Dobry lobbing nie jest zły
Słowo "lobbing" znów zyskuje znaczenie
negatywne. Choć to ważny element demokracji - oznacza
przedstawianie przez różne grupy interesów swoich racji, jawnie i
według przejrzystych reguł - pisze w "Gazecie Wyborczej" Dominika Wielowieyska.
Jej zdaniem, przy ustawie o grach losowych nie mamy do czynienia z lobbingiem. Raczej z niejasną grą z udziałem szefa klubu SLD Jerzego Jaskierni, który zatrudnił właściciela automatów do gry Macieja Skórkę jako swojego asystenta. Przepustka asystenta dała Skórce olbrzymie możliwości nieformalnych nacisków. Tak doświadczony parlamentarzysta jak Jaskiernia musiał zdawać sobie z tego sprawę. A jeśli zatrudnia asystentów, nie sprawdzając, kim są, to także go dyskwalifikuje jako posła.
Ci, którzy chowają się za maską asystentów, dziennikarzy czy tzw. niezależnych ekspertów, nie są lobbystami, ale oszustami. Bo lobbyści jasno deklarują: reprezentuję interesy tej firmy, mamy takie argumenty i ekspertyzy, aby przekonać posłów do swoich racji - podkreśla publicystka "GW".
Co gorsza, w podkomisji sejmowej zajmującej się grami losowymi panował taki bałagan, że w końcu nie wiadomo, kto był kim i kto jakie zgłaszał poprawki. Pewnie po to, aby wyborcy i media nie były w stanie sprawdzić, czy rzeczywiście posłowie bronili interesu publicznego, a dopiero w następnej kolejnosci brali pod uwagę racje grup interesu - ocenia Wielowieyska.
Sejm pracuje nad ustawa o lobbingu, ale żadna ustawa nie zabroni Jaskierni zatrudniać asystentów społecznych ani posłance Błochowiak zgłaszać poprawek. I żadna ustawa nie zabroni im ponownego startu w wyborach - konkluduje publicystka "GW". (PAP)