przybył na miejsce ubrany w mundur izraelskiej armii, miał ze sobą karabin i 140 naboi. Strażnicy nie zatrzymali go, ponieważ sądzili, że jest oficerem, który chce pomodlić się w żydowskiej części świątyni. Tymczasem meczet był wypełniony po brzegi - 800 mężczyzn modliło się w czasie świętego miesiąca Ramadanu.
Na zdjęciu: członek Hamasu rekonstruuje masakrę podczas kilkudniowych zamieszek, które wybuchły po ataku Goldsteina.
Czekał aż zwrócą się twarzami ku Mekce
Goldstein zajął pozycję, z której zamierzał rozpocząć atak na nieświadomych niczego muzułmanów. Stanął u głównego wejścia do meczetu i - jak zeznawali ocaleli z masakry - z rozmysłem czekał na moment, w którym wierni oddadzą pokłon w stronę Mekki, świętego miasta muzułmanów.
Terrorysta ranił 125 osób i zabił 29, w tym imama i muezina meczetu. Najmłodszymi ofiarami byli 12-letni chłopcy, najstarszy zabity mężczyzna miał 55 lat.
Po wystrzeleniu wszystkich kul Goldstein został trafiony w głowę gaśnicą, którą cisnął ktoś z wiernych. Tłum rozprawił się z żydowskim terrorystą i zatłukł go na miejscu.
Na zdjęciu: Palestyńczycy rzucają kamieniami w czasie zamieszek, które wybuchły po masakrze.
Śmierć w meczecie pociąga za sobą śmierć w Izraelu i Palestynie
Bezpośrednim efektem masakry przeprowadzonej przed Goldsteina była śmierć kolejnych 26 Palestyńczyków i dziewięciu Izraelczyków, którzy zginęli w zamieszkach, jakie wybuchły na terytoriach palestyńskich.
Dodatkowo w marcu 1994 roku zbrojne skrzydło Hamasu Brygady Izz Al-Din Al-Kassam przeprowadziły dwa ataki bombowe, w których zginęło 15 izraelskich cywili, a kolejnych 34 zostało rannych. Do zamachów doszło po zakończeniu 40-dniowej żałoby po ofiarach Goldsteina. Palestyńscy terroryści przyznali, że był to akt zemsty.
Na zdjęciu: 2001 rok, zamaskowany Palestyńczyk z Hamasu niesie atrapę trumny w czasie pochodu z okazji siódmej rocznicy masakry.
Bohater ultraortodoksyjnych Żydów
W czasie gdy w Strefie Gazy, Hebronie, Nablusie i Betlejem wybuchały kolejne antyizraelskie zamieszki, w których ginęli Palestyńczycy i Izraelczycy, wśród ultraortodoksyjnych Żydów rosła legenda Barucha Goldsteina.
Chociaż czyn żydowskiego terrorysty spotkał się z szerokim sprzeciwem żydowskiego społeczeństwa i całej sceny politycznej, to w kraju wciąż była "egzotyczna" mniejszość, która wychwalała Goldsteina.
Według sondażu przeprowadzonego po masakrze, 3,6 proc. Izraelczyków popierało działanie terrorysty. Reprezentantem takiego stanowiska byli także uznani izraelscy rabini Ariel Izrael i Dow Lior. To właśnie ten drugi stwierdził, że Goldstein miał "niewinne ręce oraz czyste serce" i porównał go do męczennika Holokaustu.
Na zdjęciu: ortodoksyjny Żyd całuje nagrobek Barucha Goldsteina w 1999 roku.
"Dewocjonalia" na cześć izraelskiego terrorysty
Rabini Lior i Izrael nie wsparli jednak starań zdelegalizowanego ugrupowania Kach, które za wszelką cenę chciało umieścić Goldsteina w panteonie izraelskich bohaterów. Chociaż byli znani z ostrych poglądów, to nawet oni bali się krytyki opinii publicznej i nie wnieśli swojego wkładu w powstanie okolicznościowej książki o żydowskim terroryście.
W opasłym tomie kilkunastu świeckich i duchownych autorów stawiało szokujące tezy. Wśród nich były m. in. eseistyczne wywody uzasadniające słuszność zabijania nieuzbrojonych Palestyńczyków czy usprawiedliwianie ataku "Goldsteina" jako "zapobiegawczego".
Na zdjęciu: Baruch Marzel lider ugrupowania Kach trzyma w dłoniach książkę "Baruch. Człowiek". Fundusze ze sprzedaży 533-stronnicowego tomu zasiliły utrzymanie porządku wokół grobu Goldsteina, który przez lata był miejscem pielgrzymek radykałów.
Grób celem pielgrzymek
"Oddał życie za lud Izraela, Torę i ziemię" - głosiło epitafium na nagrobku Goldsteina, który przez lata był celem pielgrzymek najbardziej "twardogłowych" Żydów.
W 1999 roku izraelski rząd nakazał rozebranie kapliczki, która powstała przy miejscu pochówku terrorysty. Wiele lat po wyburzeniu w święto Purim radykalni Żydzi wciąż wspominają dzień masakry, a niektórzy przebierają siebie i swoje dzieci na podobieństwo Barucha Goldsteina.
Ostatni skandal w związku ze zdarzeniami sprzed 20 lat wybuchł w 2010 roku. - Doktorze Goldstein, nie ma drugiego takiego na świecie. Doktorze Goldstein kochamy cię. Celował w głowy terrorystów, mocno naciskał spust i strzelał pociskami, i strzelał, i strzelał - śpiewali w święto Purim ortodoksi z Hebronu w rytm popularnej dziecięcej piosenki. Wszystkiemu przyglądali się ich muzułmańscy sąsiedzi.
Na zdjęciu: żydowscy osadnicy przy grobie Goldsteina.
(sol / WP.PL, independent.co.uk, ynetnews.com)