Dogi, jamnik i grzywacze.... w Sejmie
Dwa ogromne dogi niemieckie, jamnik i dwa
bliźniaczo podobne grzywacze chińskie - przyprowadzili
do Sejmu posłowie PO i SLD.
15.05.2007 | aktual.: 15.05.2007 14:45
Izabela Jaruga-Nowacka (SLD), właścicielka grzywaczy, powiedziała dziennikarzom, że przyprowadziła swoje pupilki, by mogły się zintegrować z psami innych polityków - "bez względu na płeć".
Polityków - jak wyjaśniali - do przyprowadzenia do Sejmu psów zainspirowało zachowanie marszałka Ludwika Dorna, który w zeszłym tygodniu przyszedł do Sejmu ze swoim czworonogiem - sznaucerem Sabą.
Gdy wróciłam do domu i moje psy, dowiedziały się, że pan marszałek Dorn swojego psa zabiera do pracy powiedziały mi tak: "tyle lat jesteś w Sejmie i ani razu nas ze sobą nie zabrałaś". Więc postanowiliśmy to naprawić - żartowała w rozmowie z dziennikarzami Jaruga-Nowacka.
Posłanka przekonywała, że psy są grzeczne, chociaż - jak dodała - chyba trochę zdziwione kamerami i fleszami aparatów.
Pytana, czy posłowie nie mieli problemu, by wejść do Sejmu z psami odparła, że funkcjonariusze Straży Marszałkowskiej zapytali tylko o legitymacje poselskie i - udając, że nie widzą czworonogów - wszystkich wpuścili.
Posłanka PO Jolanta Hibner przyprowadziła do Sejmu jamnika szorstkowłosego. Jeśli jakieś pieski są uprzywilejowane i mogą przebywać w Sejmie, to nie widzę powodów, żeby mój piesek miał być dyskryminowany - powiedziała.
Psy są towarzyskie i mogą zawierać przyjaźnie ponad partyjne, bez żadnych uprzedzeń. To może być szansa na większy dialog w Sejmie, jeśli nie ludzi, to przynajmniej psów - powiedziała, śmiejąc się, posłanka Platformy.